Inflacja i Matrix

foto. pixabay.com
PAFERE WIDEO

Wszystko wokół drożeje. Jest to wynikiem blokowania gospodarek z powodu ogłoszenia pandemii Covid-19 i gigantycznych dodruków pieniądza realizowanych przez wszystkie rządy świata. Oni już tak mają, że każda okazja jest dobra nie tylko do umacniania swej władzy, ale również do dodruku pieniądza, którzy ja nazywam inflacją. Sam dodruk jest świetnym sposobem na nabicie sobie kieszeni przez rządzących, a i do tego, pośrednio, narzędziem do umacniania władzy poprzez korumpowanie tym pustym pieniądzem tych, którym się go daje.

Proste jak słońce, ale przecież ktoś bardziej wnikliwy zauważy, że to jest złodziejstwo. By być bardziej precyzyjnym „złodziejstwo instytucjonalne”, bo robione w majestacie państwa. Tomasz J. Ulatowski w swej książce „Ukryta nikczemność. Kto zarabia, a kto traci na inflacji” bardzo dokładnie opisał ten proceder. Inflację przeciętnemu człowiekowi trudno zrozumieć, nikt mu tego w szkole nie wytłumaczył, a i pośrednicy państwa, czyli państwowi nauczyciele, państwowi eksperci i durni dziennikarze robią co mogą by jak najbardziej zaciemnić istotę tego zjawiska.

„Rzeczpospolita” – ogólnopolski dziennik ekonomiczno-prawny pisze: „Rosnące ceny coraz mocniej dają się we znaki. Drożeją towary, usługi, opieka medyczna, a nawet koncerty. W środę organizator festiwalu muzycznego Open’er w Gdyni ogłosił podwyżkę cen biletów na przyszłoroczne koncerty, tłumacząc to inflacją”. I, uwaga, nie jest wyjaśnione czym jest inflacja, ale stawiam worek dolarów przeciwko garści orzechów, że autor rozumie ją jako „wzrost cen”, czyli posługuje się głupią nielogiczną, aczkolwiek obowiązującą od zaledwie 20 lat, nową definicją stworzoną przez „ekspertów” na zamówienie „ministerstwa prawdy”.

Czytamy dalej: „drożyznę doskonale widać nie tylko na rynku paliw, ale też, co szczególnie dotkliwe, żywności”. Jak wyjaśniono, „Rz” sięgnęła do danych rządowego Zintegrowanego Systemu Rolniczej Informacji Rynkowej i… „Okazało się, że olej rzepakowy sprzedawany w hurcie zdrożał między 11 października 2020 r. a 10 października 2021 r. o blisko 70 proc. Od 10 do 17 października 2021 r. jego cena poszła w górę o kolejne 17 proc”.

Historia wzrostu cen wygląda, według dziennika, mniej więcej tak: „Dwucyfrowo drożały też zboża, a w ślad za nimi mąka. To oczywiście przekłada się na ceny pieczywa. W górę poszły ceny wyrobów mleczarskich. Masło tylko we wspomnianym tygodniu między 10 a 17 października zdrożało o ponad 6 proc. Drożeją też sery i mleko w proszku. […] Na rynku spożywczym trudno dziś znaleźć produkty, których ceny nie wzrosły. We wrześniu spadły tylko ceny wieprzowiny i drobiu. Te drugie w stosunku do sierpnia, bo w porównaniu z wrześniem zeszłego roku były wyższe o blisko 23 proc”. I ani słowa na temat ubiegłorocznego dodruku pieniądza i blokowania gospodarki. Do zaciemnienia obrazu, jak zwykle używa się klasycznych argumentów, jak na przykład, że u innych jest tak samo: „żywność drożeje na całym świecie”.

Oczywiście efekt dotyczy całego globu, bo proceder uprawiają wszyscy rządzący, skoro są bezkarni to dlaczego mają sobie nie dodrukować i się nie wzbogacić. Wyznaczany przez Organizację Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) indeks światowych cen żywności sięgnął we wrześniu 130 pkt i znalazł się tym samym na najwyższym poziomie od września 2011 r.

I teraz zobaczmy jak dla „Rzeczpospolitej” tłumaczy to „ekonomista i ekspert rynku rolno-spożywczego” banku Credit Agricole Polska Jakub Olipra: „To nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Warto zwrócić uwagę, że znaczna część obserwowanego wzrostu cen jest efektem niesprzyjających warunków agrometeorologicznych w różnych regionach świata, istotnych z punktu widzenia światowej produkcji żywności. Do tego drożeją paliwa, gaz i energia elektryczna, co podbija koszty transportu i produkcji. Rośnie również presja płacowa. W tej sytuacji firmy produkujące żywność nie mają innego wyjścia i ratując swoją rentowność, próbują przerzucać wyższe koszty na konsumentów.”

Ręce opadają! Przestrzeń fałszywych komunikatów, czyli matrix, dotycząca inflacji jest do perfekcji wypełniona doskonałymi… fałszywymi komunikatami! Brawo eksperci, brawo naukowcy. Dla przypomnienia, rząd Edwarda Gierka doprowadził Polską Rzeczpospolitą Ludową (tak na marginesie to świetna nazwa dla totalitarnego reżimu, nieprawdaż?) do katastrofy gospodarczej pomimo, że też miał suto opłacanych z kasy państwowej ekspertów i naukowców.

„To nieszczęśliwy zbieg okoliczności” to kolejny trick pseudo ekspertów, nie pokazuje się prawdziwych przyczyn, że za inflację (druk pieniądza) i w konsekwencji wzrost cen odpowiedzialni są konkretni ludzie tylko ukazuje się to jako nieuniknione zjawisko naturalne, na które nic nie możemy zaradzić.

„Część obserwowanego wzrostu cen jest efektem niesprzyjających warunków… meteorologicznych” – czysta prawda, ale akcent nie ten. Za Gierka też się tak tłumaczono, ale jak tylko uwolniono rynek i gospodarkę to polskie rolnictwo w ciągu kilku lat wyszło z zapaści i stało się liderem światowym. Było na tyle dobrze, że rząd postanowił coś z tym zrobić. No i w efekcie mamy wzrost cen żywności.

„Drożeją paliwa, gaz i energia elektryczna… rośnie presja płacowa… W tej sytuacji firmy produkujące żywność nie mają innego wyjścia i ratując swoją rentowność, próbują przerzucać wyższe koszty na konsumentów” to też stara śpiewka – przerzucenie odpowiedzialności na producentów. Popatrzcie to oni są winni ci pazerni spekulanci, zamiast dopłacać do produkcji wzrost cen przerzucają na konsumenta. To właśnie istota tej całej nikczemności. Na druku pieniądza zarabiają rządzący i ich poplecznicy i tego nie widać, koszty tego procederu ponoszą zawsze konsumenci, czyli my wszyscy, ale autorami podwyżek, co widać, są przeklęci producenci.

Ileż to pieczeni na jednym ogniu pieką rządzący drukując pieniądze:

 1. Wydrukowane pieniądze po części wkładają sobie do kieszeni.

 2. Po części opłacają swoich klakierów: ekspertów, naukowców, dziennikarzy, którzy potem pokrętnie tłumaczą i maskują tę nikczemność. Robią to tak doskonale, że większość z nas nie ma o tym zielonego pojęcia.

 3. Odwracają kota ogonem: „to nie my, to producenci” – i tym samym wprowadzają niezgodę

Szanowni Państwo, nie dajmy się zwariować! Tych samych metod używał Lenin, Gierek i używa Maduro, zresztą Jankesi i Francuzi również. Nie dajmy się zwariować – ograniczmy ich władzę, bo już za chwilę będziemy mieli to co za Jaruzelskiego. Aha, gdyby młodzież nie wiedziała co mieliśmy za Jaruzelskiego to znaczy, że i państwowy system edukacji mamy do niczego. Po co państwowy system edukacji ma uczyć dzieci czym kończą się typowe państwowe „napuszone, pełne troski i frazesów” rządy. Te, jak dotąd, typowe metody rządzenia musimy zmienić! Trzeba skończyć z tym instytucjonalnym złodziejstwem, trzeba zmienić system!

Jakby się ktoś zapytał, dlaczego eksperta prywatnego banku uważam za państwowego, to wyjaśniam: te niby prywatne banki uzyskały takie stado przywilejów od państwa właśnie, że są od niego pośrednio bardzo zależne.

I tak na koniec apel do nauczycieli, u których tlą się jeszcze resztki etyki zawodowej i jeszcze w jakimkolwiek stopniu zależy im na losie ich Ojczyzny: nikt Wam nie zabrania poświęcenia 15 minut i omówienia „Traktatu o monecie” Mikołaja Kopernika. Można to zrobić na lekcji historii, WOS’u, fizyki i astronomii. Według mnie, ze społecznego punktu widzenia, traktat ten jest ważniejszy niż „O obrotach sfer niebieskich”. Na wszelki wypadek przytaczam cytat z „Traktatu o monecie” ujmujący kwintesencję całości: „Choć niezliczone są klęski, wskutek których królestwa, księstwa i rzeczypospolite upadać zwykły, to jednak według mego mniemania cztery są najsilniejsze: niezgoda, śmiertelność, niepłodność ziemi i spodlenie monety. Pierwsze trzy są tak oczywiste, iż nikt im nie przeczy, jednak czwarta, dotycząca monety, uznawana jest tylko przez nielicznych i to głębiej zastanawiających się wskutek tego, że oddziaływa na upadek państwa nie od razu i gwałtownie, lecz powoli i skrycie.”

No cóż, z niezgodą i spodleniem monety mamy obecnie do czynienia jak Polska długa i szeroka.

Gdyby ktoś chciał więcej się dowiedzieć o tym, czym tak naprawdę jest inflacja polecam książkę Tomasza J. Ulatowskiego „Ukryta nikczemność. Kto traci, a kto zarabia na inflacji”. A osobom, które zapytają na jaki system chciałbym zmienić ten obecny polecam zainteresowanie się szwajcarską demokracją bezpośrednią, systemem jakżeż innym od naszego i jakżeż efektywnym społecznie.

Jan Kubań

Poprzedni artykuł„Rzeczpospolita marnotrawców” w Sandomierzu
Następny artykułEkonomia błędów
Prezes Polsko-Amerykańskiej Fundacji Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego. Instruktor alpinizmu, podróżnik, działacz na rzecz wolności i rozwoju ekonomicznego w duchu wolnorynkowym, a także gorący zwolennik i orędownik demokracji bezpośredniej w stylu szwajcarskim. Autor książki „Fizyka życia”. Z zamiłowania nauczyciel, który chętnie poświęca czas zwłaszcza ludziom młodym, którzy wchodzą na wyboistą drogę prowadzenia własnego biznesu i inwestowania w rozwój osobisty.

1 KOMENTARZ

  1. Poszedłem sobie do Biedronki – „Codziennie niskie ceny” – kupić olej rzepakowy „Kujawski”, a tu cena 9,99 zł!!! Niedawno coś ok 7 zł. Kupiłem inny, za 6,99 zł. Dlatego niech mi Morawieckie, Macierewicze i inne Kaczory nie pitolą, jakie to miliardy będą szły na regiony Polski w ramach „Nowego Ładu”. Bo to będą miliardy do rozkradzenia przez PiSowskie sitwy. Okradają nas po trzykroć – podatkami, inflacją i, za chwilę, „Nowym Ładem”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj