Sennholz: Dwa oblicza moralności

W życiu osobistym kochamy nasze dzieci. Są one dumą każdej matki i pociechą każdego ojca. Uczymy ich cnót i pracy oraz przywiązujemy ich do siebie opieką i troskliwością. Jednak jako członkowie ciała politycznego obciążamy je długami, trylionami dolarów, zmuszając je do spłat tych długów lub utraty honoru przez bankructwo

Hans Sennholz (foto. internet)
PAFERE WIDEO

Zagadki życia nie jesteśmy w stanie rozwiązać. Urodziliśmy się, ale nie wiadomo dlaczego? W pewnym momencie musimy umrzeć, ale nie wiadomo kiedy, gdzie i jak. Wszystko o co możemy pytać to: „Czego człowiek szuka w życiu? Czego człowiek chce od życia?”

Prawdopodobnie w dzisiejszym świecie najważniejszy sens ma dla nas bycie wolnym, niezależnym, szczęśliwym, robienie tego na co się ma ochotę, bez żadnych ograniczeń i przymusów. Jednakże w rzeczywistości napotykamy na całkowitą zależność pojedynczego człowieka od grupy. Żywność, odzież, schronienie, transport i szkolnictwo to potrzeby, które mogą być zaspokojone przez poszczególne jednostki współpracujące ze sobą w skrupulatnym podziale pracy. Zależymy więc od innych prawie w każdej dziedzinie naszego życia. Na ile możemy być wolni i niezależni od tych, którzy otaczają nas przez większą część dnia?

To pytanie dotyczące granic naszej wolności zajmowało teologów i filozofów przez całe stulecia. Niektórzy z nich twierdzą, że nowoczesne społeczeństwo nie może tolerować indywidualnej nieograniczonej wolności z powodu ograniczonej przestrzeni i środków. Inni natomiast żądają tej nieograniczonej wolności z powodu komplikacji i zawiłości współpracy w szczegółowym podziale pracy. Jedna z odpowiedzi, raczej przekonywująca, oparta jest na definicji wolności. Aby każdy człowiek szukający bezpieczeństwa, szczęścia i możliwości robienia tego co chce mógł cieszyć się takim samym zakresem wolności, moja własna wolność musi być ograniczona wolnością innych, tak jak wolność innych ludzi musi być ograniczona moją wolnością. Musimy zawsze myśleć o innych. Nie możemy ograniczać wolności innych i nie możemy robić krzywdy innym ludziom.

Większość z nas przestrzega tych praw. W naszych osobistych związkach próbujemy być rozważni, troskliwi, uprzejmi i rozsądni. Pomagamy sobie nawzajem na wiele sposobów, jesteśmy dobrymi samarytanami, ofiarujemy pomoc ludziom, którzy jej potrzebują; jednak w naszym politycznym działaniu postępujemy jak złodzieje i rozbójnicy. Bez żadnych skrupułów zagarniamy dochody i własność innych. W rzeczywistości są to dwa różne sposoby zachowania, dwie kategorie moralności: jedna w naszych osobistych związkach a druga w politycznym działaniu.

Polityka jest to konflikt interesów występujący pod szyldem rywalizacji zasad. Aby być prawnikiem należy studiować prawo; aby zostać lekarzem musimy studiować medycynę; aby być stolarzem trzeba uczyć się rzemiosła; jednak by zostać politykiem należy tylko mieć świadomość swoich własnych interesów oraz interesów swoich wyborców.

Jako wyborcy żyjemy w podobnej moralności dotyczącej naszych politycznych decyzji. Zagarniamy tak wiele korzyści i przywilejów jak wiele możemy – zawsze na czyjąś niekorzyść. Narzucamy jednocześnie tyle ograniczeń na innych obywateli ile jesteśmy w stanie.

Kiedy ktoś umrze w naszym sąsiedztwie płaczemy razem z wdową i jej dziećmi. Honorujemy śmierć i pocieszamy żyjących. Uważamy za nasz obowiązek pomóc tym, którzy tej pomocy potrzebują. Może ona sięgać naszych największych możliwości i wpływów. Jednak jako członkowie politycznego ciała wysyłamy detektywów i podatkobiorców w celu zagarnięcia większości ich własności. W ciągu wielu lat skonfiskowaliśmy aż 77% ich własności poprzez federalne podatki (w USA – przyp. red.); obecnie pobieramy 55%. Niemały procent zabieramy również przez stanowe podatki.

Jako członkowie politycznych partii, związków zawodowych czy unii pracowniczych szukamy własnego dobra kosztem innych ludzi. Działamy jak głodne tygrysy w prywatnej sprawie licząc na większość głosów od wdów, sierot, kobiet i dzieci oraz mniejszości narodowych. Zagłębiamy się w politykę w celu powiększenia własnych fortun. Wstępujemy do związków zawodowych aby walczyć o prawa i przywileje, zapisujemy się do unii pracowniczych w celu zarobienia więcej przy mniejszym nakładzie pracy. W wypadku konfliktu między związkiem zawodowym a pracodawcą jesteśmy w stanie obstawić zakład pracy strajkującymi robotnikami i użyć brutalnej siły przeciw współpracownikom, pracodawcom i ich klientom.

Różnica między prywatnym a politycznym życiem jest bardzo widoczna w zachowaniu się furmana, który jako wierny członek swojej wspólnoty religijnej uczestniczy w niedzielnej Mszy Świętej a jako członek lokalnej akcji blokuje ruch uliczny w poniedziałek, rzuca cegłami w przejeżdżające ciężarówki, przecina opony samochodów tych, którzy nie chcą strajkować. Podobnie zorganizowany hutnik, robotnik portowy, kierowca autobusu czy górnik może uczestniczyć we Mszy Świętej w niedzielę, a napadać na niezależnych pracowników w poniedziałek. Pracownicy szpitali mogą dbać o chorych prawie przez cały rok a skrzywdzić ich w czasie załatwiania transakcji.

W życiu osobistym kochamy nasze dzieci. Są one dumą każdej matki i pociechą każdego ojca. Uczymy ich cnót i pracy oraz przywiązujemy ich do siebie opieką i troskliwością. Jednak jako członkowie ciała politycznego obciążamy je długami, trylionami dolarów, zmuszając je do spłat tych długów lub utraty honoru przez bankructwo. Cieszy nas wydajność tego wspaniałego aparatu produkcji, który nasi przodkowie zostawili nam w spadku, ale jest on niewystarczający dla zaspokojenia naszych przyjemności. Deficyty zjadają w zasadzie ten aparat i nasze dzieci będą musiały pracować za mniejsze wynagrodzenie i egzystować na niższym poziomie. Inflacja i dewaluacja pieniądza niszczy jego siłę nabywczą, również oszczędności naszych dzieci. Jako rodzice tworzymy spadki dla naszych dzieci; jako beneficjenci tzw. Opieki Medycznej – trwonimy je.

Rzeczywiście są to dwa rodzaje zachowań, dwie kategorie moralności. W życiu osobistym próbujemy być dobroczynni czyli robić to co jest właściwe. Możemy pomóc obcemu człowiekowi, być gotowymi do wsparcia sieroty czy wdowy i dać chleb głodnemu. Jako członkowie politycznych ciał możemy działać jak banda rozbójników czających się na drodze w celu obrabowania przechodniów.

Hans Sennholz

Powyższy tekst po raz pierwszy w polskim tłumaczeniu ukazał się w 2001 na Stronie Prokapitalistycznej. Publikujemy go w ramach Biblioteki Wolnorynkowej Online. Data dodania na stronie PAFERE 26 XI 2016r. 

Poprzedni artykułSpontaniczny porządek a polityka
Następny artykułEkonomia, polityka i etyka w jednym kursie
Hans F. Sennholz (ur. 3 lutego 1922, zm. 23 czerwca 2007) – niemiecki ekonomista zaliczany do grona znaczących przedstawicieli austriackiej szkoły nauk ekonomicznych obok swego mentora Ludwiga von Misesa oraz noblisty Friedricha Hayeka. Studiował w Niemczech oraz w USA na uniwersytecie New York University u Ludwika von Misesa. W roku 1956 został profesorem ekonomii w Grove City College (Pensylwania, USA), gdzie działał do roku 1992. W tym czasie przyjął stanowisko prezesa fundacji Foundation for Economic Education w Irvington on Hudson NY, które zajmował do roku 1997.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj