Pełne welfare state czyli utopia zrealizowana

Ten tekst dedykuję wszystkim tym, którzy nadal sądzą, że komunizm to wspaniała idea, tylko ludzie wciąż ją chrzanią. Opamiętajcie się. Komunizm bez błędów i wypaczeń to utrata sensu życia, to śmierć na haju, jak szczur z elektrodą szczęścia w mózgu

foto. pixabay.com
PAFERE WIDEO

Krytykujemy komunizm za utopijność, za doprowadzenie ludzi do nędzy, za ograniczanie wolności jednostkom. Nie krytykujemy komunizmu za jego obietnice, bo uważamy je za niemożliwe do spełnienia, ale czy tym samym nie uznajemy tych obietnic za dobre?

W świetlanej komunistycznej przyszłości każdy ma pracować tyle ile może, a korzystać z owoców pracy innych wedle swoich potrzeb. Będzie panował dobrobyt i powszechne szczęście. Czyż to nie wspaniała obietnica? Czyż nie to ofiarował Bóg Adamowi i Ewie w Raju? Tyle mówi teoria. Z praktyką gorzej, bo wszystko co przeżyliśmy w Peerelu i wszystko co dzieje się w obecnych państwach komunistycznych jest jednym wielkim zaprzeczeniem tych obietnic, jest – jakby to powiedzieć w nowomowie – „jednym wielkim błędem i wypaczeniem szczytnych idei MELSa (Marxa Engelsa Lenina Stalina)”.

Czy więc nie mamy szans poznać jak w praktyce wyglądałby komunizm bez „błędów i wypaczeń”? Chyba nie, bo jak mówi przysłowie „po wprowadzeniu komunizmu na pustyni, zabraknie tam nawet piachu”. Jednak Bóg w swej Opatrzności spowodował, że powstało na świecie państwo komunistycznego dobrobytu, które możemy dokładnie poznać, a w ten sposób empirycznie sprawdzić co przynosi ludziom prawdziwy „komunistyczny raj”. Czy i tym razem będziemy mieć do czynienia z oksymoronem? Czy zrealizowanie obietnic rzeczywiście da obywatelom komuny szczęście?

Państwem, które wybrał Bóg, by pokazać ludziom co daje zrealizowanie komunizmu bez wypaczeń, jest Nauru. Mało kto o nim słyszał, bo to niewielki atol na zachodnim Pacyfiku. Musi tak być, bo tylko niewielka skala „komunistycznego raju” i kapitalistyczne otoczenie (Australia) pozwoliło na dłuższe trwanie tego eksperymentu (obecnie dobiegł on już końca), ale po kolei.

Władze Nauru stworzyły najbardziej opiekuńcze państwo na świecie. Jak to możliwe, że marksistowska utopia funkcjonuje (czy raczej funkcjonowała) bez KGB, gułagów, nędzy? Za to z darmową opieką lekarską, pracą dla każdego, darmowymi szkołami? Otóż mieszkańcy Nauru posiedli swego rodzaju perpetuum mobile dzięki któremu zrealizowali ideały komunizmu.

Wszystkich zainteresowanych muszę rozczarować (albo pocieszyć) – na Nauru nie wynaleziono prawdziwego perpetuum mobile. Ta wysepka-państwo o powierzchni 20 km kwadratowych posiadła coś innego – największe na świecie (no prawie) złoża fosforytów, które spełniały rolę quasiperpetuum mobile. Piszę w czasie przeszłym – posiadała – bowiem quasiperpetuum mobile (jak przystało na quasi) szlag trafił, złoża się wyczerpały i kraj z bogatego stał się bankrutem. Ale zanim się wyczerpały było zupełnie „odlotowo” i gdyby się nie wyczerpały nadal by tak było.

Zacznijmy jednak od początku. Odkryta przed 200 laty wyspa do 1968 roku była od kogoś zależna, więc to obcy delektowali się fosfodolarami. W słynnym roku 1968 Nauru stało się niepodległym krajem (we wspólnocie brytyjskiej) i zaczęła się „idylla” – kopalnie fosforytów znacjonalizowano, a wszyscy obywatele Nauru stali się pracownikami państwowymi. Rząd jest zresztą jedynym pracodawcą do dzisiaj. Dzięki subwencjom wszystko, ale to absolutnie wszystko, można było uzyskać za darmo lub za minimalną opłatą. Mieszkania, światło, telefony, szkoły (także prywatne zagraniczne), transport lotniczy, szpitale (także zagraniczne) fundowało państwo. Waluty krajowej nie ma do dziś. Po co? Wystarczy australijski dolar.

Komuna Marzeń

Ktoś zdał na Harvard, ale nie miał pieniędzy na czesne? Proszę bardzo – rząd wyciągał i dawał. Ktoś potrzebował operacji u najdroższego chirurga świata? Proszę bardzo – rząd fundował. Ktoś coś tam, coś tam? Proszę bardzo – rząd to był najlepszy wujek na świecie, lepszy od wujka Sama. Na Nauru wszyscy żyli lepiej niż tzw. amerykańska middle class. Ponad dwa samochody na rodzinę, po kilka komputerów, telewizorów, kuchenek mikrofalowych itd. na jedno mieszkanie.

Teraz dochodzimy do odpowiedzi na zasadnicze pytanie postawione na początku artykułu. Czy taki dobrobyt niewymagający niczego od ludzi okazał się korzystny? Na Nauru skutki spełnionego, skutecznego welfare state można obserwować jak w laboratorium. I co się okazuje? Skutki komunistycznego dobrobytu są straszne, kto wie czy nie straszniejsze od normalnego, zwykłego komunistycznego terroru. A więc tak: średnia długość życia na Nauru to 55 lat (w 1979 żyło 8 tysięcy rdzennych mieszkańców obecnie 7 tysięcy), cukrzyca (drugie miejsce na świecie), miażdżyca, nerwice, choroby serca i układu krążenia, nadwaga (u 90% obywateli). Średnia waga 19-latków to około 120kg!! I bynajmniej nie chodzi tu o masę mięśniową. Oto spełniony komunistyczny raj, który okazał się piekłem, tym straszniejszym, że prawie niemożliwym do dobrowolnego zostawienia. Gdyby nie koniec złóż fosforytów, mieszkańcy Nauru zmarliby wszyscy, a nie porzucili swej ukochanej zabójczej utopii, jak szczur z zamontowaną elektrodą w ośrodku przyjemności mózgu, który, stwierdziwszy, że naciśnięcie dźwigienki zamykającej obwód przyprawia go o ekstazę, naciska ją bez przerwy aż do śmierci z głodu.

Porównując do naszego podwórka. Tak żałujemy np. dzielnego rotmistrza Pileckiego skazanego na karę śmierci przez stalinowski reżim, ale czy taka śmierć nie była lepsza niż hipotetyczna śmierć tegoż rotmistrza w „dobrym”, spełnionym komunizmie w wieku 55 lat z wagą np. 250 kg? Nonkonformistyczny Herbert nie mógł znaleźć pracy i przymierał głodem, ile by napisał i kim by był, gdyby Polska przypominała Nauru? Możemy się tylko cieszyć (takie szczęście w nieszczęściu), że nasza peerelowska gospodarka była gospodarką niedoboru, dzięki temu zbankrutowała dosyć łagodnie i nastał trochę normalniejszy system.

A co z Nauru dzieje się po obudzeniu z kilkudziesięcioletniego snu?

Sytuacja jest jak po wytrzeźwieniu, jak po zakończeniu „odlotowego” działania narkotyku. Kac i głód. Organizm okazał się kompletnie wyniszczony wieloletnim, nieprzerwanym „braniem”. Dały o sobie znać ze zdwojoną mocą wszystkie wady komunistycznej gospodarki.

Rozrzutność, marnotrawstwo, krótkowzroczność władzy doprowadziły do tego, że państwo stało się bankrutem. Oto przykłady: fundusz mający zapewnić dobrobyt po apokalipsie końca wydobycia zaliczył same inwestycyjne pudła (lasy w USA, biurowce w Australii), Air Nauru posiadał aż 5 Boeingów (fizycznie nie mieściły się na wyspie!!!), za remonty kiepsko zbudowanego wieżowca rządowego w Melbourne władze zapłaciły 40 mln dolarów (budowa kosztowała 45 mln) itd. Od lat osiemdziesiątych budżet Nauru co roku miał deficyt rzędu kilkuset mln dolarów (finansowały go ochoczo zagraniczne banki, Nauru miało czym spłacać). Bezmyślnie roztrwoniono całe wielomiliardowe bogactwo atolu. Zostały po nim tylko zdewastowane tereny wydobywcze na mikroskopijnej przecież wysepce.

A teraz wyobraźmy sobie szok ludzi. Nagle za wszystko muszą płacić (w ogóle płacić, albo płacić prawdziwe ceny) – prąd, paliwo, jedzenie, ubrania, lekarstwa itd. itd. Nagle dobry wujek wyjechał.

Tak wygląda koniec komunistycznego raju. Jednak myliłby się ktoś sądząc, że szyld państwa również jest marksistowski. Na herbie Nauru czytamy: „GOD’S WILL FIRST”, czyli: „Najpierw wola Boga”. Być może jest to jakieś ostrzeżenie przed rządami chadecji? Na pewno cała historia wzlotu i upadku Nauru ostrzega nas, mocniej niż wszystkie teoretyczne obliczenia i fikcyjne przykłady, przed wkraczaniem na drogę państwa opiekuńczego. Zaś wszystkim wątpiącym naocznie ukazuje, iż problemy z jakimi obecnie boryka się Europa nie polegają na zbyt małej, lecz właśnie na zbyt dużej opiece państwa. Szczególnie jeśli przypadek Nauru zestawimy z dalekowschodnimi tygrysami. Uczmy się więc na cudzych błędach i na cudzych… sukcesach.

Ten tekst dedykuję wszystkim tym, którzy nadal sądzą, że komunizm to wspaniała idea, tylko ludzie wciąż ją chrzanią. Opamiętajcie się. Komunizm bez błędów i wypaczeń to utrata sensu życia, to śmierć na haju, jak szczur z elektrodą szczęścia w mózgu.

Witold Świrski

Powyższy tekst był pierwotnie opublikowany na Stronie Prokapitalistycznej. Data dodania na stronie PAFERE: 1 lutego 2009r. 

Poprzedni artykułDlaczego idee Johna Locke’a są nam dziś potrzebne bardziej niż kiedykolwiek
Następny artykułPrzyszłość własności prywatnej pod znakiem zapytania?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj