Moralny aspekt wolnej przedsiębiorczości

Muszę przyznać, że postrzegam atmosferę zaawansowanego Państwa Opiekuńczego jako pod każdym względem bardziej materialistyczną niż w przypadku społeczeństwa wolnej przedsiębiorczości. To drugie bowiem nie tylko daje jednostkom znacznie większy zakres możliwości służenia swoim współobywatelom poprzez dążenie do celów czysto materialnych, lecz także znacznie większe możliwości realizacji celów innego rodzaju, które uznają za ważniejsze

Fryderyk August von Hayek (Foto.: Adam Smith Institute)
PAFERE WIDEO

Niniejszy artykuł to zapis wystąpienia Fryderyka Augusta von Hayeka na konferencji poświęconej duchowemu i moralnemu znaczeniu wolnej przedsiębiorczości, zorganizowanej przez Krajowe Stowarzyszenie Wytwórców – 6 grudnia 1961 r.

Działalność gospodarcza zapewnia nam materialne środki potrzebne do realizacji wszelkich naszych celów. Większość podejmowanych przez nas indywidualnych wysiłków polega na oferowaniu takich środków innym ludziom, aby oni również – w ramach wymiany – dostarczyli nam czegoś, czego potrzebujemy do urzeczywistnienia własnych celów. To zaś, że możemy dowolnie wybierać cele, do których będziemy dążyć, wynika wyłącznie stąd, iż mamy swobodę wyboru owych środków.

Wolność gospodarcza jest więc nieodzownym warunkiem wszelkiej innej wolności, natomiast wolna przedsiębiorczość stanowi konieczny fundament, a zarazem następstwo, wolności osobistej. Omawiając zatem zagadnienie moralnego aspektu wolnej przedsiębiorczości nie będę ograniczał się wyłącznie do problemów życia gospodarczego, lecz poruszę też kwestię relacji między wolnością i moralnością.

Pod pojęciem wolności rozumiem w tym kontekście, w myśl wspaniałej anglosaskiej tradycji, niezależność od arbitralnej woli innych ludzi. Jest to klasyczna koncepcja wolności ujętej w ramy prawa stanowionego. Opisuje ona stan rzeczy, w którym człowiek może zostać poddany przymusowi tylko wtedy, gdy wymagają tego ogólne zasady prawne, równo odnoszące się do wszystkich, a nigdy wskutek uznaniowej decyzji podmiotu sprawującego władzę.

Relację między tą wolnością a wartościami moralnymi cechuje wzajemne powiązanie i złożoność. W związku z tym muszę ograniczyć się do wyłuszczenia w swoiście telegraficznym skrócie najistotniejszych elementów tego zagadnienia.

Przypomnijmy sobie wiekowe już odkrycie, że moralność i wartości moralne rozwijają się wyłącznie w warunkach wolności oraz że, na ogół, moralność społeczeństwa i poszczególnych jego klas odznacza się wysokimi standardami tylko, gdy doświadcza ono wolności w sposób długotrwały i proporcjonalnie do jej zakresu. Innym znanym od dawna spostrzeżeniem jest natomiast to, że wolne społeczeństwo będzie funkcjonowało sprawnie tylko, jeżeli swobodzie działania towarzyszyć będą silne przekonania moralne, a zatem – że cieszyć się wolnością będziemy mogli tylko tam, gdzie jest już ona solidnie zakorzeniona. Pragnę nadmienić przy tym, iż sprawne funkcjonowanie wolności wymaga nie tylko mocnych standardów moralności, ale też moralności szczególnego typu. Istnieje bowiem możliwość, że wolne społeczeństwo rozwinie takie standardy moralności, które, w przypadku ich upowszechnienia, doprowadzą do zniszczenia wolności, a wraz z nią podstawy wszelkich wartości moralnych.

Zapomniane prawdy

Zanim jednak rozwinę tę uwagę, a odnosi się ona do rzeczy na ogół nierozumianej, muszę pokrótce przedyskutować dwie stare prawdy, które powinny być wszystkim znane, lecz często się o nich zapomina. To, że wolność jest matrycą konieczną do rozwoju wartości moralnych – i to nie jednej, ale wszystkich – jest niemal oczywiste samo przez się. Tylko tam, gdzie człowiek ma wybór, oraz wynikającą zeń odpowiedzialność, może on utwierdzać owe wartości, przyczyniać się do ich dalszego rozwoju i zyskiwać uznanie za zasługi moralne. Posłuszeństwo ma wartość moralną tylko, gdy wynika z wyboru, a nie z przymusu. Nasze poczucie moralności przejawia się z kolei w tym, jak szeregujemy różne cele oraz jak w sposób nieustanny interpretujemy i stosujemy ogólne zasady moralne w konkretnych sytuacjach i przez to tworzymy określone wartości.

Brak mi tu czasu, aby pokazać, jak opisane wyżej czynniki przyczyniły się do tego, że wolne społeczeństwa z reguły cechuje postawa szacunku wobec prawa, a także jak w czasach obecnych to właśnie one stały się źródłem wszystkich wielkich ruchów humanitarnych mających na celu czynną pomoc słabym, chorym i uciskanym. W sposób analogiczny społeczeństwa pozbawione wolności charakteryzują się niezmiennie lekceważącym stosunkiem do prawa, bezdusznością względem cierpiących, a nawet solidarnością ze złoczyńcą.

Konieczne jest teraz spojrzenie na drugą stronę medalu. Jasne powinno być, że owoce wolności zależą od wartości, jakimi kierują się wolne jednostki. Nie da się stwierdzić, że wolne społeczeństwo zawsze i w sposób konieczny rozwinie wartości, które będziemy aprobować, bądź, jak się przekonamy, że utrzyma wartości sprzyjające obronie wolności. Jedyne, co jesteśmy w stanie stwierdzić, to że wartości, przy jakich trwamy, są wytworem wolności – w szczególności zaś wartości chrześcijańskie, których utwierdzenie dokonało się poprzez skuteczny opór ludzi wobec przymusu ze strony państwa – oraz że samo istnienie instrumentów zabezpieczających naszą wolność osobistą zawdzięczamy pragnieniu możności podążania za własnymi przekonaniami moralnymi. Zapewne możemy też dodać do tego spostrzeżenie, iż tylko społeczeństwa, które utrzymują wartości moralne w swej istocie podobne do naszych, zdołały zachować swą wolność, inne natomiast doświadczyły jej zaniku.

Wszystko to wyraźnie uzmysławia nam, dlaczego tak istotne jest, aby wolne społeczeństwo opierało się na silnych przekonaniach moralnych, a także – jeżeli pragniemy utrzymać naszą wolność oraz moralność – iż powinniśmy czynić wszystko co w naszej mocy, by propagować właściwe przekonania dotyczące moralności. Głównym problemem, jaki pragnę w tym miejscu poruszyć, jest jednak błędny pogląd, zgodnie z którym ludzie najpierw muszą stać się dobrzy, aby można było obdarować ich wolnością.

Prawdą jest, że bardzo nieprzyjemnie byłoby żyć w wolnym społeczeństwie pozbawionym fundamentu moralnego. Jednocześnie jednak nadal byłoby ono lepsze od społeczeństwa pozbawionego zarówno wolności, jak i moralności, ponieważ dawałoby ono przynajmniej nadzieję na stopniowe wykształcenie się przekonań moralnych, co w warunkach zniewolenia byłoby niemożliwe. Obawiam się, że w tej kwestii zdecydowanie nie zgadzam się z Johnem Stuartem Millem, według którego dopóki ludzie nie osiągną zdolności dążenia ku własnej poprawie drogą przekonania lub perswazji, dopóty „nie ma dla nich nic lepszego niż ślepe posłuszeństwo dla jakiegoś Akbara lub Karola Wielkiego, jeśli mają szczęście go znaleźć”1. Uważam, że w tym kontekście T.B. Macaualy wyraził się znacznie mądrzej, gdy, nawiązując do dawniejszej tradycji, pisał: „wielu polityków naszych czasów ma w nawyku twierdzić jako rzecz oczywistą, iż żaden naród nie może być wolny, zanim nie nauczy się korzystać z wolności. Maksyma ta przystaje raczej głupcowi ze starej opowieści, który to postanowił nie wchodzić do wody, dopóki nie nauczy się pływać. Gdyby ludzie mieli czekać na wolność, aż nauczą się być mądrzy i dobrzy, to w istocie czekaliby w nieskończoność”2.

Rozważania moralne

Muszę przejść teraz od tego, co stanowi jedynie potwierdzenie starych mądrości, ku kwestiom bardziej krytycznym. Jak już stwierdziłem, wolność wymaga do sprawnego funkcjonowania przyjęcia przez społeczeństwo nie tylko silnych, ale i konkretnych przekonań moralnych. Nie twierdzę jednak, że rozważania natury utylitarystycznej przyczynią się w jakimś stopniu do zmiany poglądów etycznych na określone kwestie. Nie chodzi też o to, że, jak ujął to Edwin Cannan, „spośród dwóch zasad, Sprawiedliwości i Ekonomiczności, Sprawiedliwość jest ostatecznie tą słabszą (…) Osąd ludzkości odnośnie do tego, co jest sprawiedliwe, zmienia się, a (…) jednym z czynników powodujących ową zmianę jest to, że ludzkość od czasu do czasu odkrywa, iż to, co w danej kwestii jawiło się dotychczas jako sprawiedliwe i słuszne, jest – czy też zawsze było – nieekonomiczne”3.

To stwierdzenie prawdziwe i ważne, aczkolwiek nie wszyscy odbiorą je jako komplement. Pragnę raczej podkreślić pewne ogólne idee, które w moim odczuciu stanowią istotny i decydujący o przetrwaniu wolnego społeczeństwa warunek. Dwie najważniejsze to odpowiedzialność osobista oraz uznanie, że sprawiedliwy jest taki system, w którym wynagrodzenie każdej osoby odpowiada wartości, jaką inni widzą w oferowanych przez nią usługach – a nie w estymie, jaką ogólnie darzy się daną osobę za jej postawę moralną.

Odpowiedzialne jednostki

Jako że muszę omówić ów pierwszy element dość skrótowo, będzie to trudne. Ostatnimi czasy głównym obiektem moich zainteresowań jest historia niszczenia wartości moralnych przez błędy naukowe, także w kontekście dziejów najnowszych. Zapewne wiedzą państwo, że każdy uczony, który pracuje nad jakimś problemem, postrzega dany temat jako najważniejszy na świecie, dlatego postaram się przeanalizować odnośne zagadnienie możliwie najkrócej.

Wolne społeczeństwa zawsze charakteryzowała silna postawa osobistej odpowiedzialności. Pozwalały one działać jednostkom według własnej wiedzy i przekonań, a rezultaty tych działań traktowały jako coś należnego owym jednostkom. Celem takiego układu było sprawienie, aby ludziom opłacało się postępować racjonalnie i rozsądnie, a także przekonanie ich, że to, co osiągną w życiu, zależy głównie od nich samych. Ten drugi pogląd nie jest do końca słuszny, aczkolwiek z pewnością znacznie przyczynił się do rozwoju takich cech, jak inicjatywa i rozwaga.

Pod wpływem osobliwego nieporozumienia przyjęło się jednak uważać, że idea odpowiedzialności osobistej upadła wraz z rozwojem wiedzy na temat tego, jak określone kategorie przyczyn wpływają na różne zdarzenia, a w szczególności na ludzkie działanie. Zapewne prawdą jest, że pogłębieniu uległo nasze rozumienie rodzajów okoliczności oddziałujących na ludzkie działanie – ale nic ponadto. Nie możemy bowiem stwierdzić, że dane świadome działanie jakiegokolwiek człowieka jest koniecznym rezultatem precyzyjnie określonych okoliczności bez związku z jego osobowością ukształtowaną w toku całego jego życia. Z tej ogólnej wiedzy czynnikach wpływających na ludzkie działanie, korzystamy chociażby podczas oceny, czy dane postępowanie należy pochwalić, czy ukarać – a czynimy to, aby skłonić ludzi do postępowania w pożądany sposób. Nasze przekonanie dotyczące odpowiedzialności opiera się właśnie na tym ograniczonym determinizmie (na tyle, na ile faktycznie uzasadnia to nasza wiedza). Pogląd, jakoby przypisywanie jednostce odpowiedzialności za jej czyny było bezużyteczne, mógłby wyrastać wyłącznie z wiary w jakąś metafizyczną jaźń znajdującą się poza łańcuchem przyczynowo-skutkowym.

Presja opinii

Pomimo swego niewyszukanego charakteru błędne myślenie leżące u podstaw tego rzekomo naukowego poglądu dogłębnie przyczyniło się do podkopania głównego narzędzia, za pomocą którego społeczeństwo kształtowało pożądane postawy wśród swoich członków. Chodzi tu mianowicie o presję opinii skłaniającą ludzi do przestrzegania reguł gry. Zaowocowało to zjawiskiem, które wybitny psychiatra dr T.S. Szasz potępił jako „mit choroby psychicznej”4. Zapewne nie odkryliśmy jeszcze najlepszego sposobu uczenia ludzi, jak żyć zgodnie z regułami czyniącymi życie społeczne znośnym. Mam jednak pewność, że przy obecnym poziomie naszej wiedzy nigdy skutecznie nie zbudujemy wolnego społeczeństwa, jeśli nie będziemy odwoływać się do presji pochwał i kar, w ramach której jednostki nie tylko są odpowiedzialne za własne czyny, lecz także ponoszą konsekwencje nawet najmniejszych błędów.

Jeżeli jednak w wolnym społeczeństwie istotne jest, aby estyma, jaką darzą danego człowieka inni, zależała od zgodności jego postępowania z prawem moralnym, to równie ważne jest, by korzyści materialne nie zależały od opinii innych na temat jego charakteru moralnego, lecz od wartości, jaką przypisują oferowanym im przez niego konkretnym usługom. Stwierdzenie to prowadzi do mojej drugiej zasadniczej uwagi: idea sprawiedliwości społecznej, którą należy pielęgnować, jeżeli zależy nam na przetrwaniu wolnego społeczeństwa. Kwestia ta stanowi główną kość niezgody między obrońcami wolności i kolektywistami. Jednakże podczas gdy zwolennicy socjalistycznej koncepcji sprawiedliwości dystrybutywnej mówią o niej w sposób obszerny i dobitny, ich adwersarze niepotrzebnie wzbraniają się przed dosadnym przedstawieniem implikacji swojego ideału.

Dlaczego wolność?

Tymczasem fakty są proste: pragniemy wolności jednostki, ponieważ tylko dzięki swobodzie wyboru swoich działań, będzie ona mogła korzystać z całego swego unikalnego zasobu informacji, umiejętności i zdolności, których nikt inny nie byłby w stanie w pełni dostrzec. Aby umożliwić jednostce nieograniczony rozwój jej potencjału, musimy pozwolić jej działać wedle własnej oceny szans i prawdopodobieństwa. Jako że nie wiemy tego, co wie jednostka, nie możemy stwierdzić, czy jej decyzje były uzasadnione, ani też czy jej sukces lub porażka były wynikiem jej własnych wysiłków i przewidywania, czy szczęścia. Innymi słowy musimy patrzeć na rezultaty, a nie intencje lub motywy, i pozwolić jednostce działać zgodnie z własną wiedzą, a także, koniecznie, pozwolić jej zatrzymać to, co inni gotowi są jej zapłacić za oferowane usługi – niezależnie od tego, czy naszym zdaniem nagroda ta współgra z jej charakterem moralnym lub estymą, jaką ją darzymy.

Wynagrodzenie odpowiadające wartości usług oferowanych przez daną osobę będzie bardzo często i w sposób nieunikniony niewspółmierne z tym, co sądzimy o niej w kontekście etycznym. Myślę, że jest to główne źródło niechęci wobec systemu wolnej przedsiębiorczości i wołań o „sprawiedliwość dystrybutywną”. Negowanie rozbieżności między szlachetnością i estymą, jaką człowiek może zyskać poprzez swoje działania, a wartością usług, za które mu płacimy, jest nieuczciwe i nieefektywne. Jeżeli będziemy ignorować lub zakłamywać ten fakt, niepotrzebnie uwikłamy się w fałsz.

Nagroda materialna

To, że nagrody materialne nie zależą od tego, czy większość naszych współobywateli lubi nas bądź ceni, jest w mojej ocenie jedną z najlepszych cech wolnego społeczeństwa. Oznacza to bowiem, iż tak długo, jak przestrzegamy ogólnie przyjętych norm, presja moralna może oddziaływać na nas wyłącznie ze strony osób, które sami cenimy, a nie władzy przyznającej nagrody materialne. Istotą wolnego społeczeństwa jest zatem to, że źródłem nagrody materialnej czyni ono akt zaoferowania innym tego, czego pragną, a nie robienia tego, co nam każą. Nie oznacza to bynajmniej, że nie powinniśmy zabiegać o ich szacunek. Nasza wolność opiera się jednak na dwóch rzeczach: na tym, że powodzenie podejmowanych przez nas codziennych wysiłków nie zależy od tego, czy dane osoby nas lubią (lub nasze zasady, religię bądź maniery), oraz na tym, iż to my decydujemy, czy nagrody materialne, jakie inni są gotowi nam przyznać za nasze usługi, są warte naszej pracy.

Rzadko się zdarza, byśmy wiedzieli, czy czyjś nagły, genialny pomysł, przynoszący wielkie korzyści całemu społeczeństwu, jest rezultatem lat badań i inwestycji, czy może owocem chwilowego olśnienia wywołanego przypadkową kombinacją wiedzy i okoliczności. Wiemy jednak, że gdyby chodziło o to pierwsze, odkrywcy temu nie opłacałoby się ryzykować, jeśli ze nie mógłby czerpać zysków ze swojej pracy. A jako że nie jesteśmy w stanie odróżnić jednej sytuacji od drugiej, musimy umożliwić ludziom odnosić korzyści nawet, gdy ich dzieło jest wynikiem przypadku.

Zasługi moralne osoby

Bynajmniej nie pragnę negować, a wręcz chcę podkreślić, że w naszym społeczeństwie ocena moralna człowieka i jego sukces materialny są zbyt mocno powiązane. Musimy być znacznie bardziej świadomi tego, że jeżeli uważamy kogoś za godnego wysokiej nagrody materialnej, to samo w sobie nie uprawnia go do wysokiej oceny moralnej. Mimo iż często mylimy się co do tej kwestii, nie oznacza to, że owo nieporozumienie jest konieczną cechą systemu wolnej przedsiębiorczości – lub że, ogólnie biorąc, system wolnej przedsiębiorczości cechuje się większym materializmem niż inne porządki społeczne. Rzekłbym nawet, iż znacznie mniejszym, które to stwierdzenie prowadzi mnie do mojej ostatniej uwagi.

W rzeczywistości wolna przedsiębiorczość ukształtowała jedyny typ społeczeństwa, które, zapewniając dostatek środków materialnych, daje nam, jeżeli interesują nas wyłącznie kwestie materialne, swobodę wyboru między nagrodami materialnymi i niematerialnymi. Wspomniana przeze mnie postawa, która myli wartość przypisywaną przez innych usługom, jakie oferuje dany człowiek, z należną mu ze względów moralnych estymą, również może przechylić społeczeństwo wolnej przedsiębiorczości ku materializmowi. Z pewnością jednak nie zapobiegnie się temu poprzez oddanie kontroli nad wszelkimi środkami materialnymi pojedynczemu kierownictwu, tj. uczynieniu dystrybucji dóbr materialnych głównym przedmiotem naszych wspólnych wysiłków, co doprowadziłoby do nierozerwalnego powiązania polityki z ekonomią.

Wiele podstaw do wydawania osądów

Oparcie społeczeństwa na wolnej przedsiębiorczości otwiera przed nim drogę do pluralizmu, w którym nie istnieje wyłącznie jeden porządek oceniania innych, lecz obowiązuje wiele różnych służących ku temu zasad. W takich warunkach sukces doczesny nie jest ani jedyną wskazówką, ani pewnym dowodem czyjejś szlachetności. Prawdą bowiem może być to, że okresy dynamicznego wzrostu poziomu bogactwa, podczas których wielu po raz pierwszy doświadcza korzyści płynących z tych przemian, sprawiają, iż społeczeństwo przez jakiś czas skupia się przede wszystkim właśnie na postępie materialnym. W czasach poprzedzających niedawny gwałtowny rozwój Europy wielu członków klas cieszących się co bardziej komfortowym stylem życia zwykło potępiać okresy zwiększonej aktywności gospodarczej jako materialistyczne, mimo iż to właśnie im zawdzięczali oni swój komfort materialny i możliwość zajmowania się mniej przyziemnymi sprawami.

Rezultatem jest postęp kulturowy

Okresy wspaniałej twórczości artystycznej i kulturalnej na ogół następowały po, aniżeli zbiegały się z okresami największego przyrostu bogactwa. Moim zdaniem nie świadczy to o tym, że wolne społeczeństwo musi skupiać się głównie na kwestiach materialnych. Dowodzi to raczej tego, że w warunkach wolności to właśnie ogólnie pojmowana atmosfera moralna, wartości przyświecające ludziom, będą określać podstawowe kierunki ich działalności. Zarówno jednostki, jak i społeczności mogą zwrócić się ku innym celom niż postęp materialny, jeżeli uznają to za słuszne. Tylko poprzez szczere przyznanie, że istnieją inne, często znacznie ważniejsze, cele niż sukces materialny, możemy ustrzec się przed zbytnim materializmem – natomiast dążenie do uzależnienia nagrody materialnej od zasług moralnych z pewnością nie przybliży nas do tego ideału.

Niewątpliwie niesprawiedliwością jest potępianie danego systemu jako materialistycznego z racji faktu, iż, zamiast decydować za nią, pozostawia jednostce swobodę wyboru między zyskiem materialnym a innymi rodzajami osiągnięć. Niewiele wspólnego ze szlachetnością ma idealizm polegający na tym, iż to inni mają zapewniać nam środki do realizacji naszych ideałów. Na uznanie można zasłużyć tylko wtedy, kiedy jednostka ma wybór między poświęceniem celu materialnego na rzecz niematerialnego. W moim odczuciu pragnienie wyzwolenia się od takiego wyboru, a także od wszelkiej potrzeby osobistego poświęcenia, jest mało idealistyczne.

Muszę przyznać, że postrzegam atmosferę zaawansowanego Państwa Opiekuńczego jako pod każdym względem bardziej materialistyczną niż w przypadku społeczeństwa wolnej przedsiębiorczości. To drugie bowiem nie tylko daje jednostkom znacznie większy zakres możliwości służenia swoim współobywatelom poprzez dążenie do celów czysto materialnych, lecz także znacznie większe możliwości realizacji celów innego rodzaju, które uznają za ważniejsze. Musimy jednak pamiętać, że czysty idealizm danego celu staje się rzeczą wątpliwą, jeżeli środki materialne konieczne do jego urzeczywistnienia zostały wytworzone przez innych.

Środki i cele

Na zakończenie mojego wystąpienia pragnę nawiązać do tego, od czego zacząłem. Otóż kiedy występujemy w obronie systemu wolnej przedsiębiorczości, musimy zawsze pamiętać, że zapewnia nam on jedynie środki. To natomiast, co uczynimy z naszą wolnością, zależy wyłącznie od nas. Nie możemy mylić efektywności w zapewnianiu środków z celami, którymi one służą. Społeczeństwo, dla którego podstawową wartością będzie efektywność ekonomiczna, ostatecznie ją zmarnotrawi. Jeżeli ludzie mają w sposób wolny korzystać ze swoich talentów, a w efekcie dostarczać nam środki materialne, których potrzebujemy do realizacji naszych celów, musimy nagradzać ich zgodnie z wartością, jaką rzeczy te mają w naszych oczach. Niemniej jednak, gdy chodzi o ocenę moralną naszych bliźnich, powinna ona zależeć od tego, w jaki sposób wykorzystują środki będące w ich dyspozycji.

Jak najbardziej zachwalajmy bycie użytecznym dla innych współobywateli, jednak nie mieszajmy tego z ważnością celów, do jakich ludzie w ostateczności dążą. Wspaniałość systemu wolnej przedsiębiorczości polega na tym, iż przynajmniej daje on ludziom możliwość, aby poprzez zaopatrywanie bliźnich urzeczywistniali swoje własne cele. Pamiętajmy jednak, że system ten sam w sobie również jest tylko celem, a jego nieograniczone możliwości powinny być wykorzystywane z myślą o celach umiejscowionych poza nim.

Friedrich A. von Hayek

Tłumaczenie: Dawid Świonder

Friedrich A. von Hayek (1889-1992) był ekonomistą i filozofem. Wiele z jego publikacji, jak Droga do zniewolenia (1944) czy Konstytucja wolności (1960), wywarło znaczny wpływ na historię myśli polityczno-społecznej. W roku 1974 przyznano mu nagrodę Banku Szwecji im. Alfreda Nobla w dziedzinie ekonomii za „pionierską pracę w dziedzinie teorii pieniądza i wahań gospodarczych oraz za pogłębioną analizę współzależności zjawisk ekonomicznych, społecznych i instytucjonalnych”. Jako wykładowca pracował we Wiedniu, Londynie i Chicago. Powyższy artykuł pochodzi ze strony fee.org

1 John Stuart Mill, Utylitaryzm – O Wolności, tłum. A. Kurlandzka, wyd. Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2021, s. 103.

2 Thomas Babington, Lord Macaulay, „Milotn” w: Critical and Historical Essays, t. 1, oprac. The Online Library of Liberty, s. 28.

3 Edwin Cannan, The History of Local Rates in England, wyd. P.S. King & Son, Orchard House, Westminster 1912, s. 173.

4 Zob. T.S. Szasz, The Myth of Mental Illness, wyd. Harper & Row, Nowy Jork 1974.

Poprzedni artykułChristopher Lingle: Nawet w Związku Sowieckim nie kontrolowano ludzi tak jak w Singapurze
Następny artykułInterwencjonizm w natarciu

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj