Intelektualista – kim jest, dlaczego ceniony i jaki z niego pożytek?

Zostawmy zakamarki duszy i umysłu intelektualisty. Ciekawsze jest dlaczego normalni ludzie akceptują ich ględzenie, a przecież nigdy nic dobrego z tego nie wynikło?

Foto.: pixabay.com
PAFERE WIDEO

Chciałbym zabrać głos w sprawie która była prezentowana w artykule zatytułowanym „Niby intelektualista, a jednak idiota” prezentowanym 2018-12-05. Mój tekst nie jest polemiką z ww. artykułem, z którym w zasadzie się zgadzam, jest refleksją osoby o zdroworozsądkowym spojrzeniu na świat. To co napisałem kilka ładnych lat temu to nie są jakieś prawdy nagle objawione – tak było, jest i zapewne będzie.

Intelektualista – to człowiek z wykształceniem z reguły wyższym, odległy od spraw gospodarczych, nie prowadzi własnego biznesu, nie jest robotnikiem. Z reguły to literat, artysta, „pracownik naukowy”, dziennikarz.

Koniecznie musi jeszcze spełniać jeden warunek – publicznie zabierać głos jako autorytet w sprawach moralności, polityki, światopoglądu, filozofii, gospodarki. Jego opinia w wyżej wymienionych sprawach nie wynika z posiadanej wiedzy w tych dziedzinach, oparta jest między innymi na poczuciu, że to on wie co jest dobre dla innych, a co nie.
U podłoża jego postawy jest przekonanie o swojej mądrości i co za tym idzie potrzeba dzielenia się i narzucania opinii. Taka postawa zapewne wynika z głęboko ukrytych kompleksów (np. niedowartościowania), braku samokrytycyzmu, syndromu grupowego myślenia, konformizmu, zwyczajnego zarozumialstwa oraz sprofilowanej umysłowości. Pierwiastek materialny jest równie ważny, o ile nawet nie kluczowy. Na przykład „profesor” Bartoszewski był tak zwany nie z powodu uzyskanego tytułu, ale z uwagi na gaże profesorskie jakie uzyskiwał za swoje odczyty w Niemczech i nie tylko.

Intelektualiści to elita zastępcza, samopowielająca się w kolejnych pokoleniach, wykorzystywana przez aparat rządzący do ogłupiania społeczeństwa. I jeszcze jedna istotna obserwacja – specjaliści w swoich dziedzinach często wykazują się zdumiewającym brakiem umiejętności prostego wnioskowania w kategorii przyczyna – skutek w sprawach nie związanych ze swoją profesją.

Zostawmy zakamarki duszy i umysłu intelektualisty. Ciekawsze jest dlaczego normalni ludzie akceptują ich ględzenie, a przecież nigdy nic dobrego z tego nie wynikło? Wszelkie rewolucje, to nie pomysły zwykłych „mas ludowych”, to niemal zawsze było dzieło intelektualistów a przecież wierzenie w ich autorytet nie ma logicznych podstaw.

Przykładowo – profesor wykładający historię nowożytną jest zapewne autorytetem w swojej dziedzinie (np. Rewolucji Francuskiej), ale nie w dziedzinie energetyki i jeżeli on i jego koledzy wyspecjalizowani w kulturze Majów, czy biologii podpisują jakąś petycje odnośnie energetyki atomowej, popełniają ewidentne nadużycie autorytetu, tym gorsze, że robią to jako naukowcy, czyli działają tak jakby „sama nauka” się wypowiadała.

Prawdopodobnie szacunek dla takich „autorytetów” bierze się z braku zaufania tzw. normalnego człowieka we własny zdrowy rozsądek, a także z tego, że nauka jest otaczana mirem, który niesłusznie przenosi się na intelektualistów.

Zostawmy naukowca i weźmy artystę (aktor, piosenkarz, malarz, …). Jest on autorytetem (a i to nie zawsze) w swojej profesji, to znaczy w sztuce. Po prostu umie lepiej wyrażać ludzkie uczucia, tworzyć dzieła, wyrażać cudze poglądy, przemyślenia. Ale jako artysta nie jest nauczycielem, przywódcą politycznym czy filozofem. Szczególnie niebezpieczne jest, gdy takiemu fircykowi przypisuje się prawo do bycia nauczycielem moralności, czy etyki. Z reguły jest przeciwnie, ich moralność pozostawia dużo do życzenia, a ich stosunek do „zwyczajnych” ludzi często jest pogardliwy.

Artyści najbardziej podatni są na zmanipulowanie, w ich działaniu emocje są na pierwszym planie, a tam gdzie rządzą emocje to z reguły wyłącza się rozum.

Łatwość z jaką artyści zyskują autorytet w dziedzinach nie związanych z ich profesją wynika z szacunku jakim się obdarza wartości estetyczne, które artysta zna lepiej niż inni i umie wprowadzać w swoje dzieła. Błąd polega na tym, że ten szacunek odnośnie dzieł przenosi się na samego artystę.

Na koniec należy koniecznie wspomnieć o ważnej kategorii – intelektualiście dziennikarzu. Kiedyś dziennikarz był osobą, która zajmowała się zbieraniem i przekazywaniem informacji. Niestety w ostatnich kilkudziesięciu latach przywłaszczył on sobie funkcję kaznodziei i nauczyciela. Od jakiegoś czasu nie tylko informuje ale uważa, że ma prawo pouczać innych co mają myśleć i jak postępować. Ponieważ dziennikarz ma dostęp do mediów i to co mówi jest rozpowszechniane masowo, jego rola w duraczeniu jest uprzywilejowana.

W świetle powyższych rozważań mógłby ktoś zadać pytanie: „co robić, jak żyć bez opinii i rad intelektualisty?”

Zachować zdrowy rozsądek, wyrabiać sobie opinie konfrontując różne stanowiska, no i przede wszystkim myśleć samodzielnie. Wiadomo, że proces myślenia wymaga sporo wysiłku, ale jeżeli tego zaniechamy, to inni zajmą się „naszym myśleniem” niekoniecznie w naszym interesie.

Poprzedni artykułChcesz rozwiązać problem? Wprowadź ustawę! Politycy o escape roomach
Następny artykułKonkurs Magister PAFERE przedłużony do końca 2019 roku

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj