Kryzys w Wenezueli – tragiczna droga do „Socjalizmu XXI wieku”

Prawdziwy kryzys w Wenezueli nie zaczął się od śp. Hugo Chaveza. On i prezydent Nicolas Maduro, to nieunikniony rezultat ponad 40 lat stabilnego rozwoju gospodarczego, połączonego z nieustannie niszczącą demokrację kulturą polityczną

Temat kryzysu w Wenezueli co jakiś czas powraca na łamy różnych mediów. Ostatnio światową opinię publiczną obiegła informacja o próbie zamachu na prezydenta tego kraju – Nicolasa Maduro. Sam prezydent oskarża o rzekomy zamach opozycję, ta natomiast twierdzi, że cała sprawa została sfingowana.

Coraz częściej też różne organizacje na całym świecie informują o tragicznej sytuacji z dostępem Wenezuelczyków do podstawowych leków. Organizowane są zbiórki na ten cel. Robi się coraz bardziej dramatycznie i obawy o to, czy Wenezuela najgorsze ma już za sobą, nie są bezpodstawne.

Tematem Wenezueli zajął się niedawno publicysta Instytutu Actona, Victor Mata. Autor analizuje przyczyny obecnych problemów tego kraju, cofając się do XX wieku i tam szukając ich początków.

Coś w końcu doprowadziło do tego, że w 1998 roku, mało komu wówczas znany wojskowy, Hugo Chavez, został prezydentem Wenezueli, zapoczątkowując tragiczną epopeję, która trwa do dziś, i której końca nie widać. Zachęcamy do zapoznania się z fragmentami rozważań Victora Maty…

„(…)Prawdziwy kryzys w Wenezueli nie zaczął się od śp. Hugo Chaveza. On i prezydent Nicolas Maduro, to nieunikniony rezultat ponad 40 lat stabilnego rozwoju gospodarczego, połączonego z nieustannie niszczącą demokrację kulturą polityczną. Chavezowski >>Socjalizm XXI wieku<<, kontynuowany obecnie Maduro, jest wytworem czterech dekad korupcji i rozdętej biurokracji, które to demokrację obróciły w totalitaryzm” – pisze Mata.

Jak zauważa dalej, Wenezuela weszła na drogę demokracji w 1958 r., po obaleniu dyktatora Marcosa Péreza Jiméneza. Następnie, do 1998 r., krajem kierowały dwie lewicowe partie polityczne: socjaldemokraci i chrześcijanie społeczni. Wenezuela utrzymywała w tym czasie silną demokrację. Świadczy o tym fakt, że jej instytucje i krajowa władza wykonawcza były w stanie przetrwać kilka prób zamachu stanu. W tym okresie w Wenezueli zbudowano silną gospodarkę; czwartą pod względem wielkości na świecie w 1966 roku, a najbogatszą w Ameryce Łacińskiej w 1968 roku. Jednak podstawy tego bogactwa zasadzały się na poważnej nierówności. Polityczna i biznesowa elita zapomniała o najbiedniejszych i najsłabszych obywatelach.

Mata pisze dalej: „W 1998 r. wybuchł najgorszy kryzys polityczny w ostatnim czasie. Sprzeciwiono się biernej i skorumpowanej administracji oraz nieuczciwemu podziałowi bogactwa. Ten kryzys był widoczny w momencie wyborów. Dwóch z trzech kandydatów na prezydenta pochodziło spoza świata polityki: Irene Sáez, była Miss Universe, i wojskowy – Hugo Chaveza, który pochodził z ubogiej rodziny, ale wykazywał wielką charyzmę i cechy przywódcze. Trzecim kandydatem był polityk Henrique Salas Römer. Kampania wyborcza Chaveza w 1998 roku miała silny populistyczny charakter. W kampanii wyborczej skupiał się on na trzech punktach: po pierwsze, zapowiedział, że pragnie zmian dla Wenezueli. Po drugie, pobudził społeczne niesnaski między bogatymi i biednymi. Winił bogatych ludzi za problemy ekonomiczne biednych. Wojna klasowa była jego sposobem na stworzenie więzi z większością Wenezuelczyków i uzyskanie głosów. Po trzecie, obiecał zmienić konstytucję i zrestrukturyzować inne instytucje. Powiedział, że należy zmienić dotychczasowy system wenezuelski i zastąpić go socjalizmem”.

Jak pisze publicysta Acton.org, Chavez wygrał wybory z 56 procentami głosów. Kiedy objął urząd w 1999 r., cena ropy naftowej wynosiła 7-9 USD za baryłkę. Do 2005 r. cena wzrosła do 100 USD. Przez następną dekadę Chavez wykorzystywał bogactwa płynące ropy niczym bogaty dzieciak, który odziedziczył coś, na co nigdy nie zapracował. Dzięki petrodolarom, przeistoczył Wenezuelę w paternalistyczne państwo, opierając związki społeczne, gospodarcze i polityczne na dotacjach i kupowaniu sumień najuboższych. „Aż do swojej śmierci w 2013 r. Chavez umacniał swój >>Socjalizm XXI wieku<<, podważając demokrację, która pozwoliła mu przejąć władzę i ogłaszając wojny klasowe. W tym samym czasie Chavez wywłaszczył setki firm, większość ich właścicieli i akcjonariuszy pozostawiając bez żadnych rekompensat. (…) Chavez przekazał kontrolę nad tymi firmami swoim politycznym sprzymierzeńcom, którzy nie mieli żadnych kwalifikacji ani doświadczenia w prowadzeniu interesów. Ta zmiana kontroli nad rentownymi wenezuelskimi przedsiębiorstwami i branżami była prawdopodobnie najniebezpieczniejszym działaniem na rzecz gospodarczej przyszłości kraju (naród obecnie odczuwa ujemną stopę wzrostu PKB). Co więcej, Chavez przejął kontrolę nad wymianą walut i podyktował, ile, i w jakim celu ludzie i firmy mogą kupować i sprzedawać. Handel zagraniczny, w wielu sektorach po prostu stanął. W rezultacie Chavez doprowadził do zniszczenia produkcję żywności w Wenezueli”.

Według Maty, dzisiejsza Wenezuela, choć na pozór demokratyczna, posiada system totalitarny. „Według słów kongresmana Juana Miguela Matheusa, jest to rak, który atakuje każdą dziedzinę życia społecznego. Próbując pokazać, jak bardzo ów system jest humanitarny, rząd wypuścił niedawno ponad 50 więźniów politycznych. Ale zniszczenie podstawowych standardów życia jest tragiczne. W Wenezueli około 12 milionów ludzi żyje poniżej jakiegokolwiek minimum egzystencji. Socjolog Maria Gabriela Ponce z Katolickiego Uniwersytetu Andrés Bello w Caracas szacuje, że 61 procent Wenezuelczyków pogrążonych jest w skrajnym ubóstwie. Ponad 63 procent Wenezuelczyków ma tylko jeden codzienny posiłek, a widok ludzi grzebiących w śmieciach na ulicach jest powszechny. Śmiertelność niemowląt znacznie wzrosła. Ponieważ w szpitalach brakuje leków, pacjenci chorzy na raka, padaczkę czy choroby serca, licznie umierają. Firmy produkujące leki nie mają amerykańskich dolarów na zakup surowca. Wielu ludzi jest niedożywionych. Przyszłość miliony dzieci została zrujnowana przez wenezuelski >>Socjalizm XXI wieku<<„.

Mata podsumowuje: „Dzisiejszy kryzys w Wenezueli jest wynikiem trwającej ponad 40 lat polityki skorumpowanych rządów i fałszywych obietnic. Stworzyły one klimat skrajnej zależności ludzi od rządu. Chavez i teraz Maduro mogli manipulować ludźmi tak, jak chcieli – podsycali niepokoje społeczne, niszcząc przy tym ludzką godność. Na horyzoncie nie widać nadziei na polityczne rozwiązania obecnego kryzysu. Rząd Maduro umiejętnie podzielił opozycję i wie jak ją rozgrywać, panując nad społecznymi nastrojami. Tymczasem Wenezuela potrzebuje nowych sposobów myślenia, aby przywrócić prawdziwą demokrację. Potrzebuje nowego pokolenia przywódców politycznych o silnym moralnym charakterze, którzy rozumieją, jak socjalizm prowadzi do korozji i zniszczenia ludzkiej godności”.

Poprzedni artykułKanada – blaski i cienie. Rozmowa z Andrzejem Kumorem
Następny artykułEmerytury i podatki – czy społeczeństwo powinno mieć głos w tych sprawach?

2 KOMENTARZE

  1. Choćbyśmy publikowali tysiące takich relacji, wykładów i popularnych publikacji, nie zmieni to poglądu wypranych mózgów, że „socjalizm jest dobry i zgodny z nauką Pana Jezusa, tylko ludzie są źli i wypaczają go”.

  2. Można zacząć od podniesienia jakości. Co dobrego ma wyniknąć z publikowania prac, których autorzy nie potrafią (lub nie chcą) odróżnić subiektywnej teorii wartości od „skrajnego subiektywizmu” ?
    (Taaak, to było do p. Sebastiana)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj