Pomaganie rolnictwu

PAFERE WIDEO

W lipcu 2015 można było usłyszeć o skargach plantatorów czarnej porzeczki, że ceny skupu spadły do 50 groszy, co czyni uprawę całkowicie nieopłacalną, a spłatę kredytów niemożliwą. W poprzednim roku było to samo. Stąd blokady dróg i żądanie pomocy na wzór ubiegłorocznej. Minister rolnictwa ją przyrzekł; jest też pomysł płacenia tym, którzy zmniejszą powierzchnię upraw.

Argument plantatorów jest taki, że ceny skupu spadły na skutek zmowy w przemyśle przetwórczym. Branża ta, opanowana przez kapitał niemiecki, rzeczywiście zachowuje się jak monopolista. W szczególności, mimo wielokrotnego spadku cen porzeczek, ceny soku w sklepach nie zmalały, lecz wzrosły. Producenci nie starają się też eksportować więcej taniego polskiego soku do krajów zachodnich, gdzie uprawa wypada drożej. Trudno jednak zmowę udowodnić.

Sprawa ma jeszcze drugie oblicze. Popyt na czarną porzeczkę jest stosunkowo sztywny. Co to oznacza, można pokazać na przykładzie bardziej dobitnym, jakim jest cukier.

Z powodu stałości popytu, nawet nieznaczny deficyt pozwala znacznie podnieść cenę, co nieraz spekulanci wykorzystywali, skupując i chowając część produkcji. Z drugiej strony już niewielka nadwyżka produkcji nad popytem powoduje ostry spadek cen. Z tej racji po podporządkowaniu Polski regułom UE ograniczono produkcję cukru. Producenci mają argument, że tylko to pozwala zachować opłacalność, ale dlaczego z tej racji zamknięto właśnie dobre polskie cukrownie, a nie inne?

W przypadku czarnej porzeczki jest podobnie. Niewielka nawet nadprodukcja pozwala przetwórstwu mocno zbić cenę. Tu daje się we znaki ignorancja ekonomiczna rolników. Przy lekkim niedoborze czarnej porzeczki kilka lat temu ceny były bardzo korzystne i wielu pomyślało, że znaleźli złotą żyłę. Zaciągnęli kredyty, a teraz są bliscy bankructwa. Czy jednak państwo – czyli podatnicy – ma podtrzymywać bankrutów? Tym bardziej, że w ten sposób utrzyma się nadprodukcję i zapewni zyski sitwie przetwórców.

Można co najwyżej spytać, dlaczego po zajęciach z ekonomiki rolnictwa w państwowej szkole przyszły plantator nie dowiedział się, co się stanie, jeśli zbyt wielu zainwestuje w uprawę jednego owocu. I oczywiście o to, dlaczego pod pretekstem prywatyzacji doprowadzono do praktycznej monopolizacji przetwórstwa.

Ponieważ branż rolniczych z jakimiś problemami są setki, dosypywanie do nich pieniędzy nie ma sensu. A czyni się to na wielką skalę, dopłacając do hektara i do rozmaitych upraw: właśnie słyszałem o sukcesie znajomego młodego rolnika, który załapał się na jakąś dotację do grochu.

Natomiast miałoby sens nie przeszkadzanie rolnikom. A to się czyni na wielu polach, choćby przez uciążliwe normy i przepisy unijne. Wspomnijmy choćby kwoty mleczne, które przez ubiegłe dziesięciolecie ograniczyły produkcję mleka i przetworów, zawyżając ich ceny. Kwoty te ustalono tak, by Polska nie eksportowała zbyt wiele swojej dobrej żywności. Ostatnio oburzano się słusznie na Rosjan, niszczących importowaną żywność, ale czym w istocie różni się to od nakładania dużych kar na tych, co udoili za dużo mleka albo złowili parę kilo ryb ponad normę?

Poprzedni artykułCo ma wspólnego wózek na zakupy z biurokracją?
Następny artykułPo co nam państwo?
Michał Jerzy Wojciechowski – polski biblista i publicysta, pierwszy katolik świecki w Polsce, który otrzymał tytuł naukowy profesora teologii. Członek Rady Programowej PAFERE.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj