Naprawianie świata zacznijmy od siebie samych

Środowiska ideowej prawicy lubują się w rozważaniach o tym, jak ważną rolę ma odegrać Polska w dziele odbudowy cywilizacji łacińskiej. Jednak również nasza kondycja cywilizacyjna pozostawia bardzo wiele do życzenia.

Masowa demoralizacja ludzi za pomocą mechanizmów „państwa opiekuńczego” nadal zbiera ponure żniwo (foto. pixabay.com)
PAFERE WIDEO

Mimo trzech dekad, jakie minęły od upadku PRL-u, nie udało nam się uwolnić od wielu fałszywych przekonań wpojonych przez socjalistyczną demagogię, a ogromna część naszych rodaków, chrześcijan, nadal popiera projekty i postulaty wywodzące się z socjalizmu, który jest jawnym zaprzeczeniem cywilizacji łacińskiej.

Słodkie kłamstwa zamiast gorzkiej prawdy

Wielu komentatorów życia publicznego bardzo krytycznie odnosi się do kondycji moralnej polskich polityków. Trudno się temu nie dziwić, gdy każdy dzień przynosi nam informacje o kolejnych aferach, skandalach i nadużyciach, jakich dopuszczają się ludzie sprawujący władzę w państwie i samorządach. Należy więc zapytać: Dlaczego polscy wyborcy tak często wybierają nieuczciwych polityków, a odrzucają tych uczciwych? Bo uczciwi politycy mówią ludziom prawdę. Powiedzą szczerze, że obywatelom nie należy się nic za darmo, że bez pracy nie ma kołaczy, że oszczędnością i pracą ludzie się bogacą, a kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje. I ta prawda nie podoba się bardzo wielu naszym rodakom. Oni wolą socjalistów, którzy schlebiają innym i mówią ludziom to, co pragną usłyszeć. Takich, którzy powiedzą wyborcom, że państwo powinno im dostarczać przeróżne dobra i usługi zupełnie za nic, bo przecież ludziom „się należy”.

Dochodzi również do scen gorszących, kiedy polscy wyborcy mówią całkiem jawnie i bez ogródek, że głosuje się na nieuczciwych polityków, „bo ci kradną i tamci kradli, ale ci to się podzielą”. Czy obywatel, który świadomie głosuje na złodzieja, nie staje się współwinnym kradzieży?

Mój patron – św. Marcin zasłynął z tego, że oddał pół płaszcza napotkanemu biedakowi. Dlaczego oddał tylko połowę swojego okrycia, a nie całe? Zrobił tak dlatego, że był on rzymskim wojskowym, więc 50% kosztu nabycia ekwipunku refundowano mu z publicznego skarbu. Jako chrześcijanin nie mógł więc podarować komuś tego, co do niego nie należało. Zupełnie inne wartości wyznają socjaliści, którzy chętnie pomagają drugiemu człowiekowi za pieniądze trzeciego. Bo chrześcijanin pomaga bliźniemu z własnych dóbr, a socjalista z cudzych. Tylko czy chrześcijanie zachęcający ludzi do uczciwej pracy mogą jeszcze wygrać wybory z socjalistami, którzy bezczelnie kupują głosy, wypłacając wyborcom gotówkę z budżetu państwa?

Tymczasem socjalnym demagogom udało się wmówić wielu ludziom, że sprawiedliwie to „po równo”, a instytucje państwowe powinny odbierać dorobek tym, którzy posiadają więcej, i rozdawać tym, którzy posiadają mniej… bo „mamy jednakowe żołądki”. Niewielu zastanawia się nad tym, że państwo daje „za darmo” Kowalskiemu to, co najpierw odebrało przemocą Nowakowi. W ten sposób otrzymywanie pieniędzy bez konieczności podjęcia pracy jest czymś normalnym, a życie na koszt bliźnich, którzy nie wyrażają na to zgody, urosło do przejawu „sprawiedliwości społecznej”. Prawdziwą tragedią jest fakt, że i większość polskiego duchowieństwa głosi, aprobuje, lub ignoruje takie postawy będące w konflikcie z wiarą, której winni być wierni.

Żyjemy z okradania przyszłych pokoleń

Jeśli prześledzimy wyniki kolejnych wyborów, to zauważymy, iż cechą charakteryzującą ogromną część naszych rodaków jest obywatelska niedojrzałość, połączona z brakiem odpowiedzialności za własny kraj. Kierują się oni jedynie krótkowzroczną osobistą korzyścią materialną i wybierają tych polityków, którzy oferują wyborcom kolejne programy socjalne. Socjalistyczni demagodzy doskonale o tym wiedzą i wodzą lud na pokuszenie, odwołując się do najniższych ludzkich popędów, czarując kolejnymi obiecankami. Dochodzi do tego, że wybory zmieniają się w plebiscyty rozdawania „darmowych” prezentów jak na promocji w supermarkecie. I znów niewielu ludzi pyta, skąd państwo weźmie pieniądze na te wszystkie „darmowe” dobrodziejstwa. A bierze z wyprzedaży zasobów naturalnych kraju, podwyższania podatków oraz zadłużania społeczeństwa w instytucjach finansowych czy z innych sposobów okradania. Z niedawnych wyliczeń opublikowanych przez red. Tomasza Cukiernika wynika, iż całkowity dług Polski, liczony razem z państwowymi zobowiązaniami na poczet wypłaty emerytur ludziom płacącym składki, przekroczył pod koniec minionego roku 9 bilionów złotych. Ta astronomiczna kwota stanowiła równowartość 19 rocznych budżetów państwa. Jeśli podzielimy tę sumę przez liczbę obywateli, to wyjdzie nam, że statystyczny Polak został zadłużony przez państwo na ok. 246 tysięcy złotych. Nie trudno więc wyliczyć, iż przeciętna 4-osobowa rodzina posiada niemal milion złotych publicznego długu! Oto realna cena funkcjonowania instytucji publicznych.

Czy wolno nam zaciągać długi, które będą spłacać ci, którzy nie wyrazili na to zgody, bo jeszcze się nie narodzili? Kto dał nam prawo do decydowania w ich imieniu? Przecież sięganie po cudzy dorobek to oczywista kradzież. Niestety jest to w Polsce temat tabu, bo polski lud i nawet jego duszpasterze nie chcą słyszeć tej brutalnej prawdy, że fundują sobie „godne życie” przez okradanie ludzi i sprzedaż w niewolę przyszłych pokoleń.

Czy Bóg pobłogosławi lenistwu?

Przeciętnego polskiego wyborcę cechuje również ekonomiczny analfabetyzm. Większość naszych obywateli zachowuje się tak, jakby zupełnie nie kojarzyła, że dobrobyt pochodzi z pracy, a nie z wypłaty zasiłków i że za „prezenty” otrzymywane od władzy zapłacą wszyscy obywatele w podwyższonych podatkach oraz opłatach za usługi publiczne. Czy trzy dekady od upadku PRL-u to za mało, aby Polacy w końcu zrozumieli, w jaki sposób funkcjonują państwo i gospodarka? Jak długo jeszcze miliony Polaków będą oczekiwać, że państwo będzie ich niańczyło jak dzieci i rozwiązywało za nich ich problemy?

Redaktor Michalkiewicz powiedział kiedyś, że świat nie będzie czekał, aż Polacy zmądrzeją, tylko rozprawi się z nami okrutnie, a nam zostanie narzekanie na zły los. Słowa te, choć wypowiedziane przed laty, nadal nie tracą na aktualności. Nic nie powinno usprawiedliwiać Polaków z lenistwa i niechęci do angażowania się w życie publiczne. Nasi rodacy przeważnie żyją prywatą i myślą głównie o czubku własnego nosa, rzadko poświęcają prywatny czas na pracę społeczną w stowarzyszeniu, klubie sportowym czy w parafii. Pracę społeczną mają za przejaw ciężkiego frajerstwa i naiwniactwa – czyż nie jest to postawa godna niewolnika? Dość wspomnieć, iż pojęcie „idiota” pochodzi z czasów starożytnych i oznacza człowieka, który posiada prawa wyborcze, ale nie udziela się w życiu społecznym. Ilu spośród naszych rodaków można zaliczyć do tej kategorii? Czy Bóg będzie błogosławił leniom?

Popularne jest u nas stwierdzenie, że „państwo powinno się tym zająć”. Czyli możemy czuć się zwolnieni z obowiązku pomocy bliźnim, bo jest to zadanie urzędników i pracowników socjalnych. Ponadto publiczna pomoc jest bardzo często redukowana do transferów finansowych i nie stara się rozpoznać i usunąć przyczyny, przez którą ktoś popadł w życiowe tarapaty. Człowiek potrzebujący jest więc „konserwowany” w swojej niemocy i utwierdzany w postawie roszczeniowej. Tymczasem już w XIX wieku ruchy katolickie organizowały szeroką działalność społeczną, ewangelizując biednych i jednocześnie ucząc ich solidnego fachu, dzięki któremu znajdowali dobrą pracę i utrzymanie. Kto dziś jeszcze o tym pamięta?

Jeszcze dwie dekady temu entuzjaści wstąpienia Polski do struktur Unii Europejskiej snuli wizje, że nasz kraj wniesie do zdechrystianizowanej Europy tradycyjne wartości, a nasz naród przyczyni się do odbudowy cywilizacji łacińskiej na całym kontynencie. Z perspektywy czasu widzimy jednak, że stało się odwrotnie, bo to Polska przejęła lewicowe antywartości z ginącego Zachodu i sama stacza się ku cywilizacyjnej katastrofie, co ma szczególny wymiar w zapaści demograficznej prowadzącej do wymierania narodu. Dlatego dzieło naprawiania świata powinniśmy rozpocząć od nas samych.

Marcin Janowski

Artykuł ukazał się w 50 numerze dodatku “Europa Christi” do tygodnika “Niedziela” z 27 lutego 2022. Wytłuszczenia w tekście pochodzą od redakcji pafere.org

Poprzedni artykułThomas Jefferson (1743-1826)
Następny artykułJak ocalono polskie złoto

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj