O. Jacek Gniadek: Czy chrześcijanin może być bogaty?

Przypowieść o talentach uczy nas, że dobry przedsiębiorca jest nagradzany na rynku i dlatego jest w stanie ciągle po­mnażać swój majątek. Bogactwo rodzi się ze współpracy z innymi. Im lepiej przedsiębiorca służy innym, tym wię­cej posiada, by dobra mogły docierać do tych, którzy ich potrzebują

PAFERE WIDEO

Bardzo często stawiamy sobie takie pytanie, ponieważ nie wierzymy, że można być zarazem człowiekiem bogatym i uczciwym. W przestrzeni publicznej słyszymy polityków, którzy jak mantrę powtarzają, że bogaci stają się bogatsi, ponieważ biedni stają się coraz biedniejsi.

Papież Franciszek ustanowił dwa lata temu Światowy Dzień Ubogich. O boga­tych w Kościele usłyszymy najczęściej tylko wtedy, kiedy proboszcz organizuje zbiórkę pieniędzy na remont dachu. Uży­wamy języka, który wyklucza ludzi boga­tych ze wspólnoty Kościoła.

Wymiana to gra o sumie dodatniej

Czy chrześcijanin może być bogaty? Szukając odpowiedzi na to pytanie, jako chrześcijanie zaglądamy do Biblii. Pierw­sza rzecz, która przychodzi na myśl, to opowieść o bogatym młodzieńcu (Mt, 19, 16-22), który nie poszedł za Jezusem, ponieważ był przywiązany do swojego bogactwa. Zrób­my tym razem inaczej. Zanim zajrzymy do Pisma Świętego, skorzystajmy wcze­śniej z pomocy klasycznej ekonomii, by zrozumieć zjawisko wymiany handlowej.

Żyjemy w świecie, gdzie na co dzień zmagamy się z rzadkością zasobów w sto­sunku do nieograniczonych potrzeb. Musimy wymieniać się dobrami, gdyż nie jesteśmy samowystarczalni. Niestety większość jest przekonana, że wymia­na polega na tym, że zysk jednej strony oznacza stratę drugiej. Nie odpowiada to rzeczywistości. Wymiana handlowa nie jest nigdy grą o sumie zerowej. Każda wy­miana jest grą o sumie dodatniej, w której zyskują obie strony, gdyż w przeciwnym wypadku na wolnym rynku nigdy nie doszłoby do takiej wymiany. Rzeczy w tym świecie nie mają same w sobie wartości. Człowiek w działaniu ocenia je pod wzglę­dem użyteczności, a robi to ze względu na cel, który chce przy ich pomocy osiągnąć.

Pięć worków srebra

Sięgnijmy teraz do Biblii i przypowie­ści o talentach (Mt, 25,14-30). Pierwszy sługa otrzymuje pięć talentów, drugiemu Pan daje dwa, a trzeciemu jeden. Nie cho­dzi tu o talent jako pewną predyspozycję lub uzdolnienie. W czasach Jezusa była to grecka jednostka wagi. Wielkość jedne­go talentu wynosiła około 34 kg srebra, co odpowiadało piętnastoletniemu wy­nagrodzeniu przeciętnego pracownika. To ogromna suma pieniędzy. Ten, który otrzymał pięć talentów, mógł już nie pra­cować. Talentów nie otrzymujemy jednak od Boga, by je konsumować. Ten, który zakopał swój talent pod ziemią, został ukarany.

Przypowieść o talentach uczy nas, że dobry przedsiębiorca jest nagradzany na rynku i dlatego jest w stanie ciągle po­mnażać swój majątek. Bogactwo rodzi się ze współpracy z innymi. Im lepiej przedsiębiorca służy innym, tym wię­cej posiada, by dobra mogły docierać do tych, którzy ich potrzebują. Jest dobrym szafarzem dóbr powierzonych mu przez Stwórcę. W ten sposób realizuje się za­sada powszechnego przeznaczenia dóbr. Słudzy nie otrzymali talentów po równo. Z punktu widzenia ludzkiej sprawiedli­wości jest to dla nas niezrozumiałe. To kolejny stereotyp, który prowadzi nas na manowce i przeszkadza w ocenie ludzi bo­gatych.

Boża sprawiedliwość

Ekonomiczne nierówności nie są złe same w sobie. Są one pochodną ludzkiej wolności i otrzymanych od Boga talen­tów. Słusznie zwraca na to uwagę były biskup lwowski, św. Józef Bilczewski (†1923): „gdyby takie państwo socjalne każdego pierwszego stycznia urządziło się na nowo, na podstawie równości ma­jątku, to już z końcem grudnia byłaby nierówność między obywatelami. I gdyby się nawet to urządzenie odnawiało co mie­siąc, to z początkiem drugiego dnia mie­siąca talent i oszczędności jednych, a głu­pota i rozrzutność drugich, stworzyłyby na nowo różnice majątkowe i mielibyśmy znowu bogatszych i biedniejszych” („Li­sty pasterskie”).

Bóg daje nam różne talenty, abyśmy je pomnażali. Nie ma górnej granicy. Ludz­ka kreatywność jest ograniczona tylko przez Boże przykazania „Nie kradnij” i „Nie pożądaj rzeczy bliźniego swego”. Bogactwo rodzi się z pracy i oszczędno­ści. Człowiek nie jest samowystarczalny i musi wymieniać własne dobra na inne. Wymiana jest możliwa tylko wtedy, kiedy posiadamy coś na własność. W przeciw­nym razie nie bylibyśmy zdolni kalkulować. Św. Jan Paweł II w encyklice „Cente­simus annus” pisze, że człowiek nie jest w stanie doświadczyć swojej godności, jeżeli nie posiadałby czegoś, co może na­zwać swoim (por. CA 13).

Bóg nie daje nam gotowych produk­tów do konsumpcji. „Nagi wyszedłem z łona matki”, mówi Hiob (por. Hb 1,20). Rodzimy się bez niczego i jesteśmy całko­wicie zdani na współpracę z innymi. W tej samej encyklice papież zwrócił trafnie uwagę, że bogactwem człowieka nie jest ziemia, ale sam człowiek ze swoją inteli­gencją i kreatywnością (por. CA 32). Po­siadanie dóbr jest niezbędne w tym świe­cie, by przeżyć, ale należy zachować do nich dystans. Nikt nie może służyć dwóm panom, Bogu i mamonie (Łk 16,13).

Tworzenie poprzedza rozdawanie

W Kościele zwracamy uwagę na nie­bezpieczeństwo posiadania dóbr mate­rialnych. Konsumpcjonizm nie ma jednak swojego źródła w rzeczach materialnych, a w ludzkim sercu. Podobnie jak wolność, bogactwo jest darem. Czy Pan dałby trze­ciemu słudze pięć worków srebra tylko po to, by go zniszczyć?

Bogactwo może być w różny spo­sób wykorzystane. Można je pomnożyć, a można także podzielić się nim z inny­mi, którzy są w potrzebie. Jest to możli­we pod jednym warunkiem, że tworzenie poprzedza rozdawanie, gdyż inaczej nie byłoby co rozdawać. Ayn Rand (†1982), amerykańska pisarka i ateistka, może nas zawstydzić, pisząc: „Potrzeba twór­cy poprzedza potrzebę każdego poten­cjalnego beneficjenta. A jednak uczą nas podziwiać powielacza rozdającego dobra, których nie wyprodukował, i stawiać go ponad człowiekiem, który ich przyspo­rzył” („Źródło”).

W Kościele nie ma dobrych przykła­dów. Świętymi zostają osoby, które czy­nią dzieła miłosierdzia, ale często nie roz­dają swojego majątku. Mamy całą gamę monarchów, którzy osiągnęli świętość, pomagając biednym, ale bardzo słabo wypadają w tym rankingu przedsiębior­cy. Był w historii Kościoła św. Homobo­nus z Cremony (†1197), który żył przed św. Franciszkiem. Podobnie jak Bieda­czyna z Asyżu był synem kupca, ale nie zrezygnował ze swojego majątku. Pomno­żył go skutecznie i pomagał biednym za swoje pieniądze. Dobroczynność nie jest rozdawaniem cudzej własności. Św. Ho­mobonus jest dzisiaj zapomnianym pa­tronem przedsiębiorców.

Święty przedsiębiorca

Niedawno byłem razem z Maciejem Gnyszką, założycielem Towarzystw Biz­nesowych, w programie „0+” Sebastiana Stodolaka, który można usłyszeć w ra­diu WNET. Rozmawialiśmy o przedsię­biorczości. M. Gnyszka przywołał postać św. Maksymiliana Kolbego (†1941) jako przedsiębiorcy. Św. Maksymilian oddał życie za współwięźnia w niemieckim obo­zie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Mę­czeństwo było uwieńczeniem jego życia, które prowadził jako zakonnik i przed­siębiorca. Robił rzeczy niesamowite. Wy­dawał „Rycerza Niepokalanej” w liczbie miliona egzemplarzy miesięcznie. Do Ja­ponii popłynął bez znajomości japońskie­go. Miał zamiar nauczyć się go po drodze na statku, ale zachorował. Nie udało się, lecz mimo to już po miesiącu wydawał „Rycerza” po japońsku. Przy klaszto­rze w Niepokalanowie otworzył jedną z najnowocześniejszych jednostek stra­ży pożarnej w Polsce. W taki sposób na świętego z Niepokalanowa patrzy przed­siębiorca. Św. Maksymilian miał metafi­zyczny cel, ale jego działania były z tego świata w ramach ludzkiej ekonomii. Wy­chodzi na to, że i dzisiaj mamy świętych przedsiębiorców, ale fałszywe stereotypy dotyczące bogactwa nie pozwalają nam ich zobaczyć.

Czy chrześcijanin może być bogaty? Ten, który otrzymuje pięć talentów, nie ma innego wyjścia. Ale musi uważać. „Komu wiele dano, od tego wiele wyma­gać się będzie” (Łk 12,39-48).

O. Jacek Gniadek SVD

Artykuł pochodzi ze strony jacekgniadek.com

Poprzedni artykułCzego Polacy mogą nauczyć się od Szwajcarów?
Następny artykułJan M. Małek: Państwo stało się agresorem wobec własnych obywateli
O. Jacek Gniadek SVD (ur. 1963) - misjonarz werbista, doktor teologii moralnej; przez wiele lat pracował na misjach w Afryce (Kongo, Botswana, Liberia i Zambia); mieszka w Warszawie (Fundacja Ośrodek Migranta Fu Shenfu, Stowarzyszenie Sinicum im. Michała Boyma).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj