Zniesienie przymusu szkolnego i … co dalej?

Foto.: pixabay.com
PAFERE WIDEO

„Zbyt często zdarza się, iż rodzice nie nadają się na opiekunów własnych dzieci. Pozostawiona pod ich opieką młodzież dorastać będzie w lenistwie, rozpuście i żebractwie, które uczynią ją jeszcze gorszym elementem społeczeństwa niż owi rodzice (…) Dzieci należy zebrać i siłą umieścić w szkołach, natomiast tych, którzy będą przeciwstawiać się lub utrudniać realizację tego planu – czy będą to rodzice lub księża – należy pociągnąć do odpowiedzialności i ukarać”. Nie, nie… to nie jest fragment odezwy jakiegoś sowieckiego komisarza ludowego czy chińskiego komunisty. To fragment artykułu redaktora magazynu „The Massachusetts Teacher”, Williama Swana z 1851 roku.

Pierwszą ustawę o przymusowym szkolnictwie w USA przyjęto właśnie w stanie Massachusetts w 1852 roku. Jak na ironię, Horacy Mann, który odegrał znaczącą rolę we wprowadzeniu tego ustawodawstwa, przezornie swoje własne dzieci uczył w domu.

Czy rzeczywiście poziom piśmiennictwa i czytelnictwa w Stanach, przed wprowadzeniem przymusu szkolnego, był w tak opłakanym stanie, że nie było innego wyjścia? Artykuł Kerry McDonalda z portalu fee.org , obala kilka mitów na ten temat, jak również stara się przewidzieć, co by było, gdybyśmy dziś ten przymus zlikwidowali. Zachęcamy do przeczytania tego tekstu i dzielenia się z nami własnymi spostrzeżeniami.

* * *

Zawsze powinniśmy podchodzić z nieufnością do praw uchwalanych „dla naszego dobra” w przekonaniu, że państwo wie lepiej, co nam służy, a co nie. Jeśli przeanalizujemy historię przepisów wprowadzających przymus szkolny, przekonamy się, że cechuje je dogłębny paternalizm, wywołany dziewiętnastowieczną niechęcią wobec imigrantów, a także dążność do ujednolicenia społeczeństwa według jednego wzorca.

Niestety, książki omawiające „ruch na rzecz utworzenia szkół powszechnych” i wprowadzenia jednolitego, przymusowego programu nauczania powielają mity, jakoby wcześniej większość Amerykanów była niepiśmienna, nie miała żadnych możliwości uczenia się oraz że poparty groźbą użycia siły przez państwo przymus szkolny był najskuteczniejszą metodą wyrównywania szans.

W rzeczywistości jednak poziom piśmiennictwa był dość wysoki, szczególnie w stanie Massachusetts, gdzie w roku 1852 przyjęto pierwszą ustawę o przymusowym szkolnictwie. Jak wyjaśniają historycy Samuel Bowles i Herbert Gintis, w owym czasie czytać i pisać umiało niemal trzy czwarte populacji Stanów Zjednoczonych, włącznie z niewolnikami1. Ponadto okazuje się, że przed wprowadzeniem przymusu szkolnego istniał cały szereg możliwości edukacyjnych w postaci różnych szkół prywatnych i publicznych, placówek charytatywnych dla najbiedniejszych, licznych programów kształcenia zawodowego oraz edukacji domowej. Co ciekawe, ta ostatnia była ulubioną metodą Horacego Manna, reformatora z Massachusetts, który walnie przyczynił się do wprowadzenia przymusu szkolnego, mimo iż własne dzieci kształcił właśnie w domu.

Naczelną przyczyną ustanowienia przymusu szkolnego była fala imigrantów, która, napłynąwszy do Stanów na początku XVIII w., wywołała poważne obawy tamtejszych prawodawców. Znaczną część przybyszów stanowili bowiem irlandzcy katolicy uciekający przed wielkim głodem dotykającym ich kraj. W oczach władz byli oni zagrożeniem dla panującego podówczas anglosaskiego, protestanckiego porządku społecznego. W roku 1851 redaktor The Massachusetts Teacher, William Swan, napisał:

Zbyt często zdarza się, iż rodzice nie nadają się na opiekunów własnych dzieci. Pozostawiona pod ich opieką młodzież dorastać będzie w lenistwie, rozpuście i żebractwie, które uczynią ją jeszcze gorszym elementem społeczeństwa niż owi rodzice. Zamiast do szkół publicznych, trafiać będzie ona do więzień, domów poprawczych i przytułków. Nie ma na to innej rady, jak tylko surowe prawa, skrupulatnie egzekwowane przez skutecznie działającą policję. Dzieci należy zebrać i siłą umieścić w szkołach, natomiast tych, którzy będą przeciwstawiać się lub utrudniać realizację tego planu – czy będą to rodzice lub księża – należy pociągnąć do odpowiedzialności i ukarać.

Taka właśnie jest prawda o historii wprowadzenia przymusu szkolnego. Ginie ona jednak z reguły pośród peanów na jego cześć. A co takiego stałoby się, gdybyśmy znieśli ów przymus?

Przesunięcie ciężaru władzy

Po pierwsze władza przeszłaby z rąk państwa w ręce rodzin. Przy braku sankcjonowanego przez państwo przymusu szkolnego rodzice odzyskaliby pełnię odpowiedzialności, a także swobodę i elastyczność wyboru metody edukacji swoich dzieci. Nie potrzebowaliby już pozwolenia państwa – jak to obecnie jest w większości stanów – na kształcenie ich w domu. Szkoły prywatne natomiast nie musiałyby przekazywać państwu danych dotyczących frekwencji, aby potwierdzić zgodność swej działalności z przepisami. Ponadto szkoły publiczne nadal byłyby dostępne dla zainteresowanych ich usługami – dokładnie tak, jak przed uchwaleniem ustawy z 1852 – jednak placówki rządowe nie byłyby już opcją domyślną dla wszystkich.

Większy wybór

Jako że tworzenie i prowadzenie prywatnych szkół i programów nauczania nie wymagałoby już pozwolenia państwa ani składania raportów dotyczących frekwencji, pojawiłoby się więcej placówek do wyboru. Przedsiębiorcy działający w branży edukacyjnej skorzystaliby z możliwości stworzenia nowych, różnorodnych ofert, natomiast odpowiedzialność za ocenę ich jakości i skuteczności spoczęłaby w rękach rodziców, a nie państwa. Zmniejszenie rządowej biurokracji pozwoliłoby na szybsze wcielenie w życie nowych metod edukacyjnych. Pojawiłyby się szkoły wirtualne, modele edukacji wieczorowej i hybrydowe, a także cały szereg placówek prywatnych o zróżnicowanym podejściu do nauczania. Wraz z poszerzaniem się możliwości wyboru konkurencja między dostawcami owych usług spowodowałaby obniżenie cen, a tym samym zwiększenie ich dostępności.

Więcej dróg do dorosłości

Zniesienie państwowego przymusu szkolnego, obejmującego niemal wszystkie młodzieńcze lata jednostki (w niektórych stanach nawet do 18 roku życia), otworzyłoby nowe drogi wejścia w dorosłe życie, które w dodatku nie byłyby aż tak uzależnione od uzyskania dyplomu szkoły publicznej. Powstałyby innowacyjne modele kształcenia zawodowego, lokalne szkoły skupiłyby się bardziej na rozwijaniu niezależności nastolatków, a oprócz tego poszerzono by programy przygotowujące do podjęcia pracy zawodowej. Jak stwierdził reformator społeczny Paul Goodman w swojej książce New Reformation: „Naszym celem powinno być powiększenie liczby dróg wiodących do dorosłości, a nie zawężanie tej jednej – szkolnej”.

Szersza definicja edukacji

W biografii Horacego Manna historyk Jonathan Messerli wyjaśnia, w jaki sposób przymusowe szkolnictwo ograniczyło szeroką niegdyś definicję edukacji do idei tradycyjnego modelu szkoły. W rzeczy samej obecnie edukacja niemal wszystkim kojarzy się wyłącznie z ową jedną formą nauczania. Messerli stwierdza: „Poprzez rozszerzenie europejskiego pojęcia szkolnictwa Mann zawęził rzeczywiste pojęcie edukacji, zamykając ją w czterech ścianach sali szkoły publicznej”2. Zniesienie przymusu szkolnego oswobodziłoby edukację ze stupięćdziesięcioletniego uścisku tradycyjnego modelu szkolnictwa. To z kolei otworzyłoby drogę do odkrywania nowych form nauczania, które nie opierałyby się na przymusie, jak chociażby samouczenie się czy edukacja naturalna (tzw. „unschooling”).

Niestety, nawet najbardziej zagorzali reformatorzy edukacji często tracą swą żarliwość, gdy skonfrontuje się ich z ideą zniesienia przymusu szkolnego. Zazwyczaj są zdania, iż niczego by to nie zmieniło. W rzeczywistości jednak odebranie państwu władzy określania, kontrolowania i nadzorowania tak wspaniale szerokiego zjawiska, jakim jest edukacja, miałoby niebywały i trwały wpływ na niezależność rodziny i rozwój branży edukacyjnej, a ponadto poszerzyłoby wybór i możliwości wszystkich uczących się osób.

Tłumaczenie Dawid Świonder

Kerry McDonald (http://twitter.com/kerry_edu) uzyskała tytuł licencjata z ekonomii na Bowdoin oraz magistra polityki edukacyjnej na Harvardzie. Mieszka w Cambridge w stanie Massachusetts. Mężatka, matka czwórki dzieci, które nigdy nie uczęszczały do szkoły. Wkrótce nakładem wydawnictwa Chicago Review Press ukaże się jej książka Unschooled: Raising Curious, Well-Educated Children Outside the Conventional Classroom. Jej artykuły można znaleźć na stronie Whole Family Learning.

Przypisy:

1 Samuel Bowles, Herbert Gintis, „The origins of mass public education”, w: History of Education: Major Themes, Volume II: Education in its Social Context, red. Roy Lowe, wyd. Routledge Falmer, Londyn 2000, s. 78.

2 Jonathan Messerli, Horace Mann: A Biography, wyd. Alfred A. Knopf, Nowy Jork 1972, s. 429.

Poprzedni artykuł„Mądrzy politycy” i „głupi naród”? Mit, na którym partie opierają swoją władzę nad nami
Następny artykułNie wszystko co jest zgodne z prawem jest zgodne ze zdrowym rozsądkiem i dobrem ogółu – Jacek Barcikowski o swojej książce

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj