O postępach fiskalizacji w III RP

Jeden z serwisów internetowych podał niedawno, że jeszcze żaden rząd III RP nie miał tak rozbudowanego aparatu urzędniczego, jak obecna ekipa. Trudno się w związku z tym dziwić, że w tak rozbudowanym i zbiurokratyzowanym państwie socjalnym, potrzeby budżetu są zawsze nieskończone.

Wielkie państwowe inwestycje, centralne projekty, wydatki socjalne itp. – to wymaga pieniędzy, a płacić mają oczywiście obywatele, którym – jak twierdzi rząd – żyje się coraz lepiej. Więc żeby nie żyło im się jeszcze lepiej, trzeba… I tak dalej…

Tej zorganizowanej konfiskacie majątków ludzi służą kolejne wydumane preteksty – np. o podtekście „ekologicznym”. Już wkrótce przekonają się o tym kierowcy, na których może spaść aż siedem nowych opłat. Są to:

1. Opłata emisyjna – może przyczynić się o wzrost ceny paliwa o 10 gr na litrze (wraz z VAT)
2. Opłata za wjazd do strefy „eko” – będzie ona mogła być wyższa niż 2,50 zł za godzinę i ma być pobierana w godzinach 9:00-17:00
3. Opłata jakościowa – w wysokości 4 zł, która będzie doliczana do każdego badania technicznego przeprowadzanego na stacji kontroli pojazdów
4. Nowe opłaty za parkowanie w centrum miasta – opłaty za parkowanie w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców będą mogły być pobierane także w weekendy, a opłata za pierwszą godzinę parkowania może skoczyć nawet do 9,45 zł.
5. Wyższa kara za parkowanie bez biletu – dziś 50 zł, ale już wkrótce – 210 zł.
6. Kara za wjazd do stref czystego transportu bez opłaty – nawet do 500 zł
7. Kara za wjazd do stref czystego transportu bez opłaty – 60 zł za samochód osobowy.

Nie można zapomnieć, że władza, która nakłada na obywateli coraz to nowe opłaty, sama ustanawia dla siebie szereg przywilejów – korzysta ze służbowych aut, zniżek, zwolnień, których zwykły śmiertelnik nie doświadcza. Nam każą płacić za wszystko, odwołując się przy tym do wydumanych pretekstów (w tym przypadku – „ekologia”). Ciekawe, czy z chwilą, gdy każdy Polak stanie się już – zgodnie z wizją premiera Morawieckiego – posiadaczem elektrycznego auta, wszystkie te opłaty znikną?

* * *

Jak już wspomniane zostało na wstępie, w miarę rozrastania się obszarów państwa opiekuńczego, rozrasta się również biurokracja. Rozumieć ją należy m.in. jako mnożącą się w trybie kosmicznym ilość ustaw, ich nowelizacji, rozporządzeń, dyrektyw itp., jak również wzrost liczby urzędników, niezbędnych do codziennej obsługi tej legislacyjne pajęczyny.

Jeśli rządzący utrzymywali, że wdrożenie programu 500+ nie pociągnie za sobą wzrostu kosztów administracyjnych to znaczy, że byli w błędzie. Związek Miast Polskich podał niedawno, że w 2017 roku o 821 mln zł wzrosły koszty utrzymania lokalnej administracji. To największy od 2010 roku skok (ówczesny przyrost biurokracji związany był z wdrażaniem unijnych dotacji).

Samorządowcy, jako przyczynę takiego stanu rzeczy, podają sztandarowy program socjalny rządu PiS. Z wyliczeń wynika, że w ub. roku w administracji samorządowej zatrudnionych było ok. 244 tys. urzędników. Okazuje się, że to o 1,6 procenta więcej niż jeszcze rok wstecz. Cytowany przez Forsal.pl Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich twierdzi, że dane te pokazują „(…) ukryte koszty programu >>Rodzina 500 plus<<„. I dodaje: „Nie tyle jego uruchomienia, ile stałego funkcjonowania. Gdyby programu nie było, to być może bylibyśmy nawet świadkami zmniejszania zatrudnienia”.

Wzrostowi liczby urzędników nie zaprzecza Bartosz Marczuk – wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej. Cieszy się jednak, że wzrost liczby urzędników w gminach to 4 tys. a nie na przykład 7 tys.

Na koniec liczby jakie przytacza Forsal.pl:
1). 3764 taki był wzrost zatrudnienia w samorządach w ubiegłym roku. Od 2010 r. zwiększył się on o 14,9 tys. osób
2). 4824 zł średnio tyle miesięcznie (brutto) zarabiał pracownik administracji samorządu terytorialnego w 2017 r.
3). 5692 zł średnio tyle miesięcznie (brutto) zarabiał pracownik administracji państwowej w 2017 r.

* * *

Rozrastająca się hydra państwa opiekuńczego potrzebuje coraz to nowej krwi. Żeby nieco jej uszczknąć wystarczy np. wprowadzić nowy podatek. Ministerstwo Finansów już kilka tygodni temu potwierdziło, że w resorcie trwają pracę na wdrożeniem do naszego systemu takiej daniny. Chodzi o tzw. exit tax, tj. opodatkowania nierealizowanych jeszcze zysków kapitałowych, w związku z przeniesieniem przez podatnika aktywów jego przedsiębiorstwa, stałego zakładu lub rezydencji podatkowej do innego państwa.

Wcześniej o sprawie pisał Money.pl. Podkreślano, że exit tax ma się pojawić do końca przyszłego roku w każdym kraju Unii Europejskiej. Ma to zapobiegać, zdaniem unijnych biurokratów, konkurencji podatkowej pomiędzy poszczególnymi krajami i przenoszeniu biznesów. Jeden z pytanych przez M.pl ekspertów stwierdził, że „(…) takie przenosiny aktywów i działalności w ostatnich latach zdarzały się bardzo często w kierunku Polski. Przykładowo – była fabryka w Belgii, druga stała w Polsce i obie należały do tej samej grupy. Właściciel decydował, że warto linie produkcyjne przenieść z Belgii do Polski, ale nie likwidował firmy. W ten sposób tracił w Belgii potencjał zysków. I exit tax takie sytuacje po prostu by blokował. Czy to oznacza, że do Polski będzie przenosić się mniej firm? Na exit tax można spojrzeć z dwóch perspektyw. Z jednej strony nie przyciągniemy z tej przykładowej Belgii, ale z drugiej nasz rodzimy biznes nie wyjedzie na Ukrainę lub dalej w poszukiwaniu tańszego miejsca pracy”.

* * *

Na przyszły rok rząd Mateusza Morawieckiego zapowiada dalsze „uszczelnianie” systemu podatkowego. Pytanie jednak, co wówczas, gdy już wszystko zostanie „uszczelnione”? Rząd daje do zrozumienia, że i na to jest przygotowany.

Czy Polskę zaleje już wkrótce fala represji skarbowej? Wydawać by się mogło, że po tylu działaniach okrzyczanych jako sukcesy rządu, lepiej już być nie może. „Uszczelniony” system podatkowy i walka z szarą strefą… Ale – jak wiadomo – wszystko kiedyś się kończy. Czyżby przewidywano, że wpływy z „uszczelniania” też się kiedyś skończą?

Portal Money.pl informuje o uprawnieniach jaki już wkrótce uzyskać ma Krajowa Administracja Skarbowa. Ministerstwo Finansów przygotowało projekt nowelizacji ustawy o KAS, który trafił właśnie do uzgodnień międzyresortowych. Intencją urzędników jest jeszcze skuteczniejsze zwalczanie szarej strefy i wyłudzeń podatkowych. Podatników czeka inwigilacja, w którą nie będzie musiała być angażowana policja, a KAS ma mieć dostęp do danych osób … podróżujących pociągami, samolotami i statkami. Zobligowane do udzielania informacji KAS-owi mają być: Urząd Lotnictwa Cywilnego, Polska Grupa Lotnicza, Polskie Linie Kolejowe i Żegluga Śródlądowa.

Jak podaje portal: „Większe uprawnienia KAS dotyczą także wglądu do rachunków bankowych. Teraz funkcjonariusze mają mieć dostęp do wszelkich informacji o operacjach bankowych także osób fizycznych, a nie tylko firm. Bank będzie musiał udzielić takich informacji na żądanie np. naczelnika urzędu skarbowego w związku z wszczętym postępowaniem przygotowawczym w sprawie o przestępstwa lub wykroczenia skarbowe”.

Jak te plany mają się do nowej ordynacji podatkowej, w której zapisano, że organy skarbowe zobowiązane są do „wspierania podatników w realizowaniu ich obowiązków podatkowych”? Money.pl dostrzega tu pewną sprzeczność: „Niestety wiele zapisów nowej ustawy przeczy tym deklaracjom. Z projektu ustawy zniknęła klauzula zakazująca organom podatkowym nadużywania prawa przez działania niezgodne z jego celem. Eksperci wskazują, że klauzule dotyczące obchodzenie prawa powinny być stosowane nie tylko wobec podatników, ale także wobec wyposażonych w dużą władzę urzędników”.

Tymczasem zanosi się na to, że podatnik, jak miał pod górkę, tak nadal będzie miał…

Poprzedni artykułO cenie sprawiedliwej św. Tomasza z Akwinu
Następny artykułW obronie własności Jezus miał wiele do powiedzenia

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj