Cichy zabójca wolnego rynku – oszustwo

Obecnie większość transakcji rynkowych dokonuje się anonimowo – o wytwórcy wiemy tylko tyle co wyczytamy na etykiecie, a my dla niego jesteśmy mało znaczącą kwotą pozyskaną ze sprzedaży – niekiedy z czasowym opóźnieniem

Czy konsument jest dziś pozostawiony na pastwę, nastawionych wyłącznie na zysk, przedsiębiorstw, nie wahających się przed prowadzeniem nieuczciwej gry, której jednym z przejawów są zmowy? Czy gdy psuje nam się kosiarka, a części do niej nie posiada nawet serwis dystrybutora, znaczy to, że producent chce nas zniechęcić do naprawiania starej, a zmusić do kupna nowej kosiarki? Jakie zagrożenia dla ludzi wynikają z coraz większej informatyzacji gospodarki, od coraz częstszego ograniczania żywej relacji pomiędzy producentem, a odbiorcą produktu? Czy zjawisko infolinizacji kontaktów, nie rodzi pokusy nadużyć?

Kwestie te porusza w swoim artykule Wojciech Czarniecki. Czy diagnoza autora jest trafna? Czy proponowane recepty są w stanie zatrzymać niekorzystne tendencje, nasilające się – zdaniem autora – na rynku? Zachęcamy do lektury artykułu…

* * *

W tradycyjnych społecznościach o niewielkiej mobilności, oszustwo było czymś rzadko spotykanym i dotyczyło obcych, a więc niekiedy domokrążców lub cyganów. Perspektywa środowiskowego ostracyzmu była dostatecznym środkiem przeciwdziałania oszustwom. Najczęściej bezkarnych oszustw dopuszczała się władza fałszując wagę bitych monet. Oprócz tego, fałszowano dość często obrazy i dokumenty.

Według Wikipedii: oszustwo, wyłudzenie to przestępstwo polegające na doprowadzeniu innej osoby do niekorzystnego rozporządzenia mieniem własnym lub cudzym za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania jej błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Zwykle polega to na wprowadzeniu w błąd poprzez zabiegi mające na celu wytworzenie w świadomości pokrzywdzonego nieprawdziwego obrazu stanu rzeczy. Na przykład: firmy farmaceutyczne nie publikują danych o ukrytych działaniach niepożądanych, stwierdzonych podczas badań klinicznych, nowych lekarstw. Rządy, by pozbyć się nadmiernego długu, oszukują manipulując ilością pieniądza na rynku, co nieuchronnie zmniejsza jego wartość. Rzeczywista wielkość inflacji, dla zwykłego śmiertelnika, jest trudna do ustalenia, bowiem ceny dóbr zmieniają się z różnych powodów i w różnym stopniu (naturalne zmiany popytu). Gdy inflacja stanie się widoczna dla większości, dla ochrony zgromadzonych oszczędności, ruszy lawina działań spekulacyjnych w poszukiwaniu aktywów, które nie tracą na wartości. Te zmiany sprawiają, że lokujący oszczędności w pieniądzu, uchodzą za głupich nieszczęśników. Uczciwy wysiłek przechodzi do przeszłości, bogactwo zdobywa się podrzucając gorący kartofel frajerom dzięki manipulacji i ekskluzywnemu dostępowi do informacji bądź bezczelnie defraudując pieniądz „państwowy”. W tej sytuacji planowanie długoterminowe traci sens; liczy się tu i teraz, bo przyszłość jest całkowicie nieobliczalna.

Zauważmy, że obecnie większość transakcji rynkowych dokonuje się anonimowo – o wytwórcy wiemy tylko tyle co wyczytamy na etykiecie, a my dla niego jesteśmy mało znaczącą kwotą pozyskaną ze sprzedaży – niekiedy z czasowym opóźnieniem. Gdy próbujemy nawiązać kontakt z przedstawicielem firmy, zwykle otrzymujemy adres infolinii, która raczy nas zdawkowymi odpowiedziami automatu (chatbot) – już luksusem jest sensowna wymiana e-maili. Widać z tego, że koszt rzeczowej obsług klienta jest wyższy od ewentualnej straty spowodowanej przez zdesperowanego nabywcę. Jest to niezamierzony efekt rosnącej skali produkcji napędzanej rosnącą konsumpcją. Co więcej, „życie produktów” jest coraz krótsze, podlega ciągle zmieniającej się modzie i by wytworzyć, nadążający za nią, znaczny popyt, dopasowuje się bezawaryjne funkcjonowanie wyrobu do okresu gwarancyjnego. Butów, które rozwaliły się po roku nie reklamujemy, bo już inne są modne. W przypadku urządzeń: producenci monopolizują punkty serwisu, w których ceny zniechęcają do kolejnych napraw, nie udostępniają też niezbędnej do napraw dokumentacji oraz części. Sam miałem okazję przekonać się o tym, gdy chciałem naprawić kosiarkę elektryczną wymieniając zużyte szczotki węglowe. Okazało się, że nawet serwis dystrybutora (Macallister) nimi nie dysponował. Co więcej, u innego producenta (Nac), znalazłem w wykazie części zamiennych podobne szczotki, ale też okazało się że ich nie mają. Wskazuje to na zmowę, której celem jest wymuszenie rezygnacji z naprawy i zakup nowej kosiarki. Dlatego należy się powszechne wsparcie dla ruchu „Right to Repair”. Jeśli bowiem koncerny zostaną zobowiązane do wolnej sprzedaży części zamiennych i udostępnienia odpowiednich narzędzi oraz podręczników, ograniczy się zapotrzebowanie na nowy sprzęt, zmniejszy się liczba elektrośmieci, powstanie też wiele nowych miejsc pracy w małych warsztatach zajmujących się naprawą elektroniki.

Informatyzacja gospodarki tworzy nowe zagrożenia. Brak bezpośredniego kontaktu w akcie wymiany stwarza nieskończenie wiele okazji do oszustwa, do podszywania się pod kontrahentów, przedstawicieli urzędów a nawet krewnych, którzy wyruszyli gdzieś w świat i są w kłopocie. Będą mnożyć się kradzieże tożsamości z olbrzymich hurtowni danych (nikt nie przejmuje się że pliki JPK gromadzone są w chmurze Maicrosoftu AZURE – kopalni wiedzy dla obcych wywiadów), a po wprowadzeniu obrotu bezgotówkowego, osoby pozbawione dowodu nie tylko nie będą istnieć dla urzędów, ale będą mogły przeżyć tylko żebrząc, gdyż nikt ich legalnie nie zatrudni. To co nas otacza, pozbawione jest cech wolnej wymiany, zawęża się przestrzeń wyborów do bezsensownej konsumpcji w samotności (obecność tłumów poprzez kontrast, jedynie pogłębia to uczucie), natomiast prawo do korzystania z innych swobód jest systematycznie ograniczane aż do np.: karalności myślozbrodni.

Dawniej oszustwo było obciążone dużym ryzykiem wykluczenia z klasy ludzi uczciwych, powszechnie szanowanych, toteż zwykle pozwalali sobie na nie ludzie marginesu. Liczyło się nazwisko – dzisiaj jego miejsce zajmuje marka – na które pracowało nieraz kilka pokoleń. W relacjach między ludźmi „honoru” wystarczyło dane słowo, a zatem wiele transakcji dokonywano bez formalnych umów – w transakcjach odroczonych, nagminnie posługiwano się wekslami. Informacje o oszustwie propagowane były błyskawicznie, nawet gdy dotknęły one tylko kilka osób. Obecnie – na przykładzie afery Amber Gold – każda negatywna informacja tym dłużej przebija się w mediach, im potężniejszej korporacji dotyczy. Potężne gangi prawników i usłużni naukowcy dysponujący dostateczną wiedzą i dźwigniami nacisku (eufemizm przestępczych działań), potrafią stłumić każdą informację o praktykowanych przekrętach, których zwykły konsument nie jest w stanie udowodnić.

Powołując się na paremię prawniczą „Chcącemu nie dzieje się krzywda”, uznaje się za niewzruszalne oszukańcze umowy, a przecież ich ważność powinna zależeć od tego, czy byliśmy zdolni przewidzieć ich skutki i mimo ich znajomości godziliśmy się na nie. Hermetyczny slang prawniczy, nie pozwala zrozumieć ukrytego sensu zapisów umieszczanych w umowach. Toleruje się oszukańcze reklamy, tzw. optymalizację podatkową, spychającą na margines małe firmy, które nie mogą sobie pozwolić na opłacenie drogich kancelarii i reklam.

Reakcją na ten stan rzeczy oraz na nierozwiązywalny problem powszechnego zadłużenia, są różne inicjatywy propagujące pieniądz równoległy (technologię blockchain), wymianę bezgotówkową lub ekonomię dzielenia się. To substytuty normalności, które nie mają szans na wygranie z głównym nurtem. Wszystkie składowe rynku zostały przeskalowane w stosunku do zdolności rozumienia i działania pojedynczych jednostek.

Należy rozszerzyć pojęcie ekologii na sferę otoczenia instytucjonalnego, zagrażającego wolności jednostek.

Z opisaną wyżej tendencją kłócą się wymagania, które narzuca postępująca specjalizacja. Gdy specjalizacja i podział pracy przekracza pewien kluczowy poziom, przedsiębiorcy nie są w stanie wyznaczać celów swoim wysoko wyspecjalizowanym pracownikom i oceniać ich zawodową efektywność z powodu baraku dostatecznej wiedzy. Zmuszeni są więc upoważniać ich do podejmowania merytorycznych decyzji, w zakresie dysponowania środkami firmy i mierzenia ich efektywności poprzez osiągane zyski. Swoboda rodzi pokusę jej nadużycia, dlatego decydującym kryterium zatrudnienia stają się moralne kwalifikacje pracowników, na których zbudować można relacje zaufania między właścicielami spółki, a jej najemnymi pracownikami (ciekawą metodologię postępowania opisał Andrzej Jeznach w książce „Szef, który ma czas”). Budowanie klimatu odpowiedzialności i zaufania w firmie, jest niemożliwe gdy polityka firmy wobec klientów oparta jest na nieuczciwych praktykach. Schizofrenia postaw szybko przekształci się w cynizm i asekuranctwo co nieuchronnie zredukuje zaufanie do zera.

Przyszłość należy do społeczeństw, rządzonych przez hierarchię opartą na autorytecie wyrastającym z kompetencji i moralności. Tylko tam wygrywać będzie moralność z wymuszoną lojalnością, gdzie system wychowania ukształtuje ludzi z charakterem, bezkompromisowych i odważnych.

Przemoc rodzi się tam, gdzie brakuje autorytetu. Nawet nieprzekonani podporządkują się decyzjom, gdy większość uzna je za słuszne. Należy uczyć technik radzenia sobie w sytuacji szantażu moralnego, nadużywania naszych zdolności do empatii. Ponieważ emocje zaburzają racjonalne myślenie, celem treningu powinno być wyrobienie nawyku analizowania długofalowych skutków emocjonalnych reakcji (poczynając od reakcji na zachowanie dzieci). Należy uzmysławiać społeczeństwu, że powinność wynika tylko z wartości, a nie z wiedzy. Tolerancja dla postaw „róbta co chceta” prowadzi do anarchii i pogardy dla postaw etycznych. Efektem będzie erozja warunków koniecznych dla rozwoju wolnej wymiany.

Wojciech Czarniecki

Poprzedni artykułKubań: Fenomen Nowej Zelandii. Jak uchronić demokrację przed… demokratycznie wybranymi politykami
Następny artykułSzwajcaria czyli antykruchość

17 KOMENTARZE

  1. Oszustwo, zmowa i anonimowość ? Aby oszukać, producent kosiarki musiałby podać nieprawdziwą informację. Np. obiecać części lub naprawę. Jeśli nie obiecał, oszustwa nie ma. Ze zmową też jest problem. Nie ma jasnych kryteriów odróżniania zmowy od nie-zmowy. Każda decyzja oglądana pod pewnym kątem wygląda jak zmowa. Urząd tępiący zmowy mógłby arbitralnie zmusić wszystkich do wszystkiego, i jesli w pełni wykorzysta uprawnienia to kończymy w ZSRR. Nie ma też sensu biadolić na anonimowość, skoro producent nie jest anonimowy. Wiadomo że to Macallister.

    Kopmy głębiej. Dlaczego Autor nie otworzy firmy produkującej kosiarki z częściami ? Albo same części ? Albo serwisu ? Nie jest przecież takim nieudacznikiem, żeby sobie nie poradzić bez instrukcji obsługi. Skoro jest popyt, to zrobiłby świetny interes ułatwiając ludziom życie. Więc dlaczego ? Ano dlatego że zostałby natychmiast opadnięty przez prawników patentowych domagających się zaprzestania naruszania własności intelektualnej i zapłaty odszkodowania. Dopadną Go również urzędnicy egzekwujący najdziwaczniejsze normy i standardy, ku uciesze wielkich korporacji mających kasę na ich spełnienie. Jesli będzie miał pecha, to wpadnie również w łapy jakiegoś urzędu tropiącego zmowy. I co na to wszystko Autor? Autor wymyśla nowe zbawienne regulacje. I pewnie jakiś nowy urząd lub dwa też wymysli. Będzie super.

    Jak się chce wyleźć z dołka, to najpierw trzeba przestać kopać.

  2. Jedyną receptę jaką wyłożyłem (sądzę, że jasno) to wdrożenie należytego wychowania, pokolenia które aktywnie będzie reagować na nieprawidłowości ( oczywiście autor jest też winien zaniechania). Stępienie wrażliwości na nieuczciwe praktyki, powoduje stopniową erozję postaw etycznych. Niemożność rozróżnienia i procesowego wykazania istnienia zmowy lub oszustwa nie przeszkadza, w mobilizacji społecznej do wyrażenia braku zgody na takie praktyki. Istotne jest podtrzymywanie u uczestników rynku świadomości że uczciwość się opłaca. To rozpowszechnianie nieuczciwych praktyk jest przyczyną mnożenia się przepisów mających je ukrócać ( przykład wyłudzenia VAT). Przykładem nieuczciwej krytyki jest imputowanie autorowi przez komentatora sugestii których w tekście nie ma:
    – powołanie urzędu do tępienia zmowy
    – nowych zbawiennych regulacji
    Nie znalazłem w tekście niczego co byłoby sprzeczne z definicją „oszustwo, wyłudzenie to przestępstwo polegające na doprowadzeniu innej osoby do niekorzystnego rozporządzenia mieniem własnym lub cudzym za pomocą wprowadzenia jej w błąd…”

  3. „Jedyna receptę jaka wyłożyłem (sądzę że jasno) to wdrożenie należytego wychowania” …

    No niestety nie jedyną, bo tuż obok widzę:

    „Dlatego należy sie powszechne wsparcie dla ruchu „Right to Repair”. Jesli bowiem koncerny zostaną zobowiązane do wolnej sprzedaży części zamiennych i udostępnienia odpowiednich narzędzi oraz podręczników […]”

    Kluczowe są tu słowa „zostaną zobowiązane”, jednoznacznie implikujące wprowadzenie nowych regulacji. Egzekwowanych siłą, bo takich słów się nie używa do bojkotów konsumenckich i niewinnych kampanii uświadamiająco-zawstydzająco-edukacyjnych. Kto jeśli nie urząd miałby „zobowiązywać” oraz orzekać, czy sprzedaż była „wolna”, i czy jakiś podręcznik albo narzędzie nie zostały przypadkiem w szafie ?

    Nie znaczy to, że żadnego problemu nie ma. Problemem są legislacyjne bariery wejścia na rynek, zwłaszcza dla dóbr podszytych elektroniką. Skutkują one często faktycznym monopolem na produkt i części. Ale tego się nie rozwiązuje nakazami sprzedaży. Raczej należy zmierzać do liberalizacji prawa patentowego, autorskiego, czy DRM. Działania RtR, które do tego zmierzają oceniam pozytywnie.

    A co do znajdowania w tekście: nie udało mi się w nim znaleźć niczego, co wskazywałoby jednoznacznie na oszustwo ze strony dystrybutora czy producenta kosiarki. Jaką konkretnie wprowadzającą w błąd informację podali ?

  4. Istnieje coś takiego jak społeczny nacisk (np.ACTA) który sprawia, że rządy odstępują od wprowadzania nowych przepisów, jak i ustanawiają nowe normy. Jeśli jest norma , która zapewnia mi bezpieczne użytkowanie urządzeń, nakazuje dołączać instrukcje obsługi i wprowadza wiele innych fanaberii pod dyktando monopolistów, to powinienem mieć prawo do obrony przed tym podejmując akcję społecznego nacisku. Użyte słowa ” zostaną zobowiązane” mają tę wadę, że sugerują interwencje władzy, ale tę władzę mają też obywatel. Są pewne zwyczajowe praktyki kulturowo ugruntowane, które nie wymagają regulacji prawnych, do nich należała możliwość naprawy urządzenia. To nie pisane prawo jest nadużywane przez producentów, poprzez tworzenie podzespołów w formie nie dających się rozbierać agregatów. Przykład: w oplu cięgno do skrzyni biegów było, w pierwotnej wersji, metalowe ale już w kolejnych zamieniono na plastikowe, które przy dynamicznej jeździe szybko się wyrabiało, nie było by problemu gdyby nie fakt że w miejsce cięgna kosztującego 9zł musiałem nabyć cały układ za 180 zł. Zapewne uzna Pan , że nie jest to oszustwo, tak jak podawanie mniejszego zużycia paliwa niż faktycznie. Bariery wejścia, tworzone są różnymi metodami: patenty, koncesje, normy środowiskowe, normy bezpieczeństwa, zaniżanie ceny urządzenia a zawyżanie ceny „wkładów” do tych urządzeń (drukarki). Wyrafinowane oszustwo, bujnie się pleni jest nim wszystko co nie zgadza się ze sprytnie sformułowaną sugestią.
    Liberalizacja przepisów, podszytych innymi intencjami niż deklarowane, jest bezwzględnie konieczna, ale to nie oznacza że można dopuść do panoszenia się partaczy, wydrwigroszy. Potrzebny jest głęboki namysł i umiar.

  5. „W tradycyjnych społecznościach o niewielkiej mobilności, oszustwo było czymś rzadko spotykanym i dotyczyło obcych, a więc niekiedy domokrążców lub cyganów” – bo umrę ze śmiechu drogi Panie…

    Oszustwo i nieuczciwość były,są i będą – im większe społeczności tym częściej.Chłop próbował okraść „pana” – a to drzewo,a to co innego ukradzione na pańskim, Pan wykorzystać chłopa i zwiększyć swoje „prawa” do niewolniczego wykorzystywania tego chłopa + kradł ziemię w ramach „wywłaszczeń”, żydowski kupiec próbował oszukać tegoż chłopa itd itp… – jak to opisywał piekłoszczyk Marks „walka klasowa” – i nie tylko pełną parą.

    A powrót do małych społeczności/społeczności pierwotnej to dyrdymały w rodzaju agraryzmu od Unabombera – Teda Kaczyńskiego rodem, albo wręcz jakaś komunistyczna recepta.

    I powiem właśnie,że to dzięki oszukiwaniu,dzięki byciu „złym obywatelem” wszelkie pomysły w rodzaju komunizmu nie zabiły więcej ludzi i w końcu musiały paść na pysk.Komu żyje się najlepiej w państwie rządzonym przez przestępców – złodziei itd ? Uczciwym durniom takim jak koń Bokser co najpierw zaharował się na śmierć dla wieprzy u władzy a potem poszedł do rzeźni ? Nie bądźmy śmieszni.

    A „Libertarianie” próbujący jak komuniści budować „idealne” społeczeństwo powinni się w głowę puknąć i przeczytać co pisał o komunistycznej utopii Władymir Bukowski – bo ich bredni też się tyczy choć inaczej.

  6. Przemawia przez Pan, zapewne uzasadniona, gorycz i zwątpienie. Gro życia przeżyłem w PRL i wiem, że często kradzież była uznawana za moralnie uzasadnioną dywersję, spotykając się z cichą akceptacją otoczenia. Ten nawyk pokutuje do dziś. Ponieważ nie sposób żyć normalnie w kraju powszechnie tolerowanego szwindlu, należy poszukiwać i wdrażać mechanizmy które zaczną premiować uczciwość. Brak tolerancji dla najmniejszych wybryków i szybkość reakcji to metoda, którą w Nowym Jorku gdy w stycznia 1994 r., szefem New York Police Department William Bratton, sprawił że przestępczość w tym mieście spadła do najniższgo poziomu w USA. Więc da się tylko by nam się chciało chcieć.
    Przytoczę anegdotę jak to z powodu braku zbiorów ukraińcy kolejny rok wznoszą błagania do Boga by spowodował większy urodzaj. W końcu słyszą głos: dajcie mi szansę zasiejcie.

  7. „Są pewne zwyczajowe praktyki kulturowo ugruntowane, które nie wymagają regulacji prawnych, do nich należała możliwość naprawy urządzenia.”

    Może kiedyś dawno-dawno gdzieś tak było. Dzisiaj mamy przepisy o rękojmii i gwarancji. Jest ustawowo określony czas od zakupu, w którym sprzedawca ma obowiązek zareagować na ewentualną awarię. Jeśli nie upłynął, to można dochodzić roszczeń z tytułu gwarancji. A jeżeli upłynął, to wymianę/naprawę trudno uznać za wchodzącą w zakres upowszechnionych zwyczajowych praktyk kulturowych. Musiałyby zachodzić jakieś szczególne okoliczności. Jeżeli zakupu dokonano w markecie, gdzie wszyscy wiemy jak funkcjonuje serwis, to nie widzę na horyzoncie ani takich okoliczności, ani podstaw do oskarżeń o oszustwo. Co do Opla: jeżeli mówimy o dwóch modelach samochodu, to skąd przekonanie, że w jednym ma być takie rozwiązanie jak w drugim? Natomiast zaniżanie zużycia paliwa w ofercie jest oszustwem, bo zachodzi wprowadzenie w błąd.

    @clavicus

    Kto to są „Libertarianie” ?

  8. Jeśli ujmujemy problem od strony regulacji prawnej to ma Pan w zupełności rację. Tylko to co unormowała kasta prawnicza może być piętnowane i egzekwowana od innych. Ale tylko prawo mające swe korzenie w prawie naturalnym (zwyczajowym) ma moc regulacji rzeczywistych relacji między ludzmi. Czy nigdy nie czuł się Pan oszukany przez innych nie mając wyraźnych argumentów. Czy nie dostrzega Pan różnicy między relacjami z czlowiekiem dobrze wychowanym a zwykłym chamem. Istnieje obszerna przestrzeń relacji między ludźmi nie unormowana prawnie. I ta przestrzeń mię interesuje bowiem wżyciu codziennym ona wyznacza tzw.dobrostan. Upadek kultury musimy wypełniać prawodawstwem, ale prawo nie zastąpi empatię, odpowiedzialność wynikającą z moralnych przesłanek i zaufania do intencji innych.

  9. To właśnie ten brak wyraźnych argumentów zmusza do zastanowienia, czy sprawa podpada pod prawo naturalne. To samo można odnieść do wychowania. Nie uczymy dzieci jakichś mglistych relacji i nieokreslonych odczuć, tylko prostych reguł: „nie pluj na podłogę”, „nie zabieraj dzieciom zabawek”, etc.
    Nie podał Pan, jaka to prosta reguła miałaby uczyć dziecko, że jak już coś w życiu wyprodukuje to ma owo coś serwisować przez taki a nie inny czas, albo nie dokonywać w kolejnym produkcie takich a nie innych zmian. Za co chce Pan bobasowi dawać reprymendę ?

  10. Tego nie ma w tekscie, ma Pan szczególną skłonność do „nadinterpretowania” wypowiedzi. Moja ocena nie wynikała tylko z jednego przypadku lecz z całego ciągu spostrzeżeń, które poparłem, w moim przekonaniu, oczywistymi przykładami. Istnienie ruchu ruchu „Right to Repair” dowodzi, że nie jest to tylko moje wydumane oczekiwanie, wyrastające z manii reperowania samemu, urządzeń gdy usterka jest niewielka (nawyk z PRL gdzie wiele rzeczy działało w sposób losowy). Dzieci nie potrzebują instrukcji, wystarczy wpoić im zasady moralne i nauczyć spostrzegawczości oraz umiejętności wyciągania logicznych wniosków z obserwowanych zdarzeń. Choć indukcja jest metodą zawodną to przynajmniej sprawia, że delikwent nie przeczy sam sobie i wybiera wyjaśnienie najbardziej prawdopodobne. Czego i Panu życzę.

  11. Czego nie ma w tekście ?

    Ja w nim nie widzę sformułowania zasady, której złamanie miałoby stanowić oszustwo producenta kosiarki. Nie widzę uzasadnienia do stawiania go w jednym rzędzie z AmberGoldami i innymi takimi. Co konkretnie – poza postanowieniami umowy i ustawową gwarancją – przewidują w przypadku szczotek „zwyczajowe praktyki kulturowo ugruntowane” na które się Pan powołuje ? Czy ten producent ma dostarczać szczotki wiecznie ? A może tylko dożywotnio ? Albo przez 34 lata ? A może 35 ? Po jakiej cenie ?

    I jakie to zmiany w wersjach/modelach Opla w świetle owych praktyk można uznać za dopuszczalne ? Wykluczymy wszystkie innowacje skutkujące wzrostem skomplikowania ? Jeśli tak to czy nie powinniśmy jeździć dyliżansami ?

    I proszę nie zmieniać tematu na prawo do samodzielnej naprawy, którego nikt tu nie kwestionuje.

  12. To staje się już nudne ale odpowiem:
    -szczotki zużywają się analogicznie do wycieraczek, czy właściciel luksusowego Lamborghini nie uznał by za oszustwo brak w sprzedaży nietypowych wycieraczek do ulubionego wozu. Każdy szanujący się producent zapewnia części o których wiadomo, że się szybko zużywają. Kosiarka nie była zabytkiem, lecz zaledwie po rocznym okresie gwarancyjnym (skąd te 34 lata!! ).
    – co do cięgna w oplu, to okazało się po czasie że mogłem kupić u prywaciarza podróbkę z 9zł podczas gdy oryginał był do nabycia w całym układzie za 180zł. Producent rąbie użytkownika na drogiej części, którą sprytny prywaciarz wykorzystał uruchamiając produkcję, co miało sens tylko gdy ocenił, ze takich jak ja klientów będzie więcej. Dlatego wydrwigrosze, namawiają komisarzy UE do wprowadzenia nakazu stosowania tylko części oryginalnych, w autoryzowanych zakładach.
    Nie rozumiem dlaczego z uporem, godnym poważniejszej sprawy, zaprzecza Pan praktykom coraz częściej stosowanym przez monopolistów.

  13. Dalszy ciąg z Oplem jest ciekawy. To nie oszustwo zabiło rynek, tylko rynek likwiduje zjawisko, które Pan nazywa oszustwem i producent oryginalnej części właśnie jest karany spadkiem sprzedaży. To samo przydarzy się Lamborgini, gdy nie dostarczą wycieraczek. To samo przydaży się każdemu producentowi który nie dostosuje oferty do Pana wymagań na wolnym rynku. W pełni zgadzam się z opinią, że ewentualny nakaz stosowania oryginalnych części to praktyka monopolistyczna. Ale nie jest praktyką monopolistyczną omawiane wcześniej wprowadzanie zmian w kolejnym modelu. Monopol to blokada wejścia na rynek. W pierwszym wypadku występuje, a w drugim nie.

    Co do szczotek, mogę rzucić dowolną liczbę: 34 lata, 34 miesiące, 34 tygodnie … Problem w tym, ze nie widać uzasadnienia dlaczego którakolwiek miała by byc lepsza od innych jako granica czasu w którym każdy producent powinien zapewniać części zamienne po upływie gwarancji. Można też problem odwrócić: skoro jest oczywiste że szczotki się zużywają, to Pan jako ktoś kto lepiej od producenta wie, ile zamierza kosić mógłby razem z kosiarką zaopatrzyć się w zestaw szczotek zamiennych, tak jak się to robi z żarówkami w samochodach, czy workami do odkurzacza. Dlaczego on miałby przewidywać Pańskie potrzeby, skoro Pan ma do tego lepsze warunki ? W odróżnieniu od Pana on nie wie jak, kiedy, gdzie, i z jakim natężeniem sprzęt będzie używany, czy będzie Pan nim kosił 24h/dobę, czy wyciągał z garażu raz na rok na godzinę. Skąd on ma wiedzieć czy liczba egzemplarzy danego modelu kosiarki w użyciu spadnie do zera za 3 lata czy dopiero za 34 lata ?

  14. Rozbawił mnie Pan ostatnią argumentacją. Widać, że jest Pan humanistą niewiele mającym do czynienia z techniką. Ale wystarczyło otworzyć: https://pl.wikipedia.org/wiki/Szczotka_(elektrotechnika)
    by dowiedzieć się że:
    „W miarę pracy urządzenia następuje miarowe zużywanie się szczotek, które co jakiś czas muszą być zamieniane na nowe. W przypadku współpracy z komutatorem również i jego powierzchnia powinna zostać poddana regularnej konserwacji w celu zniwelowania efektów mechanicznego ścierania i wypalania łukiem elektrycznym.”.
    Porada bym zaopatrywał się w zapas części zamiennych to kiepski żart, tak było w komunie, że w niektórych zakładach zapas części zamiennych był znaczącą pozycja księgową. To producent powinien przewidywać moje potrzeby, lecz gdy jest tak jak piszę w artykule to może mnie mieć w nosie. Zmowy i podział rynku dostatecznie dyscyplinują klienta, może tylko pisać na Berdyczów

  15. Link nic nie wnosi. Z potrzebą okresowej wymiany szczotek nikt tu nie polemizował.

    Dalsza argumentacja jest wadliwa. Robienie zapasów ma być głupie bo „w komunie tak robiono” ? Robiono wtedy wiele rzeczy. Leczono choroby, uczono pisać, budowano drogi … Jeśli sam fakt że coś robiono za komuny ma dowodzić że to śmieszne, to musi Pan uznać za śmieszne leczenie, uczenie i budowanie. Kiepski żart.

    Drugi problem to narzekanie, że „podział rynku dyscyplinuje klienta”. Podział jest rzeczą normalną. Jest naturalne, że nabywcy sami _podzielą_się_ na takich którzy kupią u dostawcy A, B, C, … Jak by miał wyglądać rynek bez podziału ? Musiałby byc tylko jeden producent. O monopolu Pan marzy ? Wtedy Pan tańszej części do Opla nie kupi.

    Nie mam nic przeciwko temu, żeby producent przewidywał potrzeby i trzymał zapas szczotek u siebie. A jeszcze lepiej żeby to robiło wielu konkurujących producentów / dostawców. Przy braku sztucznych barier wejścia na rynek zwykle tak będzie. Żeby było pewniej może Pan z nimi zawrzeć umowę rozszerzenia gwarancji przewidującą tyle lat serwisu i darmowych wymian części ile Pan chce. Cena do uzgodnienia. Możliwość zrobienia zapasu jest dla klientów przezornych, nie ufających dostawcom, albo oceniających że to się opłaci.

    A zrzędzenie, że nie zrobili więcej niż to do czego byli zobowiązani przypomina sytuację gdy przychodzi Pan do restauracji, zamawia jedynie zupę, a potem wrzeszczy że zmowa, bo oszuści pogwałcili zwyczajowe praktyki kulturowo ugruntowane nie gwarantując drugiego dania i deseru. No nie ma. Schabowe i rolady inni goście już wyjedli. Przykro nam. Trzeba było zamówić z wyprzedzeniem.

  16. Proszę jeszcze raz przeczytać mój artykuł i porównać z tym co Pan nawypisywał w komentarzach. Poboczny przykład stał się poletkiem do uprawiania erystyki opisanej przez Schopenhauera, jeśli tego Pan nie dostrzega to trudno. Język ma to do siebie, że można wyrażać w nim zarówno rzeczy mądre jak i absurdalne ale nie ma powodu by tracić czas na te ostatnie.
    Pozdrawiam

  17. Spór o to, czy przykład jest poboczny, czy też raczej nie, i czy moje komentarze mają jakieś walory erystyczne, czy też raczej nie, jest mało interesujący. Pozdrowienia.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj