„Niepotrzeba” etatyzmu

PAFERE WIDEO

Zmiany w obozie rządzącym, zmiana większości parlamentarnej i rotacje na najwyższych szczeblach w państwowej administracji to dla polityków z reguły znakomita okazja do tego, by zgodnie z zasadą divide et impera obsadzić swoimi ludźmi, poplecznikami, znajomymi itp. szereg stanowisk, na których albo „od razu” powstaje wakat, albo też które w krótkim okresie zostaną zwolnione tak, by mogli się na nich znaleźć „właściwi”, „sprawdzeni”, „zaufani” i „odpowiedzialni” ludzie, nierzadko określani mianem fachowców czy ekspertów w danej dziedzinie. Czy tego typu spektakl, tak chętnie podchwytywany przez media i następnie żywo dyskutowany przez tzw. opinię publiczną musi nam jednak stale towarzyszyć?

Pamiętajmy, że obsadzanie stanowisk np. w radach nadzorczych spółek skarbu państwa, w instytucjach zarządzanych bezpośrednio czy pośrednio przez machinę biurokratyczno-administracyjno-rządową może mieć miejsce dopóty, dopóki państwo ma wpływ na szereg dziedzin i obszarów naszej (gospodarczej) działalności. Przykładowo, głośna w ostatnich tygodniach zmiana w kierownictwie mediów państwowych, zwanych „publicznymi”, zachodzi przede wszystkim dlatego, że państwo drogą uprzednich, szkodliwych interwencji, przywłaszczyło sobie w znacznej mierze ten obszar, jakim jest radiofonia i telewizja. Fakt, że jedna ekipa wymienia na danych stanowiskach osoby, które znalazły się tam dzięki poprzedniej ekipie, jest w tym przypadku wtórny i stanowi tego naturalną konsekwencję czy też naturalną „kolej rzeczy”. Jeśli zatem ktokolwiek dziwi się, oburza lub protestuje z powodu zamiany przez polityków jednych „specjalistów” na drugich, to albo jest skrajnie naiwny (wierzy w wizję polityki jako działalności dla dobra ogółu), albo jest obłudnikiem i hipokrytą.

Rzecz jasna tego typu przykłady można mnożyć ad nauseam i co więcej, raczej nietrudno jest przewidzieć kolejne tego typu działania ze strony rządzących w najbliższej przyszłości i kolejne takowe zmiany zgodne z przedstawionym modelem w innych sektorach, na których swoją widzialną i brudną łapę położyło państwo.

Jeśli zatem ktoś rzeczywiście i szczerze zainteresowany jest tym, aby ten czy inny obszar naszej codziennej działalności był wolny, niezależny, niezawisły, sprawy i efektywny etc. to zamiast liczyć na cud, domagając się uczciwości, transparentności, „praworządności” i innych tego typu liberalno-demokratycznych propaństwowych frazesów skierowanych w stronę polityków, skoncentrował swoje siły na postulatach całkowitego odebrania państwu i jego urzędnikom możliwości jakiegokolwiek decydowania o większości, jeśli nie wszystkich spraw, z którymi obecnie i tradycyjnie utożsamiany jest Lewiatan.

Innymi słowy, w miejsce władzy politycznej i instytucji zarządzanych przez osoby z polityczno-partyjnego nadania, domagajmy się przywrócenia władzy społecznej, tj. opartej o dobrowolne, oddolne i wolnorynkowe relacje między ludźmi, gdzie cnotą jest nie przynależność akurat do zwycięskiego obozu (zazwyczaj wiążąca się z wykorzystaniem środków politycznych, czy szermowaniem sofizmatami celem przypodobania się jak największej liczbie wyborców), a umiejętne wykorzystanie i posługiwanie się środkami ekonomicznymi, przyczyniające się do wzrostu zarówno naszego, jak i pozostałych członków społeczności dobrobytu. Mniej polityki i omnipotencji państwa, a więcej wolności – tym powinniśmy się kierować, zamiast roztrząsać kolejne nominacje na państwowe synekury.

Poprzedni artykułPrzywództwo
Następny artykułBędzie jeszcze ciężej o robotę

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj