Jaki prezydent?

PAFERE WIDEO

I tura wyborów prezydenckich za nami. To dobry moment, by zastanowić się nad urzędem głowy państwa w naszym systemie ustrojowym, zgodnie z zapisami konstytucyjnymi.

 

Czy prezydent państwa, wybierany w powszechnych wyborach, powinien mieć szerszy bądź węższy zakres kompetencji? Czy jego rola powinna być bliższa roli prezydenta USA, Francji, Finlandii lub kanclerza RFN, czy też prezydenta Włoch bądź króla Hiszpanii? Czy sam urząd jest w ogóle potrzebny?

 

Wydaje się, że ten, kto otrzymuje na swoją kandydaturę, na swój program, celem realizacji głoszonych przez siebie pomysłów i postulatów, nierzadko miliony głosów, winien mieć większy i a fortiori mocniejszy mandat do sprawowania realnej władzy, aniżeli ten, kto jako poseł, otrzymując kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy głosów, zostaje następnie premierem i zarówno de facto, jak i de iure rządzi państwem. Zgodnie z kryterium ilościowym, jest to rozwiązanie niesprawiedliwe.

 

Ponadto obecny, dziwaczny podział egzekutywy rodzi wiele wątpliwości, sporów kompetencyjnych, prowadząc czasem do dublowania działań. Znacznie bardziej efektywnym i jasnym rozwiązaniem jawi się takie, w którym tylko jeden organ władzy wykonawczej odpowiedzialny byłby za prowadzenie i realizację polityki wewnętrznej i zagranicznej, zbliżając się do modelu np. monarchicznego. Albowiem gdzie kucharek sześć…

 

Wreszcie, czy wzmacnianie, a nawet rozszerzanie legislacyjnych kompetencji prezydenta to faktycznie dobry pomysł? Zakładając, że Monteskiuszowski ideał trójpodziału władz, ich wzajemnego kontrolowania się i równoważenia jest ideałem, do którego należy dążyć, to kompetencje egzekutywy w tej materii należałoby ograniczać tak, by jej rola sprowadzała się do – zgodnie z nazwą – wykonywania zadań zleconych przez parlament. W związku z tym, jakkolwiek ambitne, szczytne i rozsądne pomysły prezydenta by nie były, to nie powinny one przybierać kształtu ustawy. Tym bardziej, jeśli miałyby one polegać na kolejnej ingerencji decydentów w gospodarkę.

 

Jak zatem rozwiązać tę łamigłówkę i rozwiązać ten gordyjski węzeł? Najlepiej tak, jak zrobił to Aleksander Macedoński, tj. zamiast walczyć z objawami choroby, zamiast łagodzić niepożądane skutki, lepiej zwalczyć przyczynę i załatwić sprawę jednym pociągnięciem miecza. Skończmy zatem z istniejącą fikcją i zlikwidujmy urząd prezydenta.

Poprzedni artykułIle kosztują nas politycy?
Następny artykułKukiz i Wolni Polacy

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj