Definicja demokracji

Aktywne uczestnictwo obywateli w procesie społeczno-politycznym oraz sprawnie działające instytucje państwowe i lokalne to bez wątpienia dwa najważniejsze kryteria dla oceny funkcjonalności (lub dysfunkcjonalności) tego, co potocznie nazywamy demokracją

PAFERE WIDEO

Próby zdefiniowania demokracji podejmowało wielu znanych politologów i filozofów. Z reguły były to niestety definicje nietrafione. Poniżej podaję najsłynniejsze z nich, sformułowane przez niemniej sławnych nowożytnych myślicieli.

Znany ekonomista i politolog Joseph Schumpeter definiuje demokrację jako system instytucjonalny, w ramach którego podejmowane są decyzje polityczne, a który nadaje jednostkom władcze prerogatywy w drodze współzawodnictwa o głosy obywateli. Chodzi więc tu o demokrację parlamentarną, którą w dzisiejszych czasach pragmatycznie należy określać jako parlamentarno-elitarną.

Definicja ta sprowadza istotę demokracji do politycznej konkurencji i silnie akcentuje element gry nieodłącznie towarzyszący zabiegom o władzę. Schumpeter więc ogranicza demokrację do walki o władzę polityczną, a obywateli zalicza do pionków na szachownicy gry politycznej. A przecież nie o to w demokracji chodzi.

Niemniej sławny włoski politolog Giovanni Sartori określa demokrację jako system, w którym nikt nie może sam siebie wybrać, nikt nie może powierzyć sobie władzy rządzenia, i tym samym, nikt nie może przywłaszczyć sobie bezwarunkowej i nieograniczonej władzy. Jednocześnie autor tej definicji sam stwierdza, że prezentuje ona cechy demokracji w postaci negatywnej i nie może być wyczerpująca. I ma rację, bo ta definicja jest niewystarczająca i rzeczywiście negatywna. Jeśli czytamy – nikt nie może, zadajemy sobie od razu pytanie – kto zatem może? Pozytywna cecha tej definicji sprowadza się jednak do tego, że podaje ona fundamentalne cechy demokracji, czyli krótko mówiąc, każdy system oparty na innych zasadach niż te podane przez Sartoriego, demokracją być nie może.

Philippe Schmitter i Terry Karl piszą o demokracji następująco: „współczesna demokracja polityczna to ustrój, gdzie sprawujący władzę odpowiedzialni są na forum publicznym przed obywatelami, którzy działają za pośrednictwem obieralnych przedstawicieli, współzawodniczących i współpracujących ze sobą”.

Ta definicja niesie sprzeczności, bowiem sprawujący władzę mają rządzić w imieniu obywateli i Narodu, a nie współzawodniczyć ze sobą. Poza tym ta definicja znowu odnosi się do demokracji parlamentarno-elitarnej.

Austriacko-brytyjski filozof Karl Popper idzie w podobnym kierunku. Jego zdaniem, mówiąc o demokracji nie należy traktować rządów ludu jako fundamentu tego systemu: w rzeczywistości nigdzie lud nie rządzi, lecz rządzą rządy. Realną kwintesencją nowoczesnej demokracji według Poppera jest natomiast występująca tylko w jej ramach możliwość swobodnego odwoływania źle rządzących poprzez wyrażony w głosowaniu sprzeciw większości.

Popper nadał więc pojęciu demokracji nowy, antydemokratyczny sens, wykluczył bowiem lud z rządzenia państwem. A to już zakrawa na niezły paradoks…

Wszystkie wymienione wyżej definicje, poniekąd przemyślane i mądre, mają jedną wspólną cechę – wykluczają z założenia funkcjonowanie demokracji bezpośredniej, czyli oddolnego sterowania państwem przez obywateli. Ciekawe jest to, że wszyscy ci wielcy myśliciele żyli w czasie, gdy demokracja oddolna, bezpośrednia, przy współudziale obywateli (mowa tu o Szwajcarii), była i jest faktem.

Czy tak trudno jest sformułować definicję demokracji? Taką definicję, która miałaby przysłowiowe ręce i nogi?

Zasadniczo demokracja powinna być rozumiana na dwa sposoby:

• jako określenie typu ustroju, w którym całe społeczeństwo sprawuje władzę

• jako określenie funkcjonalności całego systemu społeczno-politycznego, który niesie ze sobą równość, sprawiedliwość, wolność oraz możliwość rozwoju społecznego.

Być może nawet nie chodzi o to, że tak rozumiemy demokrację, lecz o nasze pragnienie, by tym właśnie była. Bowiem w życiu nie wszystko da się i trzeba definiować.

Aktywne uczestnictwo obywateli w procesie społeczno-politycznym oraz sprawnie działające instytucje państwowe i lokalne to bez wątpienia dwa najważniejsze kryteria dla oceny funkcjonalności (lub dysfunkcjonalności) tego, co potocznie nazywamy demokracją.

Prof. Miroslaw Matyja

Poprzedni artykułMises: Ludzkie działanie. Propaganda komercyjna
Następny artykuł„Negowanie własności prywatnej jest niezgodne z Dekalogiem” – ostatni wywiad z Janem M. Małkiem
Politolog, historyk, ekonomista, absolwent Akademii Ekonomicznej w Krakowie i Uniwersytetu w Bazylei. Doktor nauk ekonomiczno-npołecznych Uniwersytetu we Fryburgu w Szwajcarii; doktor nauk filozoficznych na Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie (PUNO) w Londynie oraz doktor nauk społecznych na Uniwersytecie M. C. Skłodowskiej w Lublinie. Profesor na Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie w Londynie oraz na Uniwersytecie Guadalajara, Campus Tabasco w Villahermosa w Meksyku.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj