„Przez większość ludzkich dziejów nie było zasiłków, zapomóg, a ludzie jakoś sobie radzili. W życiu kierowaliśmy się zasadami, na których zbudowana była nasza cywilizacja. Nie pozwalała ona porzucać potrzebujących, wyznaczała wręcz moralny nakaz opieki nad najsłabszymi” – mówi Marcin Janowski z Fundacji PAFERE w rozmowie z Kamilem Klimczakiem z telewizji „Chrobry Szlak”.
Państwo opiekuńcze, pomoc socjalna to główne tematy tej rozmowy. Czy państwowa pomoc dla ludzi rzeczywiście pomaga czy może jednak bardziej szkodzi? Według Janowskiego system pomocy społecznej stworzony został nie po to, by rzeczywiście wspierać najsłabszych, ale w celu przekupienia pewnych grup społecznych. „Lewica zawsze odwoływała się do proletariatu i jeśli mamy system demokracji to jakoś ten proletariat trzeba sobie wytworzyć. I robi się to za pomocą programów socjalnych, za pomocą uzależniania ludzi od zasiłków i robienia im krzywdy. Wielu ludzi odzwyczaiło się przez to od pracy i przez bardzo długi czas żyje z zasiłków” – twierdzi Janowski. Z danych brytyjskich z 2008 roku – które przytacza ekspert PAFERE – wynikało, że aż 10 procent tamtejszej populacji, czyli ponad 6 mln obywateli, żyło wyłącznie z zasiłków, przy czym wielu z beneficjentów państwowej pomocy robiło to systematycznie przez kilka lat.
Problemem – według Janowskiego – jest to, że wielu polskich polityków tak bardzo zapatrzyło się w zachód, że importuje stamtąd do naszego kraju wiele szkodliwych rozwiązań. „Czerwona ideologia teraz nie płynie do nas ze wschodu, lecz z zachodu. Zachód jest dziś opanowany przez polityków, którzy otwarcie propagują idee rewolucyjne, neomarksistowskie, lewicowe. >>Państwo dobrobytu<< miało wyrównywać >>niesprawiedliwość rynku<< i wprowadzić równość. Tymczasem skończyło się to wygenerowaniem wielomilionowych grup beneficjentów programów socjalnych, które uczyniły sobie z nich sposób na życie” – zaznacza Janowski.
Janowski nazywa system socjalny panujący w Polsce „systemem klientystycznym”. Polega on na tym, że partia rządząca wyznacza sobie pewne grupy, które mają być ich docelowymi elektoratami. „Motywuje” je następnie do głosowania na siebie, a najlepsza motywacja to rozdawnictwo pieniędzy i przywilejów. Jest to nie tylko cyniczne przekupstwo, ale także wielka niesprawiedliwość. Janowski podkreśla: „Politycy zagubili takie pojęcie jak >>państwo jako dobro wspólne<<. To oni decydują, co jest tym >>dobrem<<, jak i o tym, kto ma z tego >>dobra<< korzystać”.
Rozbudowywaniu państwa socjalnego towarzyszy jednocześnie retoryka antyprzedsiębiorcza. Ludzi pracujących na własny rachunek określa się często jako cwaniaków, złodziei itp. „To tradycja komunistyczna – mówi Janowski – Ludzi biznesu, przedsiębiorców nie traktuje się jako >>soli tej ziemi<< tylko jako oszustów, tych którzy mają za dużo i którzy powinni się dzielić z innymi. Mało kto rozumie, że gdyby nie ci przedsiębiorcy, gdyby nie polska klasa średnia to większość ludzi nie miałaby pracy. Spadkobiercy socjalizmu postkomunistycznego jak i solidarnościowego bardziej hołubią zagraniczne korporacje aniżeli rodzimych przedsiębiorców. Tymczasem każdy zdrowy naród powinien opierać się na własnej klasie średniej”.
Janowski zwraca uwagę na ważne zjawisko: silna klasa średnia nie leży w interesie socjalistycznych rządów. Gdyby ta klasa była silna, mogłaby zakomunikować rządowi, że to „nie my jesteśmy dla was, ale to wy jesteście dla nas”. Politycy mogliby mieć wówczas problem, a przekupywanie elektoratu nie byłoby już takie proste.
Czy obecny system funkcjonowania samorządów lokalnych ma swój udział w patologizacji życia zbiorowego? Czy unijne dotacje pomagają samorządom i przyczyniają się do rozwoju czy może raczej sprzyjają popadaniu w długi i gospodarczą degrengoladę? Czy wielkie budowy unijnego socjalizmu mają sens? Co lepsze: socjalizm czy subsydiarność? Zachęcamy do obejrzenia całej rozmowy Kamila Klimczaka z Marcinem Janowskim.
PSz