Rząd w biznesie

Nasze problemy gospodarcze obracają się głównie wokół przedsiębiorstw zarządzanych przez rząd. Własność państwowa rodzi nierozwiązywalne konflikty, skutkuje nieefektywnością i zmniejszeniem poziomu życia. Własność prywatna z kolei prowadzi do pokojowej współpracy, harmonii społecznej oraz umożliwia efektywne działanie prowadzące do poprawy warunków życia

Murray Rothbard (foto. beinglibertarian.com)
PAFERE WIDEO

Pomimo otaczającego nas wszędzie dobrobytu nadal doskwierają nam pewne problemy natury gospodarczej i społecznej. Przybierają one tę samą formę w całym kraju. O czym mowa? O korkach, słabej infrastrukturze drogowej, przepełnionych szkołach, przestępczości nieletnich, niedoborach wody. Problemy te dają się nam we znaki na różne sposoby, jednak tym najbardziej odczuwalnym jest ich konfliktogenność. Przejawem tego są zażarte waśnie skłóconych ze sobą grup Amerykanów. Podczas gdy jedni domagają się edukacji „postępowej”, nauczania idei socjalistycznych czy rozdziału Kościoła i państwa, inni żądają tradycyjnych form edukacji oraz treści programowych opartych na zasadach wolnej przedsiębiorczości i religii. Jedni Amerykanie opowiadają się za fluoryzowaniem wody, natomiast inni się temu sprzeciwiają.

Czy kwestie związane z dostawą wody bądź organizacją szkolnictwa naprawdę są tak wyjątkowe, że muszą prowadzić do nierozwiązywalnych problemów? Jak to się dzieje, że w sprawach tego, jakiego rodzaju stal lub samochody powinno się produkować czy jakiego typu gazety powinno się drukować, nie dochodzi do żadnych konfliktów? Odpowiedź jest następująca: owszem, problemy związane ze szkolnictwem czy dostarczaniem wody wyjątkowe, ponieważ stanowią one przykład tego, co się dzieje, kiedy za prowadzenie działalności gospodarczej zabiera się rząd, a nie prywatni przedsiębiorcy.

Czy słyszeliście kiedykolwiek o tym, że prywatna firma – w ramach „uporania się” z niedoborem produktu, który sprzedaje – zaproponowała, by ludzie po prostu kupowali go w mniejszej ilości? Z pewnością nie. Prywatne firmy cieszą się z przypływu klientów i zwiększają produkcję, gdy na oferowane przez nie dobra zgłaszany jest większy popyt, co odbywa się z korzyścią zarówno dla nich, jak i dla konsumentów. Tylko rząd „rozwiązuje” problem zakorkowanych dróg poprzez zabranianie kierowcom ciężarówek (lub prywatnych samochodów i autobusów), by z nich nie korzystali. Zgodnie z tą zasadą „idealnym” rozwiązaniem kwestii korków byłoby więc zdelegalizowanie wszystkich pojazdów! Niestety właśnie tego typu pomysłów możemy się spodziewać, kiedy daną działalnością zajmuje się rząd.

Korki na drogach? Wyeliminujmy wszystkie samochody! Niedobór wody? Pijmy mniej! Nieefektywnie działająca poczta? Ograniczmy ilość dostarczanych przesyłek do jednej dziennie! Przestępczość w miastach? Wprowadźmy godzinę policyjną! Gdyby jakikolwiek prywatny przedsiębiorca reagował w taki sposób na życzenia klientów, jego firma szybko by upadła. Jednak kiedy to rząd pełni rolę dostawcy, ignoruje on pragnienia konsumentów i każe im zadowolić się mniejszą ilością dóbr lub po prostu obejść się bez nich. Podczas gdy mottem prywatnej przedsiębiorczości jest „klient ma zawsze rację”, rząd kieruje się zasadą „do diabła ze społeczeństwem!”.

Konflikty i rozczarowanie są nieuchronnym następstwem każdej działalności, jakiej podejmuje się państwo. Wyobraźmy sobie, co by się działo, gdyby wydawaniem wszystkich gazet w kraju zajmował się rząd. Po pierwsze: z racji tego, że jego funkcjonowanie opiera się na przychodach z przymusowego opodatkowania, a nie dobrowolnej zapłaty za świadczone usługi, nie czułby się on zobowiązany do rzetelnego obsługiwania klientów. Po drugie: trwałego charakteru nabrałyby spory między grupami podatników kłócących się o to, jakiego rodzaju politykę redakcyjną powinny prowadzić owe gazety, jakimi wiadomościami się zajmować oraz jaki powinny mieć format. „Prawicowcy”, „lewicowcy” i „centryści”, których po równo zmuszono do finansowania państwowych wydawnictw, w sposób naturalny dążyliby do przejęcia kontroli nad ich treścią.

Zupełnie inaczej jest na wolnym rynku, gdzie każda grupa konsumencka finansuje i wspiera swoje ulubione produkty niezależnie od tego, czy chodzi o gazety, szkoły, przesyłki czy żywność dla dzieci. Socjaliści, zwolennicy wolnej przedsiębiorczości, postępowcy, tradycjonaliści, plotkarze czy szachiści – każdy może znaleźć szkoły lub czasopisma odpowiadające ich potrzebom. Nikt nie ogranicza upodobań innych ludzi i nie zmusza ich do korzystania z niechcianego produktu. Zaspokajane są wszelkie preferencje polityczne i gusta. Zamiast politycznie uprzywilejowanej grupy lub większości narzucającej swoją wolę mniejszości, każda jednostka może nabyć to, co zechce, i na ile będzie ją stać.

Typową odpowiedzią rządu na zarzuty o nieefektywność i niedobory jest obwinianie społeczeństwa: „Podatnicy nie chcą nam dać więcej pieniędzy!”. W związku z tym dosłownie zmusza się ludzi, by oddali więcej w podatkach – na autostrady, szkoły itd. Tu jednak znów pojawia się pytanie: „Dlaczego takie problemy nie dotyczą prywatnej przedsiębiorczości?”. Dlaczego producenci telewizorów czy spółki hutnicze nie mają takich trudności w znalezieniu kapitału potrzebnego do rozszerzenia swojej działalności? Otóż wynika to stąd, że za stal i telewizory płacą konsumenci, wskutek czego posiadacze oszczędności mogą zarobić poprzez zainwestowanie w owe przedsiębiorstwa. Tak też firmom, które rzetelnie służą konsumentom, pozyskanie kapitału na dalszy rozwój przychodzi z łatwością; natomiast te podmioty, które działają nieskutecznie – bankrutują. W przypadku zaś działalności prowadzonej przez rząd, nie ma mowy o zyskach dla inwestorów czy karach dla nieskutecznych menedżerów. Nikt w nią nie inwestuje, przez co nikt nie może zagwarantować tego, że dobrze działające fabryki będą rozbudowywane, a te nieefektywne zostaną zamknięte. Między innymi to właśnie z tych powodów rząd musi pozyskiwać swój „kapitał” poprzez dosłowne odbieranie nam pieniędzy.

Wielu ludziom wydaje się, że problemy te dałoby się rozwiązać, gdyby tylko „funkcjonowanie rządu ukształtowano na wzór przedsiębiorstwa”. W związku z tym popierają oni windowanie cen za usługi pocztowe tak długo, aż urząd ten zacznie „działać z zyskiem”. Oczywiście takie rozwiązanie odciążyłoby do pewnego stopnia podatników. Jednakże koncepcja rządu-jako-przedsiębiorstwa opiera się na zgubnych założeniach. Przede wszystkim świadczenie usług przez rząd nigdy nie będzie odbywało się tak, jak to się dzieje w przypadku prywatnego przedsiębiorstwa, ponieważ źródłem jego kapitału jest opodatkowanie obywateli. Nie da się tego uniknąć. (Przykładowo, finansowanie poprzez obligacje również opiera się na uprawnieniu do opodatkowania w celu ich późniejszego wykupu.) Co więcej prywatne przedsiębiorstwo osiąga zysk poprzez jak najszersze cięcie kosztów. Rząd natomiast nie musi tego robić – wystarczy, że ograniczy podaż danej usługi lub podniesie ceny. Usługi państwa zawsze mają charakter pełnego lub połowicznego monopolu. Niekiedy, jak to jest w przypadku urzędu pocztowego, mamy do czynienia z monopolem przymusowym, tj. takim, z usług którego musimy korzystać, ponieważ wszelka konkurencja dla jego działalności jest nielegalna. Ponadto nawet jeśli prywatna przedsiębiorczość w danej branży nie zostanie zdelegalizowana, to zostanie zdławiona poprzez podatki, które pójdą na pozyskanie kapitału i pokrycie strat wygenerowanych przez zwolnione z opodatkowania przedsiębiorstwa państwowe.

Chaos kalkulacyjny

Prowadzenie działalności gospodarczej przez rząd obciążone jest jeszcze innym krytycznym problemem. To, że firmy prywatne stanowią wzór efektywności, wynika głównie z tego, iż na wolnym rynku następuje swobodne formowanie się cen, co umożliwia przedsiębiorstwom prowadzenie kalkulacji, koniecznej do generowania zysków i unikania strat. Wolny „kapitalizm” charakteryzuje się takim ukształtowaniem cen, dzięki któremu dobra są odpowiednio alokowane we wszystkich skomplikowanych gałęziach i obszarach produkcji tworzących współczesną gospodarkę. To właśnie kapitalistyczna kalkulacja zysków i strat czyni ten cud możliwym – i to bez jakiegokolwiek centralnego planowania ze strony państwa. Co więcej centralni planiści, którzy nie dysponowaliby opisanym wyżej systemem cen, nie byliby w stanie prowadzić kalkulacji ekonomicznej, a tym samym – utrzymać obecnej efektywności nastawionej na masową produkcję gospodarki. Krótko mówiąc: nie byliby w stanie niczego planować. Jeżeli konsumentów zmusza się do kupna jakiegoś produktu, to nie da się realnie ocenić jego popularności. Zawsze, kiedy rząd zabiera się za działalność gospodarczą, wypacza on ów proces kształtowania się cen i utrudnia prowadzenie kalkulacji ekonomicznej. Innymi słowy: przedsiębiorstwo państwowe jest jak zakłócający funkcjonowanie całego systemu gospodarczego wir kalkulacyjnego chaosu.

Nic dziwnego zatem, że nasze problemy gospodarcze obracają się głównie wokół przedsiębiorstw zarządzanych przez rząd. Własność państwowa rodzi nierozwiązywalne konflikty, skutkuje nieefektywnością i zmniejszeniem poziomu życia. Własność prywatna z kolei prowadzi do pokojowej współpracy, harmonii społecznej oraz umożliwia efektywne działanie prowadzące do poprawy warunków życia.

Murray N. Rothbard

Tłumaczenie: Dawid Świonder

Murray N. Rothbard był ekonomistą, filozofem politycznym, historykiem i autorem wielu publikacji. Do jego najważniejszych dzieł należą Ekonomia wolnego rynku i Etyka wolności. Niniejszy artykuł ukazał się pierwotnie we wrześniowym wydaniu magazynu The Freeman z 1956 r.

Poprzedni artykułKiedy państwo staje się naszym wrogiem? – Jan Kubań rozmawia z Sebastianem Pitoniem
Następny artykułUbóstwo może być wartością

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj