W Polsce coraz częściej mówi i pisze się o demokracji bezpośredniej, w ramach której to Naród mógłby i powinien decydować o swoim losie. Ja sam też staram się w licznych publikacjach i wywiadach przedstawić praktyczny model tego typu demokracji, który byłby realnie możliwy do zastosowania w Polsce.
W moim modelu polskiego wariantu demokracji bezpośredniej/oddolnej przedstawiłem wielokrotnie tzw. magiczny trójkąt: referendum, inicjatywę obywatelską i weto obywatelskie. Model ten i projekt wprowadzenia elementów demokracji bezpośredniej odgórnie – poprzez zmianę Konstytucji RP zostały szczegółowo omówione w książce „Ewolucja zamiast rewolucji”.
Należy jednak podkreślić: magiczny trójkąt (zwany również WIR) nie zawiera całej złożonej problematyki demokracji oddolnej w Polsce. Inaczej byłaby to tylko demokracja bezpośrednia wprowadzona konstytucyjnie, czyli odgórnie, a nie budowana oddolnie – na poziomie samorządów lokalnych.
Równie ważny, a może nawet ważniejszy, jest rozwój demokracji lokalnej na poziomie wspólnotowym, gminnym w ramach samorządów. A więc tam, gdzie demokracja bezpośrednia powinna mieć swoje faktyczne źródło. Jak złożony jest to problem i, niestety, jak wykorzystywany przez rządzących dla swoich własnych korzyści traktuje wydana przez PAFERE książka Jacka Barcikowskiego „Zgodnie z prawem przeciwko obywatelom. Dramat polskiej samorządności”. Z moim opisem stanu polskiej demokracji lokalnej czytelnik może zapoznać się na stronie https://dzienniknarodowy.pl/prof-matyja-oddolnie-odgornie/
W historii semidemokracji w III Rzeczpospolitej rozwinęły się formy demokracji bezpośredniej na poziomie lokalnym. Niestety, rozwój tych lokalno-demokratycznych instrumentów przebiega chaotycznie. Po 1989 r. najbardziej rozpowszechnioną formą lokalnej demokracji bezpośredniej są referenda odwoławcze na poziomie gminy.
Kolejną formą lokalnej demokracji bezpośredniej w Polsce są fakultatywne referenda w “ważnej sprawie”. Ta forma demokracji bezpośredniej budzi sporo wątpliwości – podobnie jak referenda ogólnokrajowe – ze względu na sformułowanie „ważna sprawa”. To niefortunne pojęcie powinno być lepiej sprecyzowane, czyli należałoby dokładniej określić, jaka sprawa ma być przedmiotem powszechnego głosowania, a jaka nie. Poza tym należałoby się zastanowić poważnie nad zniesieniem progu frekwencyjnego. To właśnie ta bariera, podobnie jak przy referendach ogólnokrajowych, najczęściej uniemożliwia rozstrzygnięcie przedmiotowej kwestii w lokalnym głosowaniu.
Najrzadziej stosowaną formą lokalnej demokracji bezpośredniej jest referendum w sprawie samoopodatkowania.
W przeciwieństwie do referendów, gdzie ich wiążący charakter jest prawnie usankcjonowany, forma konsultacji społecznych jest fakultatywna.
Formy oddolnej demokracji lokalnej w Polsce – naszpikowane ograniczającymi je ustawami – nie mogą się w pełni rozwinąć. „Oddolność” ma w tym wypadku raczej symboliczny charakter – wszechobecne ustawy określają i ograniczają rozwój demokracji bezpośredniej. Tzw. zasada subsydiarności (http://physicsoflife.pl/dict/subsydiarnosc.html), czyli pomocniczości nie funkcjonuje w ogóle, ponieważ swobodne ramy działania dla samorządów lokalnych są w aktualnej polskiej konstelacji politycznej czystą fikcją.
Równie ważna dla wprowadzenia demokracji oddolnej jest zmiana procesu wyborczego w Polsce. Możemy wypracowywać różne teorie tego typu demokracji, ale to wymaga w aktualnym polskim systemie politycznym zgody Sejmu. Przy obecnych polskich procedurach wyborczych (głosowanie na listy partyjne) jest to jednak praktycznie niemożliwe. W tym celu należy wprowadzić jednomandatowe okręgi wyborcze, a więc zmienić ordynację wyborczą na demokratyczną. W przeciwnym razie konieczna od lat zmiana Konstytucji RP będzie bardziej niż trudna (zobacz: http://jow.pl/o-namiastce-prawdziwej-demokracji-w-polsce-wywiad-z-profesorem-miroslawem-matyja/ ).
Idea demokracji bezpośredniej jest bardzo dobra, ale trzeba mieć świadomość, że w Polsce ten system ma być wprowadzany krok po kroku, na dwa różne sposoby:
- zmiana zapisów w konstytucji dotyczących bezpośrednich elementów demokratycznych i zmiany ordynacji wyborczej
- intensywna praca na poziomie lokalnym, co prowadziłoby do rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, przejmującego odpowiedzialność w ramach gminy/samorządu.
Nie możemy zapominać, że w Polsce istniała w przeszłości swego rodzaju demokracja bezpośrednia. Mam tu na myśli demokrację szlachecką, a więc oddolny sposób podejmowania lokalnych decyzji na sejmikach. Niestety komunistyczny reżim pokazał polską szlachtę w tak negatywnym świetle, że ta formacja społeczna do dziś nie może odzyskać swojej dawnej popularności i świetności.
Niemniej jednak demokracja szlachecka istniała w Polsce – jako europejski fenomen przez prawie 300 lat – i to na długo przed powstaniem Konfederacji Szwajcarskiej. Mamy więc w Polsce długą tradycję demokracji bezpośredniej, właśnie w wydaniu szlacheckim. Może powinniśmy na tej tradycji budować funkcjonalną demokrację oddolną na miarę XXI wieku?
Przy czym nie zapominajmy o naszym smutnym polskim przysłowiu: „cudze chwalicie, swego nie znacie – sami nie wiecie, co posiadacie”.
Mirosław Matyja
Facebook Autora