Historia kołem się toczy? Kupczenie Polską, czyli co było, co jest, co będzie…

Foto. bliskopolski.pl
PAFERE WIDEO

Często z wiekiem nabiera się dystansu do spraw, które dzieją się wokół nas. Przynajmniej ja tak mam. Bywa też, że jest odwrotnie i stajemy się bardziej nerwowi i zafiksowani w swoich poglądach.

Dystans jest korzystny z wielu względów – sprawia że emocje nie utrudniają oglądu rzeczywistości, umożliwia też merytoryczną analizę i dostrzeganie analogii, które z kolei dają odpowiedź co do skutków jakie mogą przynieść konkretne zdarzenia, procesy i działania. W świecie, gdzie przyszło nam żyć, obowiązuje między innymi prosta zasada przyczynowości, to znaczy, że każdy skutek ma swoją przyczynę i z reguły podobne przyczyny generują podobne skutki. To twierdzenie jest raczej trywialne, lecz niestety większość ludzi zachowuje się tak, jakby go nie znała. Stąd powiedzenie – historia kołem się toczy.

Dlaczego tak jest? Wyjaśnień jest wiele, ale dwa wydają mi się najprostsze i najbardziej oczywiste. Po pierwsze – nikt nie jest do końca mądry, bo trudno być mądrym cudzą, przeczytaną w książkach i usłyszaną w telewizji, mądrością. Wielu spraw trzeba samemu doświadczyć i je przemyśleć. Drugi powód to fakt, że skutki pewnych działań nie pojawiają się natychmiast, relacja przyczyna-skutek jest bowiem rozciągnięta w czasie.

Są oczywiście działania z natychmiastowym skutkiem, na przykład – uderzamy się młotkiem w palec i ból pojawia się od razu – uczy nas to, że następnym razem trzeba będzie uważać. Gdyby od uderzenia młotkiem w palec do wystąpienia bólu mijał, dajmy na to, miesiąc, to duża grupa użytkowników młotka nie mogłaby normalnie funkcjonować – miałaby niesprawne palce. Inaczej jest gdy skutek pojawia się po wielu latach od wystąpienia przyczyny, jeśli, na przykład, nie zadbamy o dobre wychowanie dzieci lub o swoją starość, to skutki tego zaniedbania pojawią się po kilkudziesięciu latach. Do tego czasu nic pozornie złego się nie dzieje.

Działanie zasady przyczyna-skutek dotyczy również większych zbiorowości i organizacji, takich jak społeczeństwo lub państwo. Zobaczmy więc co było, co jest i co prawdopodobnie nastąpi w kwestii „polskiej”.

Co było?

Były rozbiory Polski. Warto sobie uzmysłowić jak to się stało, że państwo polskie z pozycji mocarstwowej, jakim było za Kazimierza Jagiellończyka (1447-1492), po niecałych 300 latach (1772-1795) zniknęło z mapy Europy.

O zwrotach w dziejach państw decyduje z reguły wiele przyczyn i tak też było w tym przypadku. Jako najistotniejsze wymienia się następujące:

  1. Załamania się ruchu egzekucyjnego za panowania Zygmunta Augusta (1530)
  2. Liberum Veto (1652-1764)
  3. Potop szwedzki (1655-1660)
  4. Decentralizacja władzy królewskiej
  5. Wzmacnianie się państw ościennych

Ad. 1.
Polscy królowie nadawali dożywotnio, szczególnie zasłużonym poddanym, ziemię z zasobów królewskich. Tak rodziły się fortuny magnackie. Z tym że potomkowie obdarowanych „zapominali” o zwrocie darowizn. Ruch egzekucyjny średniej szlachty miał za cel odebranie darowizn i wzbogacenie skarbu królewskiego oraz osłabienie rosnącej w siłę magnaterii. Może i sprawa zakończyłaby się pomyślnie, ale na skutek zdecydowanego sprzeciwu szlachty wobec małżeńskich projektów Zygmunta Augusta, musiał on szukać poparcia gdzie indziej i znalazł je u magnatów – za cenę odstąpienia od ruchu egzekucyjnego. Uczestnicy ruchu egzekucyjnego widząc postawę króla przestali się koncentrować na sprawach państwa, a zajęli się dbaniem o własne dobra.

Ad. 2. i 3.
Zasada jednomyślności (liberum veto) może nie byłaby w skutkach tragiczna, gdyby nie potop szwedzki. Historycy oceniają, że spustoszenie kraju było wówczas porównywalne albo i większe do tego z II wojny światowej. Powstała wówczas warstwa społeczna, której przedtem nie było, czyli szlachta gołota. Nie miała ona środków do życia, ale miała prawa polityczne i bardzo szybko nauczyła się nimi frymarczyć. Polegało to na braniu jurgielitu, czyli rocznej pensji lub pojedynczych kwot otrzymywanych od obcych rządów (poprzez magnatów) w zamian za ułatwienie w zdobyciu wpływu na wewnętrzne sprawy Rzeczypospolitej (stąd określenie: jurgieltnik — człowiek, który sprzedał się obcym). Czyli mówiąc współczesnym językiem powstała agentura, której mocodawcą były państwa ościenne.

Ad. 4. i 5.
W XVIII teoretycznie cała władza skoncentrowała się w Sejmie, który poprzez mechanizm liberum veto był wykorzystywany przez obcą agenturę. Król w zasadzie nie miał nic do gadania. Zapanowała anarchia i partyjniactwo dla którego interes państwa był tylko pretekstem do załatwienia swoich prywatnych lub grupowych interesów. Niemcy i Rosja, które miały scentralizowaną, silną władzę skutecznie to wykorzystały.

Co jest?

Agentura, której mocodawcy są poza Polską i która ma rzeczywisty wpływ na władzę. Władza jest poza konstytucyjnymi ośrodkami. W związku z powyższym Polska nie prowadzi żadnej rozsądnej polityki, zwłaszcza zagranicznej. W Sejmie kwitnie partyjniactwo. Sprawy politycznych gangów są istotniejsze od spraw państwa polskiego.

Co będzie?

No cóż, patrz punkt „Co było”.

Piotr Kohman

Od redakcji: Polecamy książkę „Cyklu Życia Imperium” John’a Glubb’a, która również analizuje procesy historyczne z systemowego punktu widzenia.

Poprzedni artykułO roztropnym podejściu do kwestii bezrobocia
Następny artykułPropaganda i manipulacja – obrona przed nimi jest banalna, a zarazem trudna. Prof. Jakub Lichański w rozmowie z Janem Kubaniem

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj