Idą w zaparte – parę słów o Rumunii

Nie wiem, czy w Rumunii czytają klasyków ekonomii, ale widzę, że posługują się zdrowym rozsądkiem. Bogactwo tworzy się z produkcji, a nie z konsumpcji. Wrzucenie pieniędzy do gospodarki nie wytworzy dóbr ekonomicznych

W Rumunii będą dalej obniżać podatki, żeby poprawić poziom życia. Dawno czegoś takiego u nas nie słyszałem. Nawet na kazaniach nikt o tym nie mówi. Szkoda. Ponieważ rozumowanie Rumunów jest ze wszelkich miar słuszne.

Według polskiego rządu naszą gospodarkę ma rozruszać Program 500+. W sukurs premierowi idzie polski Kościół. Święty Jan Paweł II nauczał w encyklice Centesimus annus, że „interweniując bezpośrednio i pozbawiając społeczeństwo odpowiedzialności, państwo opiekuńcze powoduje utratę ludzkich energii i przesadny wzrost publicznych struktur” (CA 48). Rola państwa nie ogranicza się tylko do funkcji negatywnych. Państwo ma wspierać działania, które są z korzyścią dla rodziny. Może nawet finansowo wspomóc, ale tylko wtedy, kiedy wszystkie strukturalne rozwiązania zostały wykorzystane i dalej nie dają sobie rady. U nas zaczynają od końca. Z czego to wynika?

Nie wiem, czy w Rumunii czytają klasyków ekonomii, ale widzę, że posługują się zdrowym rozsądkiem. Bogactwo tworzy się z produkcji, a nie z konsumpcji. Wrzucenie pieniędzy do gospodarki nie wytworzy dóbr ekonomicznych. Pieniądze są pochodną pracy i oszczędności. To zdrowy rozsądek zaprowadził Jana Baptystę Say’a (†1832) do sformułowania najbardziej fundamentalnego prawa w całej teorii ekonomii. Jeśli chcemy zrozumieć jego prawo, najlepiej odwołać się do tego, co on sam na ten temat napisał: „to produkcja stwarza popyt na produkty (…). Sama okoliczność stworzenia produktu kreuje popyt na inne produkty. U nas chyba czytają podręczniki J. M. Keynesa (†1946) do ekonomii, ponieważ zdrowy rozsądek nie pozwoliłby nikomu na odwrócenie sformułowanego wcześniej przez Saya prawa rynków.

Ale wróćmy do podatków. Dlaczego rozumowanie rumuńskiego rządu jest właściwe. Warto sięgnąć znowu do klasyka. Say twierdzi, że opodatkowanie zmniejsza ilość kapitału w gospodarce. Dlaczego? Ponieważ środki z prywatnych inwestycji są kierowane na konsumpcję. To prowadzi do przejadania bogactwa i zmniejsza dobrobytu społeczeństwa. Wysokie opodatkowanie zmniejsza ilość kapitału w gospodarce, ponieważ państwo nie inwestuje lecz konsumuje, a to obniża pozom życia. Obniżamy więc podatki, aby poprawić jakoś życia obywateli. Proste, nieprawdaż?

Na to samo zwraca uwagę Ludwig von Mises (†1973), austriacki ekonomista. Podatek progresywny, którego celem jest doprowadzenie do doskonałej równości finansowej wszystkich obywateli, uderza paradoksalnie w mniej zamożnych i jest autodestrukcyjny, gdyż hamuje proces tworzenia się kapitału. Do tego samego wniosku dochodzi również Bertrand de Jouvenel (†1987), francuski filozof i ekonomista, który w swojej pracy The Ethics of Redistribution wykazuje, że im niższy jest podatek w rozsądnej wysokości niezbędnej dla rządu do pełnienia jego funkcji, tym więcej nowych inwestycji może pojawić się na rynku.

U nas czyta się innych klasyków. Polscy komentatorzy katolickiej nauki społecznej uważają, że podatek dochodowy powinien mieć charakter progresywny, aby służył jako instrument realizacji dobra społecznego. Czesław Strzeszewski (†1999), polski ekonomista z KUL-u, poza stwierdzeniem, że ludzie bogaci mają większe od ubogich obo­wiązki w stosunku do dobra powszechnego, nie wyjaśnia, dlaczego podatek dochodowy powinien mieć skalę progresywną. Ks. Józef Majka (†1993), polski teolog moralista, również uważa progresję podatkową za uzasadnioną, zwłaszcza gdy idzie o wysokie i bardzo wysokie dochody.

Gospodarka rumuńska wzrasta w tempie 7% rocznie, co jest najlepszym wskaźnikiem w Europie. Celem wszystkich jest wzrost gospodarczy, nawet tych wspierających ideą Programu 500+. Może ludzie nie lubią wolnego rynku. Może Polacy mają mentalność antykapitalistyczną. Ale dlaczego nie zauważają, że wysokie podatki nie pozwalają im osiągnąć celu, dla którego zostały stworzone?

O. Jacek Gniadek

O. Jacek Gniadek SVD test misjonarzem werbistą i doktorem teologii moralnej (ur. 1963). Pracował przez wiele na misjach w Afryce (Kongo, Botswana, Liberia i Zambia). Mieszka w Warszawie (Fundacja Ośrodek Migranta Fu Shenfu, Stowarzyszenie Sinicum im. Michała Boyma). Tekst pochodzi ze strony jacekgniadek.com.

Poprzedni artykułLawrence W. Reed gościem tegorocznego Liberty English Camp
Następny artykułReferendum w nowej konstytucji
O. Jacek Gniadek SVD (ur. 1963) - misjonarz werbista, doktor teologii moralnej; przez wiele lat pracował na misjach w Afryce (Kongo, Botswana, Liberia i Zambia); mieszka w Warszawie (Fundacja Ośrodek Migranta Fu Shenfu, Stowarzyszenie Sinicum im. Michała Boyma).

2 KOMENTARZE

  1. „iść w sukurs” oznacza nieść pomoc, a nie przeciwstawiać się, jak wydaje mi się że użył tego autor. Polecam to poprawić, bo to zniechęca do czytania nawet człowieka o poglądach bliskich do tych przedstawionych w tekście.

  2. Tam gdzie działa pieniądz fiducjarny, nie działa prawo Saya. Kredyt nie jest zależny od oszczędności ( wręcz je niszczy przez obniżkę stopy rynkowej) i inwestycje mogą być realizowane o ile istnieje wystarczający popyt na nowe dobra konsumpcyjne. Niedostateczny popyt bierze się z faktu że praca nie jest opłacana adekwatnie do jej produktu, co w zamyśle Keynesistów ma uzupełnić tani kredyt. Ale gdy wszyscy są zadłużeni ponad miarę kredyt biorą tylko spekulanci do lewarowania operacji na rynku aukcyjnym, aż do jego załamania. Zmniejszenie opodatkowania wchodzi w skład warunków aplikowanych przy kredytach MFW co jak wykazał Joseph E.Stiglitz w „Globalizacja” nie uzdrowiło żadnego krają stosującego te recepty. Należy reformy zacząć od wprowadzenia pieniądza towarowego i odsunięcia państwa od gospodarki (deregulacja). Wtedy ujawni się też i dobrodziejstwo prawa Saya.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj