Mazur: Lichwiarze istnieją

PAFERE WIDEO

I przechodząc do argumentu najbardziej znaczącego, bank praktycznie nic nie ryzykuje jeśli zakupiony „na kredyt” środek trwały jest zastawiony, przewłaszczony i ubezpieczony, jeśli wartość hipoteczna nieruchomości kilkakrotnie przewyższa wartość kredytu itp. Gdzie w takiej sytuacji szukać tego ryzyka, które uzasadniałoby kilkunastoprocentowe (i większe) oprocentowanie? Ponadto w obecnym systemie bankowym banki nie pożyczają pieniędzy należących do właścicieli banku, ale pieniądze innych ludzi, którzy je w banku zdeponowali. Banki te są ubezpieczone w Bankowym Funduszu Gwarancyjnym itp., a to że np. w Polsce mamy do czynienia z tak dużym poziom oprocentowania kredytów wynika z faktu, że bankom po prostu nie chce się prowadzić akcji kredytowej, gdyż wolą inwestować w papiery skarbowe, lub w inny sposób pożyczać rządowi np. poprzez kredytowanie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych itd. (chociaż FUS-owi już też nie chcą) To samo zjawisko występuje przy analizie zysku firm petrochemicznych, telekomunikacji, poczty, zakładów energetycznych i innych monopolistów, których zysk nie wynika jedynie z tego, że klienci akceptują ich ceny i kupują właśnie ich produkt, ale właśnie dlatego, że w dużej części muszą kupować ich produkty. Czy ten zysk jest godziwy? Czy nie mamy tutaj do czynienia z wykorzystaniem przymusowej sytuacji klienta?

Tzw. banki islamskie współfinansują inwestycje stając się udziałowcem przedsięwzięcia i partycypując w zyskach, ale i w stratach. Banki, z którymi my mamy do czynienia, w przypadku zysków czerpią wysoki procent ze swojego udziału, w przypadku straty zabierają przedmiot zastawu doprowadzając przedsięwzięcie do szczęśliwego bankructwa. Dlatego nie negując samej zasady oprocentowania pożyczek trzeba pamiętać, że także ten proces może przybierać formy szkodliwe z punktu widzenia równowagi ekonomicznej i społecznej. Oczywiście w takich sytuacjach zamiast odgórnie sterować ekonomicznymi parametrami i ustalać jakieś maksymalne ceny pieniądza należy szukać przyczyn powodujących te procesy. Najczęściej przyczyna tkwi w rządzących.

W tym wszystkim należy także pamiętać, co napisał w „Cywilizacji Żydowskiej” Feliks Koneczny: „najgłębszą i prawdziwie pierwszą przyczyną rozmaitości urządzeń ekonomicznych jest odmienność etyk..

W odniesieniu do polemicznego tekstu p. Mateusza Machaja opublikowanego w jednym z ostatnich numerów tygodnika „Najwyższy Czas!”, a dotyczącego lichwy należy zwrócić uwagę, że opłaty za korzystanie z maszyny nazywamy czynszem dzierżawnym, wypłaty z tytułu posiadania akcji to dywidenda, nadwyżka ze sprzedaży książki ponad koszty wytworzenia i sprzedaży to właśnie zysk, a korzyści z wypożyczenia środków pieniężnych jako jednego z aktywów to właśnie oprocentowanie, a relacja tych korzyści do wielkości pożyczonego kapitału to stopa procentowa i faktycznie stopa procentowa odnosi się jedynie do pieniądza, gdyż jest to określenie na cenę pieniądza. Chyba po to wymyślamy sobie różne terminy żeby pewne rzeczy systematyzować i wiedzieć o czym rozmawiamy, a nie po to, by zależnie od potrzeby raz „procentowaniem” nazywać zyski ze sprzedaży, innym razem czynsz za wydzierżawienie komuś środka trwałego, a jeszcze innym oprocentowanie kredytu.

Odpowiadając także na postulat wprowadzenia parytetu złota, należy jego obrońcom przyznać rację w tym, że jak pisał Zweig „dawniej gospodarstwo było elastyczne, a waluta sztywna, dziś gospodarstwo jest usztywnione (zreglamentowane), a waluta elastyczna”. Problem jednakże w tym, że nie można przyznawać walucie aktywnej roli, gdyż rzeczywiście pieniądz jest jałowy. Prawdziwą wartość tworzy jedynie praca, także praca ucieleśniona w maszynach służących produkcji innych wyrobów, a praca ta zgodnie z prawem Saya tworzy popyt na wartości wcześniej wytworzone. Dlatego dziwić może interpretacja M. Machaja sprowadzająca teorię Fischera do pochwały dodruku pieniądza, gdyż w rzeczywistości jest na odwrót. To właśnie keynesiści nie mogąc wprost zanegować równania Fischera zaproponowali, aby równanie to odczytywać „od tyłu” i tym samym uzasadnić swoją metodę na pobudzanie popytu poprzez dodruk papieru.

Także poprzestawanie na stwierdzeniu, że większa wydajność, zwiększa produkcję i obniża ceny jest połowiczne, gdyż z podstawowego schematu określającego wpływ popytu i podaży na określenie ceny równowagi wynika, że zwiększenie podaży obniża cenę, czego skutkiem może być zwiększony popyt, gdyż na „tańsze” dobra stać więcej osób, w związku z tym następuje przesunięcie krzywej popytu, co może umożliwić powrót ceny do poprzedniego poziomu, ale przy wyższym popycie i podaży, a to na skutek wzrostu zasobności portfeli nabywców.

Pieniądz jest ostatnim ogniwem wymiany, a banki ostatnim ogniwem gospodarki. Tak przynajmniej być powinno. Że jest inaczej, to widać, widać także skutki działań cudotwórców, którzy chcieliby wydawać zanim jeszcze wytworzą, upatrując w pieniądzu czegoś na podobieństwo kamienia filozoficznego mającego moc zamienić glinę na złoto.

1
2
PRZEZKrzysztof Mazur (4 sierpnia 2003)
Poprzedni artykułSobalski: OFE czyli emerytom guzik?
Następny artykułNajnikczemniejszy z podatków
Krzysztof Mazur - polski politolog i filozof, doktor nauk politycznych, działacz polityczny; specjalizuje się w filozofii społecznej; prezes Klubu Jagiellońskiego, członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj