Banda idiotów ciągnie nas ku przepaści

PAFERE WIDEO

Czymże jest życie ponad stan i jak się kończy? Teraz wszystkie oczy obrócone są na Grecję, ale przecież z życiem ponad stan i myśmy się zetknęli zarówno w latach 70-tych ubiegłego wieku, a także stykamy się teraz – o czym świadczy choćby dług publiczny, w najłagodniejszym szacunku porównywalny z długiem greckim.

Któż nie pamięta piosenki Andrzeja Rosiewicza, który w 1981 roku śpiewał: „legitymację partyjną oddał Wincenty Kalemba, a tam zachodnim bankierom włosy stają dęba”? Ale generał Jaruzelski w ramach stanu wojennego przywrócił dyscyplinę i nasz mniej wartościowy naród tubylczy, wymiotując krwią, zaczął zachodnich bankierów spłacać, dzięki czemu generała Jaruzelskiego, chociaż kierował „organizacją przestępczą o charakterze zbrojnym” nic nie spotkało, zaś pan red. Michnik kazał wszystkim się od niego „odpieprzyć”. To wymiotowanie krwią polegało m.in. na tym, że przez całe dziesięć lat wszystko było na kartki, nawet wódka i papierosy – bo  większość tak zwanej „całej puli” („gdy kradniesz gwóźdź lub drutu szpulę, uszczuplasz przez to całą pulę, a pula nie jest do kradzieży, pula się cała nam należy” – tłumaczył robotnikowi Deptale Towarzysz Szmaciak w słynnym poemacie Janusza Szpotańskiego) sprzedawano za granicę za tyle, za ile ktoś chciał kupić, żeby tylko wywiązać się zachodnim bankierom. Rąbka tajemnicy uchylił dopiero w 1990 roku Henry Kissinger w telewizyjnej rozmowie z Radkiem Sikorskim, wtedy jeszcze nie zdemoralizowanym piastowaniem zewnętrznych znamion władzy. Na pytanie, czy kredyty, jakich zachodni bankierzy hojnie użyczali całemu „socowi”, nie bez powodu zwanemu „naszym obozem”, wynikały z dobrego serca, czy też z jakiejś kalkulacji – Henry Kissinger bez chwili wahania odpowiedział, że oczywiście z kalkulacji. Chodziło o to, by kraje socjalistyczne przyzwyczaić do łatwego pieniądza, a przez to przyzwyczajenie – od niego uzależnić tak, jak narkoman uzależnia się od narkotyku. A kiedy już się uzależnią, że bez nich nie będą mogły normalnie funkcjonować – postawić im warunki polityczne.

Skoro udało się raz – to dlaczego nie spróbować po raz drugi? Toteż zachodni – głównie niemieccy i francuscy – bankierzy kupowali greckie i inne obligacje i kupowali, chociaż nawet każde dziecko wiedziało, że Grecja już przed co najmniej pięcioma laty nie była w stanie sprostać zobowiązaniom, jakie w ten sposób zaciągnęła. Byłoby niegrzecznie przypuszczać, że zarządy największych niemieckich i francuskich banków nie wiedziały o tym, o czym wiedziało każde dziecko. A jednak zachowywały się tak, jakby nie wiedziały. Dlaczego? Jedynym wyjaśnieniem tej zagadki jest instrukcja, jaką musiały dostać od własnych rządów: nic się nie martwcie, pożyczajcie jak gdyby nigdy nic; my w razie czego wybawimy was z kłopotów, ale na razie pożyczajcie, bo my tu mamy swoją kalkulację. I rzeczywiście – gdy przed trzema laty nad Grecją zawisło widmo bankructwa, na życzenie Naszej Złotej Pani z Berlina cała Unia Europejska złożyła się na pożyczkę dla Grecji, by ta mogła w terminie wykupić obligacje z niemieckich głównie banków. Nazywało się to „ratowaniem Grecji”, ale tak naprawdę chodziło o ratowanie niemieckich banków przed krachem – a przy okazji Nasza Złota Pani ujawniła, o co chodzi poza tym. Nie może tak być – powiedziała – że my tu ratujemy Grecję, a nie mamy żadnego wpływu na to, co Grecja robi. Grecja musi nas słuchać. I słuchała – ale właśnie się zbuntowała i już nie chce wpisywać się w scenariusz ułożony przez finansowych grandziarzy, którzy nie dość, że wyznaczyli im rolę niewypłacalnych dłużników (Edward Gierek fizycznie pożyczył 20 mld dolarów, ale w 1989 roku Polska była winna ponad 40 mld dolarów, chociaż przez całe lata 80-te spłacała i spłacała), ale jeszcze oczekiwali jakichś spektakularnych dowodów wdzięczności.

No dobrze – ale dlaczego Grecja – podobnie jak i my dzisiaj – żyła ponad stan? Odpowiedź jest prosta – bo mogła, tak jak i kolejne rządy w Polsce mogą. A można było temu zapobiec, wpisując do konstytucji normę zakazującą uchwalania budżetu z deficytem i karzącą każdą próbę ominięcia tego zakazu, jak kradzież zuchwałą. Takie właśnie rozwiązanie zaproponował w 1992 roku poseł Janusz Korwin-Mikke, ale przez bandę idiotów, do dnia dzisiejszego cieszących się reputacją mandarynów politycznej sceny, został wyśmiany. I tak zmierzamy do godziny prawdy, kiedy to pojawia się kelner z rachunkiem i milknie gwar i śmiechy perliste.

Photo credit: zola-studio / Foter / CC BY-NC-ND

Poprzedni artykułNiewydajnie i w samo serce
Następny artykułCzy Bóg robi z nas ryzykantów?
Stanisław Andrzej Michalkiewicz – polski prawnik, nauczyciel akademicki, eseista, publicysta, polityk oraz autor książek o tematyce społeczno-politycznej. Działacz w opozycji PRL, współzałożyciel Unii Polityki Realnej i Członek Rady PAFERE.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj