Komu obniżyć podatki?

PAFERE WIDEO

Każdy, kto się chociaż trochę orientuje w gospodarce, wie, że obniżanie podatków jest bardzo potrzebne. Pytać można się co najwyżej, których najpierw. Przeczą temu wprawdzie przedstawiciele obozu władzy, którzy twierdzą, że podatków obniżyć nie można, bo to zagraża budżetowi. Ich budżetowi oczywiście.

Twierdzenie o niemożności zmniejszenia wydatków władzy, zwanych ładnie publicznymi, da się jednak obalić. Po pierwsze można i trzeba zmniejszyć wydatki na rozmaitą administrację, która przez ubiegłe 25 lat systematycznie rośnie, zwiększając trzykrotnie swoje kadry: w administracji centralnej, samorządach, spółkach państwowych. Pensje w budżetówce bez żadnej racji rosną szybciej niż w sektorze prywatnym. Następnie, pieniądze wyciekają przez wadliwy system zamówień publicznych i zwykłą korupcję (najwięcej przez karuzele VAT). Następnie, ogromne są wydatki na renty i emerytury dla uprzywilejowanych. Następnie, toleruje się wywożenie nie opodatkowanych zysków przez wielkie korporacje, nie mówiąc już o ulgach podatkowych dla nich, których się skąpi biedakom; najważniejsza taka ulga, całkiem bezzasadna, to rezygnacja z podatku obrotowego. Tymczasem propozycja zniesienia podatku PIT dla zwykłych ludzi jest uznawana za nierealną.

Z drugiej strony obniżka podatków sprzyja rozwojowi gospodarczemu i zmniejsza szarą strefę, co po pewnym czasie, choć nie w pierwszym roku, daje zwiększone wpływy do budżetu. I odwrotnie: ostatnia podwyżka akcyzy na alkohol spowodowała blisko 20% spadek produkcji w Polsce, a wpływy do budżetu praktycznie nie wzrosły! Istnieje również ważna a bezkosztowa metoda prowadząca do osiągnięcia większych wpływów: uproszczenie przepisów i poszerzenie wolności gospodarowania, co pozwoli rozwinąć bardzo u nas skrępowaną przedsiębiorczość.

W lutym koalicja rządząca odrzuciła dość skromną propozycję, by podnieść kwotę wolną od podatku dochodowego (PIT). Wynosi ona obecnie zaledwie 3091 zł, podczas gdy koszt minimum egzystencji to ponad 6 tys. zł rocznie. Znaczna większość krajów świata, bogatych czy biednych, ustala tę kwotę na dużo wyższym poziomie.

Odrzucono tę propozycję, twierdząc, że szkodzi ona budżetowi, gospodarce, a nawet samym biednym (!). Dla budżetu to koszt rzędu 4 mld zł, poniżej 1 % wydatków publicznych. Pieniądze oddane obywatelom poprawiłyby los biedniejszych i zwiększyłyby popyt na podstawowe dobra konsumpcyjne dostarczane głównie przez polskich producentów. Propozycja była więc moralnie słuszna, a gospodarczo sensowna. Można by więc pójść dalej, zwalniając od podatku dochodowego minimum egzystencji, ale pomnożone przez liczbę osób w rodzinie. Można by też wydatki na podstawowe utrzymanie rodziny uznać za koszt uzyskania przychodu, gdyż faktycznie wydatki te mają taki charakter: by pracować i zarabiać, trzeba żyć.

Czy innego typu obniżka nie byłaby korzystniejsza? Węgry nie stosują w ogóle kwoty wolnej od podatku, ale suma innych ulg sprawia, że średnio sytuowana rodzina z dziećmi nie płaci wcale PIT. Wybór obniżki zależy od celu, jaki się chce osiągnąć.

Odpowiednie propozycje idą w dwóch kierunkach. Z jednej strony zwraca się uwagę, że wysokie opodatkowanie pracy (PIT i składki) zwiększa bezrobocie i hamuje rozwój przedsiębiorczości, zwłaszcza mniejszej. Z drugiej katastrofa demograficzna i ubóstwo rodzin z dziećmi sugeruje, że w perspektywie długofalowej potrzebne są ulgi rodzinne: wzrost zniżki na dzieci, ryczałtowy zwrot VAT za wydatki na dzieci. Do tej grupy należy omówiona wyżej podwyżka kwoty wolnej od podatku. Wydaje się, że pilność obu potrzeb skłania do wprowadzenia obu typów zmniejszania podatków.

Poprzedni artykułAch te franki…
Następny artykułNie lękajcie się!
Michał Jerzy Wojciechowski – polski biblista i publicysta, pierwszy katolik świecki w Polsce, który otrzymał tytuł naukowy profesora teologii. Członek Rady Programowej PAFERE.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj