Ludzkie działanie: Wolność

PAFERE WIDEO

Filozofowie i prawnicy poświęcili wiele energii na próby zdefiniowania pojęcia wolności (freedom) i swobód politycznych (liberty). Trudno powiedzieć, żeby zakończyły się one powodzeniem.

Pojęcie wolności ma sens jedynie wtedy, gdy odnosi się do relacji międzyludzkich. Do dziś żywe są mity o pierwotnej – naturalnej – wolności, którą człowiek jakoby cieszył się w bajkowym stanie natury poprzedzającym ustanowienie relacji społecznych. Takie niezależne psychicznie i ekonomicznie jednostki lub rodziny były wolne jedynie do momentu, w którym napotkały kogoś silniejszego. W warunkach bezwzględnej konkurencji biologicznej silniejszy miał zawsze rację, a słabszy mógł się tylko całkowicie podporządkować. Człowiek pierwotny z pewnością nie rodził się wolny.
Termin wolność ma sens wyłącznie w kontekście systemu społecznego. Jako termin prakseologiczny wolność odnosi się do sfery, w której działająca jednostka ma możliwość wyboru między różnymi sposobami działania. Człowiek jest wolny o tyle, o ile wolno mu wybierać cele i środki, których należy użyć do ich osiągnięcia. Wolność człowieka jest ściśle ograniczona prawami natury oraz prakseologii. Nie można osiągnąć celów sprzecznych. Jeśli człowiek oddaje się przyjemnościom, które wpływają w określony sposób na funkcjonowanie jego ciała lub umysłu, musi ponosić związane z tym konsekwencje. Byłoby niedorzecznością utrzymywać, że człowiek nie jest wolny, ponieważ nie może oddawać się przyjemności polegającej na zażywaniu narkotyków, nie ponosząc nieuchronnych konsekwencji, uważanych na ogół za bardzo niepożądane. Choć właściwie wszyscy rozsądni ludzie zgadzają się z takim stanowiskiem, to w wypadku praw prakseologii nie można mówić o podobnej jednomyślności.

Człowiek nie może jednocześnie czerpać korzyści z pokojowej współpracy w systemie podziału pracy w społeczeństwie i swobody w podejmowaniu działań, które nieuchronnie przyczynią się do rozpadu społecznego. Musi wybierać między przestrzeganiem pewnych zasad umożliwiających funkcjonowanie w społeczeństwie a ubóstwem i niepewnością, które towarzyszą „niebezpieczeństwom życia” w stanie ciągłej wojny niezależnych jednostek. Reguła ta dotyczy rezultatów wszelkiego ludzkiego działania i jest równie niewzruszalna jak prawa fizyki.

Jest jednak istotna różnica między następstwami wynikającymi z niestosowania się do praw natury a następstwami łamania praw prakseologii. Oczywiście, w przypadku obydwu tych kategorii prawa konsekwencje pojawiają się samoistnie, bez konieczności podejmowania działań przez człowieka. Skutki wyboru dokonanego przez jednostkę są jednak inne. Człowiek, który zażywa truciznę, krzywdzi tylko siebie. Tymczasem ktoś, kto dopuszcza się rabunku, podkopuje cały porządek społeczny. On sam ma doraźne korzyści ze swoich działań, ale ich fatalne długookresowe skutki szkodzą wszystkim. Jego czyn jest przestępstwem, ponieważ ma niekorzystny wpływ na innych. Gdyby społeczeństwo nie zapobiegało takim zachowaniom, toby się rozpowszechniły i położyły kres współpracy społecznej i pożytkom, jakie każdy z niej ma.

Zbudowanie i zachowanie współpracy społecznej i cywilizacji wymaga stosowania środków powstrzymujących jednostki aspołeczne od popełniania czynów, które nieuchronnie doprowadziłyby do zniszczenia wszystkiego, co człowiek osiągnął w trakcie ewolucji od stadium neandertalczyka. W celu zachowania stanu rzeczy, w którym jednostka podlega ochronie przed nieograniczoną tyranią silniejszych i sprytniejszych, konieczna jest instytucja trzymająca w ryzach wszelkie elementy aspołeczne. Pokój – brak ciągłych walk wszystkich ze wszystkimi – można osiągnąć jedynie przez wprowadzenie systemu, w którym możliwość stosowania przemocy jest zmonopolizowana przez społeczny aparat przymusu i przemocy, a każdy przypadek korzystania z tej możliwości regulują zasady – stworzone przez człowieka przepisy – różniące się zarówno od praw natury, jak i prakseologii. Istotnym elementem systemu społecznego jest funkcjonowanie takiego aparatu, powszechnie zwanego rządem.

Pojęcia wolności i niewoli mają sens jedynie w odniesieniu do metod działania rządu. Byłoby zupełną niedorzecznością utrzymywać, że człowiek nie jest wolny, ponieważ natura ogranicza jego wolność wyboru między wypiciem wody a wypiciem roztworu cyjanku potasu. Równie niewłaściwe byłoby nazywanie człowieka zniewolonym z tego względu, że prawo zawiera sankcje za usiłowanie zabicia innego człowieka, a policja i sądy karne je egzekwują. Jeśli rząd – społeczny aparat przymusu i przemocy – ogranicza użycie siły i groźbę jej użycia do przeciwdziałania i zapobiegania zachowaniom antyspołecznym, to mamy do czynienia z tym, co słusznie i zasadnie można nazwać swobodą polityczną. Ograniczeniu podlegają jedynie takie zachowania, które prowadzą do naruszenia zasad współpracy społecznej i rozkładu cywilizacji, cofając ludzkość do czasów, kiedy homo sapiens zerwał z czysto zwierzęcą naturą swoich przodków. Tego rodzaju przymus nie ogranicza istotnie możliwości wyboru, jaką człowiek dysponuje. Nawet gdyby nie było rządu egzekwującego prawa ustanowione przez człowieka, jednostka nie mogłaby czerpać korzyści ze współpracy społecznej i jednocześnie folgować dzikim, zwierzęcym instynktom agresji.

W gospodarce rynkowej, leseferystycznej odmianie organizacji społeczeństwa, istnieje sfera, w której każdy może swobodnie wybierać między różnymi sposobami działania bez ryzyka poniesienia kary. Jeśli jednak rząd nie ogranicza się do chronienia ludzi przed przemocą i oszustwem jednostek antyspołecznych, to zawęża obszar wolności działania jednostki w większym stopniu, niż nakazywałoby prawo prakseologiczne. Możemy zatem zdefiniować wolność jako taką sytuację, w której przymus rządowy nie ogranicza swobody decyzji jednostek bardziej niż prawo prakseologiczne.

Takie jest znaczenie wolności zdefiniowanej jako stan jednostki w systemie gospodarki rynkowej. Człowiek jest wolny w tym sensie, że prawa i rząd nie zmuszają go do rezygnacji z niezależności i samostanowienia w większym stopniu niż nieuniknione prawo prakseologiczne. Rezygnuje jedynie ze zwierzęcej wolności życia w sposób, który nie uwzględnia istnienia innych przedstawicieli jego gatunku. Rola społecznego aparatu przymusu i przemocy polega na tym, że jednostki, które z powodu złej woli, krótkowzroczności lub upośledzenia umysłowego nie rozumieją, iż działaniami niszczącymi społeczeństwo wyrządzają krzywdę sobie i wszystkim innym, są zmuszone do unikania takich działań.

Z tego punktu widzenia trzeba zająć się często stawianym pytaniem, czy pobór do wojska i podatki są równoznaczne z ograniczeniem wolności. Gdyby wszyscy na całym świecie uznawali zasady gospodarki rynkowej, nie byłoby żadnego powodu, żeby prowadzić wojnę i poszczególne państwa mogłyby żyć w niezmąconym pokoju16. Jednak w takich warunkach, jakie panują w naszych czasach, wolny naród jest nieustannie narażony na agresywne działania totalitarnych autokracji. Jeśli chce zachować wolność, musi być gotów do obrony swojej niepodległości. Jeżeli rząd wolnego kraju zmusza wszystkich obywateli do udziału w organizowaniu obrony przed agresorami oraz wszystkich sprawnych mężczyzn do służby wojskowej, to nie nakłada na jednostkę obowiązku, który wykraczałby poza zadania wynikające z prawa prakseologicznego.

W świecie pełnym niepohamowanych agresorów i ciemiężycieli, bezwarunkowy pacyfizm jest tożsamy z bezwarunkową kapitulacją przed najbardziej bezwzględnymi prześladowcami. Kto chce pozostać wolny, musi walczyć na śmierć i życie z tymi, którzy dążą do odebrania mu wolności. Próby stawienia oporu agresorowi przez izolowane jednostki są skazane na niepowodzenie, toteż jedynym możliwym wyjściem jest zorganizowanie obrony przez rząd. Podstawowe zadanie rządu polega na ochronie systemu społecznego nie tylko przed bandytami wewnątrz kraju, lecz także przed wrogami zewnętrznymi. Ten, kto w naszych czasach sprzeciwia się zbrojeniom i służbie zasadniczej, jest, być może nieświadomie, wspólnikiem tych, którzy dążą do powszechnego zniewolenia.

Utrzymanie państwowych sądów, funkcjonariuszy policji, więzień i sił zbrojnych wiąże się z poważnymi wydatkami. Nałożenie podatków przeznaczonych na te cele jest całkowicie zgodne z wolnością, z której jednostka korzysta w gospodarce wolnorynkowej. Stwierdzenie to nie jest oczywiście równoznaczne z usprawiedliwieniem metod opodatkowania opartych na konfiskacie i dyskryminacji, które są dziś stosowane przez samozwańcze rządy postępowców. Należy to podkreślić, ponieważ dziś, w epoce interwencjonizmu i ciągłego „postępu” ku totalitaryzmowi, rządy wykorzystują prawo nakładania podatków, by niszczyć gospodarki rynkowe.

Każde działanie rządu, które wykracza poza sferę związaną z wypełnianiem jego podstawowych zadań ochrony sprawnego funkcjonowania gospodarki rynkowej przed agresją – zarówno wewnętrzną, jak i zewnętrzną – stanowi krok na drodze wiodącej wprost do systemu totalitarnego, w którym całkowicie brak wolności. Wolność i swobody polityczne przysługują człowiekowi w społeczeństwie kontraktu. Współpraca społeczna w systemie prywatnej własności czynników produkcji oznacza, że w sferze objętej działaniem rynku jednostka nie musi być posłuszna jakiemukolwiek suwerenowi ani wcale nie musi świadczyć jakichkolwiek usług. Jeśli daje coś z siebie ludziom i jeśli im służy, to z własnej woli, po to, żeby otrzymać w zamian zapłatę i usługi od innych. Jednostka wymienia towary i usługi, nie wykonuje pracy przymusowej i nie płaci daniny. Z pewnością nie jest niezależna. Zależy od innych członków społeczności, ale jest to zależność wzajemna. Kupujący zależy od sprzedającego, a sprzedający od kupującego.

Wielu autorów piszących w XIX i XX wieku za główny cel obrało przedstawienie tej oczywistej prawdy w fałszywym świetle i wypaczenie jej. Utrzymywali oni, że robotnicy są zdani na łaskę pracodawców. To prawda, że pracodawca ma prawo zwolnić pracownika. Jeżeli jednak wykorzystuje to prawo, by dać upust swoim zachciankom, szkodzi własnym interesom. Jeśli zwolni lepszego pracownika, by przyjąć mniej wydajnego, to sam dozna uszczerbku. Rynek w sposób bezpośredni nie powstrzymuje nikogo przed samowolnym wyrządzaniem krzywdy innym; nakłada jedynie karę za takie zachowanie. Właściciel sklepu może być nieuprzejmy dla klientów, gdy jest gotów ponosić wynikające z tego konsekwencje. Konsumenci mogą bojkotować dostawcę, jeśli są przygotowani na to, by ponieść łączące się z tym koszty. Do wytężonego wysiłku związanego ze służeniem innym oraz do pohamowania wrodzonych skłonności do arbitralnych sądów i złych postępków nie skłania ich przymus i przemoc żandarmów, katów i sądów karnych, lecz interes własny. Członek społeczeństwa kontraktu jest wolny, ponieważ służy innym jedynie wtedy, kiedy służy sobie. Jedynym ograniczeniem, któremu podlega, jest nieuchronne zjawisko rzadkości. Jest natomiast wolny we wszystkich innych sprawach w sferze rynku.

Nie istnieje inny rodzaj wolności i swobód niż ten, który zapewnia gospodarka rynkowa. W totalitarnym, hegemonicznym społeczeństwie jedynym rodzajem wolności, którym dysponuje jednostka, jest wolność popełnienia samobójstwa, ponieważ tylko tej wolności nie można mu zabrać.

Państwo, społeczny aparat przymusu i przemocy, jest z konieczności układem opartym na hegemonii. Gdyby rząd był w stanie poszerzać swoje uprawnienia w nieskończoność, mógłby znieść gospodarkę rynkową i zastąpić ją totalitarnym socjalizmem. Jeśli nie chcemy do tego dopuścić, musimy ograniczyć władzę rządu. Jest to zadanie wszystkich konstytucji, ustaw gwarantujących prawa obywatelskie i przepisów. Taki jest sens wszystkich ludzkich zmagań podejmowanych w imię wolności.

Krytycy wolności mają zatem rację, kiedy mówią, że wolność jest problemem „burżuazyjnym”, a gwarantujące ją prawa są negatywne. W odniesieniu do państwa i rządu wolność oznacza ograniczenia nałożone na korzystanie z sił policyjnych.

Nie musielibyśmy zajmować się tą oczywistą prawdą, gdyby zwolennicy zniesienia wolności nie wywołali celowo zamętu semantycznego. Rozumieli oni, że otwarta walka o wprowadzenie niewoli i poddaństwa byłaby skazana na niepowodzenie. Idee swobody politycznej i wolności cieszyły się takim szacunkiem, że żadna propaganda nie mogła im zaszkodzić. Od niepamiętnych czasów wolność polityczna była w zachodniej cywilizacji traktowana jako najcenniejsze dobro. Swoją dominującą pozycję Zachód zawdzięcza właśnie temu, że tak duże znaczenie przywiązywał do wolności, ideału społecznego, którego nie znały ludy Wschodu. Filozofia społeczna Zachodu to w zasadzie filozofia wolności. Najważniejszym wątkiem w historii Europy i państw założonych przez Europejczyków, którzy wyemigrowali na inne kontynenty, oraz ich potomków, była walka o wolność. „Bezwzględny” indywidualizm jest cechą charakterystyczną naszej cywilizacji. Otwarty atak na wolność jednostki nigdy nie miał szans powodzenia.

Z tego względu zwolennicy totalitaryzmu przyjęli inną taktykę. Odwrócili znaczenie słów. Prawdziwą lub właściwą wolnością nazywają sytuację jednostki w takim systemie, w którym jej jedynym prawem jest posłuszeństwo rozkazom. W Stanach Zjednoczonych nazywają samych siebie prawdziwymi liberałami, ponieważ dążą do takiego porządku społecznego. Demokracją nazywają rosyjskie metody dyktatorskiego rządu. Stosowane przez związki zawodowe przymus i przemoc określają jako „demokrację przemysłową”. Wolnością prasy nazywają taką sytuację, w której wyłącznie rząd może publikować książki i gazety. Wolność definiują jako możliwość czynienia „dobrych” rzeczy, przyznając oczywiście sobie prawo decydowania o tym, co jest dobre, a co nie. Według nich wszechwładza rządu oznacza całkowitą wolność. Prawdziwy sens ich walki o wolność to zdjęcie z policji wszelkich ograniczeń.

Gospodarka rynkowa – utrzymują owi samozwańczy liberałowie – daje wolność jedynie pasożytniczej klasie wyzyskiwaczy, burżuazji. Ci łajdacy korzystają ze swobody zniewalania mas. Pracownik najemny nie jest wolny; na tym, że musi się trudzić, zyskują jedynie jego panowie, pracodawcy. Kapitaliści przywłaszczają sobie to, co w świetle niezbywalnych praw człowieka powinno należeć do robotnika. W socjalizmie robotnik będzie się cieszył wolnością i godnością, ponieważ nie będzie już musiał wykonywać niewolniczej pracy na rzecz kapitalisty. Socjalizm oznacza emancypację zwykłego człowieka, wolność dla wszystkich. Oznacza także bogactwo dla wszystkich.

Doktryny te mogły zatriumfować dzięki temu, że nie spotkały się ze skuteczną racjonalną krytyką. Niektórzy ekonomiści w błyskotliwy sposób obnażyli ich ordynarne kłamstwa i sprzeczności, ale ogół ludzi nie zwraca uwagi na to, co mówią ekonomiści. Argumenty przeciw socjalizmowi, na które powołują się politycy i pisarze, są albo niemądre, albo nietrafne. Bezcelowe jest odwoływanie się do argumentu o rzekomym „naturalnym” prawie jednostki do posiadania własności, jeśli inni twierdzą, że najważniejszym „naturalnym” prawem jest równość dochodów. Takie dyskusje donikąd nie prowadzą. Nie ma sensu poddawać krytyce nieistotnych, ubocznych cech programu socjalistycznego. Nie da się podważyć socjalizmu w ten sposób, że atakuje się jego stanowisko wobec religii, małżeństwa, kontroli urodzeń i sztuki. Co więcej, krytycy socjalizmu, którzy odwoływali się do takich argumentów, często nie mieli racji.

Chociaż obrońcy wolności gospodarczej popełniali poważne błędy w argumentacji, socjaliści nie byli w stanie ogłupić wszystkich co do zasadniczych właściwości socjalizmu. Nawet najbardziej fanatyczni planiści musieli przyznać, że ich programy wymagają zniesienia wielu rodzajów wolności, z których korzystają ludzie żyjący w kapitalizmie i w ustroju „plutodemokratycznym”. Przyciśnięci do muru, sięgnęli po nowy fortel. Wolność, którą trzeba znieść, to jedynie fałszywa wolność „gospodarcza” kapitalistów, która krzywdzi zwykłego człowieka. Poza „sferą gospodarczą” wolność będzie nie tylko zachowana, lecz znacznie poszerzona. „Planowanie dla wolności” stało się ostatnio najpopularniejszym hasłem zwolenników totalitarnego rządu i sowietyzacji wszystkich narodów.

Fałszywość tego argumentu wynika z nieuprawnionego oddzielenia dwóch, rzekomo całkowicie odrębnych sfer życia i działania człowieka, a mianowicie sfery „gospodarczej” od „pozagospodarczej”. W tej sprawie nie musimy już dodawać nic do tego, co zostało powiedziane wcześniej. Należy jednak zwrócić uwagę na inny problem.

Wolność, z której korzystali mieszkańcy demokratycznych krajów cywilizacji Zachodu w czasach triumfu dawnego liberalizmu, nie była wytworem konstytucji, ustaw gwarantujących swobody obywatelskie, przepisów i nakazów. Dokumenty te miały jedynie chronić swobody polityczne i wolność, które zostały na trwałe wprowadzone dzięki funkcjonowaniu gospodarki rynkowej, przed naruszaniem przez urzędników. Żaden rząd ani żadne prawo cywilne nie może zagwarantować i ustanowić wolności w inny sposób niż przez wspieranie i obronę podstawowych instytucji gospodarki rynkowej. Rząd zawsze oznacza przymus i przemoc; jest więc z konieczności przeciwieństwem wolności. Rząd jest gwarantem wolności i daje się z nią pogodzić jedynie pod warunkiem, że jego uprawnienia ograniczy się do ochrony sfery określanej jako wolność gospodarcza. Tam gdzie nie istnieje wolność gospodarcza, ustanowione w najlepszych intencjach zapisy konstytucji i kodeksów prawnych pozostaną jedynie martwą literą.

Wolność człowieka w kapitalizmie jest wynikiem konkurencji. Robotnik nie zależy od łaski pracodawcy. Jeśli zostanie zwolniony z pracy, poszuka innego pracodawcy. Konsument nie jest zdany na łaskę sklepikarza. Jeśli tylko chce, może udać się do innego sklepu. Nikt nie musi całować innych po rękach ani obawiać się popadnięcia w niełaskę. Relacje międzyludzkie mają charakter biznesowy. Wymiana towarów i usług jest wzajemna. Sprzedawanie i kupowanie nie jest wyświadczaniem łaski, lecz transakcją podyktowaną egoizmem stron. Prawdą jest, że odgrywając rolę producenta, każdy zależy albo bezpośrednio (jak na przykład przedsiębiorca), albo pośrednio (jak na przykład pracownik najemny) od popytu konsumentów. Jednak ta zależność od zwierzchnictwa konsumentów nie jest nieograniczona. Jeśli ktoś ma istotne powody, żeby zignorować suwerenność konsumentów, to może spróbować się jej przeciwstawić. W systemie rynkowym istnieje ważne i skuteczne prawo obrony przed przymusem. Nikogo nie zmusza się, żeby pracował w przemyśle alkoholowym lub fabryce broni, jeżeli kłóciłoby się to z jego sumieniem. Może zapłacić za swe przekonania określoną cenę. Nie istnieją na świecie cele, które można by osiągnąć da darmo. Decyzja o tym, czy wybrać korzyści materialne, czy przyjąć wyzwanie i spełnić to, co uważa się za swój obowiązek, należy wyłącznie do jednostki. W gospodarce rynkowej jednostka jest najwyższym sędzią w sprawach dotyczących jej satysfakcji18. Społeczeństwo kapitalistyczne nie ma innej możliwości zmuszenia człowieka do zmiany zawodu lub miejsca zamieszkania niż nagradzanie większymi dochodami tych, którzy dostosowują się do potrzeb konsumentów. Niektórzy uważają ten rodzaj nacisku za nieznośny i mają nadzieję, że w socjalizmie go nie będzie. Są zbyt nierozgarnięci, by zrozumieć, że jedynym innym wyjściem jest powierzenie rządzącym wszelkich uprawnień do decydowania o rodzaju pracy i miejscu zatrudnienia jednostki.

Człowiek w roli konsumenta jest również wolny. Sam decyduje, co jest dla niego ważne bardziej, a co mniej. Sam dokonuje wyboru, na co wydać własne pieniądze.

Zastąpienie gospodarki rynkowej planowaniem znosi całkowicie wolność i sprawia, że jednostce zostaje jedynie prawo podporządkowania się. Zarządzający gospodarką nadzoruje wszystkie aspekty życia i działania człowieka. Jest on jedynym pracodawcą. Każda praca ma charakter pracy przymusowej, ponieważ pracownik musi zaakceptować plany, które ma wobec niego zwierzchnik. Car gospodarczy określa, co ludzie mogą konsumować i w jakie ilości poszczególnych dóbr powinni się zaopatrywać. Nie ma takiej sfery ludzkiego życia, w której decyzja jednostki zależałaby od jej sądów wartościujących. Rządzący przydzielają każdemu określone zadanie, przyuczają go do zawodu oraz dają zatrudnienie w takim miejscu i na takich warunkach, jakie uznają za odpowiednie. Wraz ze zniesieniem wolności gospodarczej, którą gospodarka rynkowa zapewnia swoim uczestnikom, wszystkie swobody polityczne i ustawy gwarantujące prawa obywatelskie stają się fi kcją. Zasady habeas corpus i rozstrzygania sporów przed sądem mają charakter fikcyjny, jeśli władza dysponuje takimi uprawnieniami, żeby każdego, kto jej się nie podoba, skazać na „ciężkie roboty” i zesłać na resztę życia za koło podbiegunowe lub na pustynię, tłumacząc to koniecznością gospodarczą. Wolność prasy jest po prostu oszustwem, jeśli rządzący sprawują nadzór nad wszystkimi drukarniami i fabrykami papieru. Podobnie jest z pozostałymi prawami człowieka.

W sferze politycznej przeciwstawienie się przemocy ustanowionego rządu jest ultima ratio tych, wobec których stosowana jest przemoc. Bez względu na to, jak dalece bezprawny i bolesny jest ucisk, oraz jak bardzo wzniosłe i szlachetne są motywy buntowników i jak dobroczynne mogą być skutki ich zbrojnego oporu, rewolucja jest zawsze aktem bezprawnym, burzącym ustalony porządek w państwie i rządzie. Istotną cechą cywilnego rządu jest to, że na swoim terytorium jest jedynym podmiotem, który może stosować przemoc lub uznać za uprawnione działania innych podmiotów sięgających po rozwiązania siłowe. Rewolucja jest aktem wojny między obywatelami, niszczy podstawy legalności i w najlepszym razie podlega ograniczeniom niejasnych międzynarodowych zasad dotyczących wojny. Jeśli rewolucja zwycięża, to ustanawia nowy porządek prawny i nowy rząd, ale nigdy nie może zalegalizować „prawa do oporu przeciw uciskowi”. Zapewnienie tego rodzaju bezkarności tym, którzy stawiają zbrojny opór siłom rządowym, byłoby równoznaczne z anarchią i nie dałoby się pogodzić z żadną formą rządów. Konstytuanta była na tyle nierozsądna, że wprowadziła taki przepis w okresie rewolucji francuskiej; nie była jednak aż tak nierozsądna, żeby traktować go poważnie.

Człowiek jest wolny, jeśli może kształtować swoje życie według własnych planów. Jeśli o losach człowieka decydują najwyższe władze, dysponujące wyłącznym prawem planowania, to nie jest on wolny w takim sensie, w jakim określenie „wolny” było powszechnie stosowane i rozumiane aż do czasu pomieszania języków, spowodowanego dzisiejszą rewolucją semantyczną.

Ludwig von Mises

tłum. Witold Falkowski

Powyższy tekst stanowi fragment książki Ludwiga von Misesa „Ludzkie działanie”, której pierwsze polskie wydanie ukazało się na naszym rynku w 2007 roku. Publikujemy go dzięki uprzejmości p. Witolda Falkowskiego, autora przekładu do polskiego wydania książki.

Poprzedni artykułUE: Wciąż guzdrająca się gospodarka z socjalistycznym garbem
Następny artykułPaństwo kapitalistyczne a państwo socjalistyczne (fragment książki)
Ludwig Heinrich Edler von Mises (ur. 29 września 1881 we Lwowie, zm. 10 października 1973 w Nowym Jorku) – ekonomista austriacki; przedstawiciel szkoły austriackiej w ekonomii; w poglądach na gospodarkę reprezentował stanowisko leseferystyczne.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj