Ludzkie działanie: Proces selekcji

PAFERE WIDEO
Proces selekcji rynkowej jest wypadkową dążeń wszystkich uczestników gospodarki rynkowej. Każdy z nich chce w jak największym stopniu wyeliminować dyskomfort, który odczuwa, toteż dąży z jednej strony do stworzenia sytuacji, w której mógłby najlepiej przyczynić się do zaspokojenia potrzeb innych ludzi, a z drugiej do jak najlepszego wykorzystania usług oferowanych przez innych. Oznacza to, że będzie się starał sprzedawać na najdroższym rynku, a kupować na najtańszym.

Konsekwencją tych starań jest nie tylko struktura cen, lecz także struktura społeczeństwa, wyznaczenie określonych zadań określonym jednostkom. Rynek sprawia, że ludzie są bogaci lub biedni, decyduje o tym, kto będzie kierował wielkimi fabrykami, a kto mył podłogi, ustala, ilu ludzi będzie pracowało w kopalniach miedzi, a ilu w orkiestrach symfonicznych. Proces selekcji nigdy się nie kończy. Żadne z tych rozstrzygnięć nie jest ostateczne. Wszystkie podlegają codziennym zmianom. Proces selekcji nieustannie dostosowuje społeczny mechanizm produkcji do zmian w popycie i podaży. Wciąż na nowo weryfikuje swoje wcześniejsze decyzje i każdego zmusza do poddawania się kolejnym testom. Nikt nie ma zagwarantowanego bezpieczeństwa ani prawa utrzymania stanowiska osiągniętego w przeszłości. Wszyscy bez wyjątku podlegają prawu rynku, władzy konsumentów.
Własność środków produkcji to nie przywilej, lecz społeczne zobowiązanie. Kapitaliści i właściciele ziemi są zmuszeni do tego, żeby jak najlepiej dbać o potrzeby konsumentów. Jeśli swoje obowiązki wypełniają opieszale i nieodpowiednio, zostają ukarani stratami. Jeżeli ze strat nie wyciągną nauki i nie zmienią swojego postępowania, to stracą majątek. Żadna inwestycja nie jest na zawsze bezpieczna. Ten, kto nie wykorzystuje swojej własności do jak najlepszego obsłużenia konsumentów, jest skazany na porażkę. Nie ma miejsca dla ludzi, którzy chcieliby używać swoich fortun, oddając się bezmyślnemu próżniactwu. Posiadacz musi dążyć do zainwestowania swoich funduszy w taki sposób, żeby przynajmniej nie uszczuplić kapitału i nie pomniejszyć dochodów.

W czasach przywilejów kastowych i barier w handlu istniały dochody niezależne od rynku. Książęta i panowie żyli kosztem posłusznych niewolników i chłopów pańszczyźnianych, którzy musieli płacić im dziesięcinę, świadczyć pracę i składać daniny. Ziemię można było uzyskać na własność jedynie przez podbój lub jako nadanie od najeźdźcy. Traciło się ją, gdy darczyńca odbierał swój podarunek lub gdy następował kolejny podbój. Nawet w późniejszym okresie, kiedy lennicy zaczęli sprzedawać nadwyżki ziemi na rynku, nie musieli konkurować ze sprawniejszymi sprzedawcami. Konkurencja była dozwolona jedynie w ściśle określonym zakresie. Majątki ziemskie mogła nabywać tylko szlachta, nieruchomości w miastach jedynie mieszczanie, a ziemię uprawną chłopi. Konkurencja w sztuce i rzemiośle była ograniczona przez cechy. Konsumenci nie mieli możliwości zaspokojenia swoich potrzeb najtańszym sposobem, ponieważ kontrola cen uniemożliwiała ich obniżanie przez sprzedających. Klienci byli zdani na łaskę dostawców. Skoro uprzywilejowani producenci odmawiali wykorzystania najwłaściwszych surowców i metod produkcji, konsumenci musieli ponosić konsekwencje ich uporu i konserwatyzmu.

Całkowicie samowystarczalny właściciel ziemi, którego potrzeby zaspokajało jego gospodarstwo, był niezależny od rynku. Tymczasem współczesny rolnik, który musi kupić sprzęt, nawozy, ziarno, pracę oraz inne czynniki produkcji, by następnie sprzedać swoje produkty, podlega prawom rynku. Jego dochody zależą od konsumentów; musi on dostosować swoje działania do ich życzeń. Selektywna funkcja rynku działa również w odniesieniu do siły roboczej. Robotnik najmuje się do pracy, która może mu zapewnić najlepszy zarobek. Czynnik pracy – podobnie jak materialne czynniki produkcji, jest wykorzystywany w taki sposób, który najlepiej służy konsumentom. Dąży się do tego, żeby nie marnować siły roboczej na zaspokajanie mniej pilnych potrzeb konsumentów, gdy jeszcze nie zostały zaspokojone pilniejsze. Robotnik, tak jak pozostałe warstwy społeczne, podlega zwierzchnictwu konsumentów. Jeśli mu się nie podporządkuje, zostanie ukarany obniżeniem zarobków.

Selekcja rynkowa nie ustala porządku społecznego, nie wprowadza kast lub klas w sensie marksistowskim. Przedsiębiorcy i organizatorzy również nie tworzą zintegrowanej klasy społecznej. Każdy może zostać organizatorem, jeśli wierzy, że potrafi lepiej od innych przewidzieć przyszłą sytuację na rynku, a także jest przekonany, że jego próby działania na własne ryzyko i odpowiedzialność zostaną docenione przez konsumentów. Organizatorem zostaje się przez spontaniczne posuwanie się do przodu, to znaczy poddanie się próbie, którą przechodzą wszyscy uczestnicy rynku – każdy, kto chce zostać organizatorem lub stara się o utrzymanie swojej pozycji. Każdy może zaryzykować. Nie musi czekać na czyjeś zaproszenie bądź zachętę. Wystarczy, że zdecyduje się działać na własny rachunek i wie, jak zdobyć niezbędne środki.

Bez końca powtarza się argument, że w warunkach „późnego” lub „dojrzałego” kapitalizmu biedacy nie są w stanie dojść do bogactwa i stać się przedsiębiorcami. Nigdy nie usiłowano przedstawić dowodów na potwierdzenie tej tezy. Od czasu gdy wysunięto ją po raz pierwszy, zmieniła się wyraźnie struktura grup przedsiębiorców i kapitalistów. Duża część przedsiębiorców i ich spadkobierców została wyparta z rynku i zastąpiona nowymi ludźmi. Oczywiście jest prawdą, że ostatnio celowo utworzono instytucje, które (o ile szybko się ich nie zlikwiduje) uniemożliwią działanie rynku we wszystkich dziedzinach życia.

Konsumenci wybierają kapitanów przemysłu i handlu, biorąc pod uwagę wyłącznie ich umiejętność dostosowania produkcji do potrzeb klientów. Nie obchodzą ich inne cechy ani zalety. Chcą, żeby wytwórca butów produkował dobre i tanie buty. Nie chcą oddawać handlu obuwiem w ręce przystojnych, sympatycznych młodych ludzi, mających wykwintne maniery, uzdolnionych artystycznie lub cechujących się zacięciem naukowym bądź innymi przymiotami. Rzutki człowiek interesu często może nie mieć umiejętności, dzięki którym ktoś inny osiąga sukces w jakiejś innej sferze życia.

Dziś często potępia się kapitalistów i przedsiębiorców. Niejeden człowiek chętnie szydzi z tych, którzy radzą sobie lepiej od niego. Uważa, że ludzie ci są bogatsi wyłącznie dlatego, że, w przeciwieństwie do niego, nie mają żadnych skrupułów. Gdyby tylko nie powstrzymywały go względy moralności i przyzwoitości, odniósłby sukces nie mniejszy niż oni. Ci, którzy w ten sposób myślą, odznaczają się samozadowoleniem i faryzejską obłudą.

Rzeczywiście, w warunkach, jakie stwarza interwencjonizm, istnieje wiele możliwości wzbogacenia się przez przekupstwo i korupcję. W niejednym państwie interwencjonizm tak dalece naruszył panowanie wolnego rynku, że człowiekowi interesów bardziej opłaca się polegać na pomocy polityków, niż dążyć do jak najlepszego zaspokojenia potrzeb klientów. Krytykujący bogactwo innych ludzi mieli jednak co innego na myśli. Według nich metody, którymi dochodzi się do bogactwa w społeczeństwie czysto rynkowym, są kontrowersyjne z punktu widzenia etyki.

Odpowiadając na takie zarzuty, trzeba stwierdzić, że o ile funkcjonowanie rynku nie jest zakłócone przez interwencję rządów i innych czynników o charakterze przymusowym, to powodzenie w interesach świadczy o dobrej jakości usług oferowanych konsumentom. Nie oznacza to, że człowiek ubogi jest pod innymi względami gorszy od dobrze prosperującego. Może mieć niezwykłe osiągnięcia na polu nauki, literatury, sztuki lub znakomicie się sprawdzać w roli przywódcy. Ma jednak mierne osiągnięcia w sferze społecznego systemu produkcji. Twórczy geniusz być może słusznie pogardza sukcesem komercyjnym. Niewykluczone, że dobrze radziłby sobie w interesach, gdyby nie wolał poświęcić się innym sprawom. Jednak urzędnicy i robotnicy, którzy chełpią się swoją moralną wyższością, oszukują się, chcąc znaleźć w tym oszustwie pociechę. Nie dopuszczają do siebie myśli, że przeszli próbę i zostali uznani przez innych, to znaczy przez konsumentów, za mało przydatnych.

Często się słyszy, że przyczyną porażki biedaka w konkurencji rynkowej jest brak wykształcenia. Aby zapewnić równość możliwości, konieczne jest rzekomo zorganizowanie powszechnej edukacji na wszystkich poziomach. Istnieje dziś skłonność do niwelowania wszelkich różnic w wykształceniu. Zaprzecza się istnieniu wrodzonych nierówności pod względem możliwości intelektualnych, siły woli i charakteru. Nie wszyscy rozumieją, że edukacja jest jedynie wpajaniem gotowych teorii i idei. Choć może być potrzebna, to polega na przekazywaniu utrwalonych doktryn i wartościowań. Z konieczności ma charakter konserwatywny. Wyrabia umiejętność naśladowania i działania rutynowego, nie sprzyjając ulepszeniom i postępowi. Szkoła nie wychowuje innowatorów i twórczych geniuszy. Oni to bowiem kwestionują to, czego nauczyli się w szkole. Nie potrzeba dyplomu szkoły zarządzania, żeby odnieść sukces w interesach. Takie szkoły przygotowują do objęcia podrzędnych stanowisk, na których wystarczy wykazać się rutynowymi umiejętnościami. Z pewnością nie kształcą przedsiębiorców. Nie można wyszkolić kogoś na przedsiębiorcę. Człowiek zostaje przedsiębiorcą, kiedy schwyta okazję i wypełni dostrzeżoną lukę. Nie potrzeba specjalnego wykształcenia, żeby wykazać się umiejętnością takiego trafnego osądu i przewidywania, a także energicznym działaniem. Z punktu widzenia naukowych kryteriów stosowanych przez pedagogów wielu dobrze prosperujących ludzi interesu nie miało odpowiedniego wykształcenia. Mimo to potrafili z powodzeniem pełnić społeczną funkcję polegającą na dostosowywaniu produkcji do najpilniejszych potrzeb. Konsumenci wybrali ich na liderów gospodarki ze względu na tę zaletę.

Ludwig von Mises

tłum. Witold Falkowski

Powyższy tekst stanowi fragment książki Ludwiga von Misesa „Ludzkie działanie”, której pierwsze polskie wydanie ukazało się na naszym rynku w 2007 roku. Publikujemy go dzięki uprzejmości p. Witolda Falkowskiego, autora przekładu do polskiego wydania książki.

Poprzedni artykułLudzkie działanie: Organizatorzy, menedżerowie, technicy i biurokraci
Następny artykułLudzkie działanie: Propaganda komercyjna
Ludwig Heinrich Edler von Mises (ur. 29 września 1881 we Lwowie, zm. 10 października 1973 w Nowym Jorku) – ekonomista austriacki; przedstawiciel szkoły austriackiej w ekonomii; w poglądach na gospodarkę reprezentował stanowisko leseferystyczne.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj