Strona główna Artykuły Dr Rafał Wójcikowski – kolejny stracony przez Polskę talent

Dr Rafał Wójcikowski – kolejny stracony przez Polskę talent

5 lat temu, 19 stycznia 2017 roku, zmarł tragicznie poseł Rafał Wójcikowski. Zawsze bronił wolności, własności i sprawiedliwości. Był częstym gościem konferencji organizowanych przez Fundację PAFERE. Mógł zrobić dla Polski jeszcze dużo dobrego. Jego głosu rozsądku brakuje w dzisiejszej, zdominowanej przez plemienne kłótnie, debacie publicznej.

Rafał Wójcikowski (foto. https://www.facebook.com/wojcikowskiR)

W kraju poważnym, którego elita potrafi myśleć i planować strategicznie na kilka pokoleń do przodu, dr Rafał Wójcikowski byłby co najmniej ministrem. Ten zmarły tragicznie ekonomista był wykładowcą akademickim, przedsiębiorcą i posłem, ale przede wszystkim specjalistą w dziedzinie demografii.

W działalności publicznej zajmował się problemami kryzysu urodzin i nadciągającego zagrożenia załamaniem systemu ubezpieczeń emerytalnych. Tym właśnie sprawom poświęcał swoje badania, wystąpienia i publikacje. Od lat bił na alarm, przedstawiał zestawienia, publikował dane demograficzne i prognozy na nadchodzące lata. Wyliczał, że przy obecnych tendencjach za kilkadziesiąt lat na każdym pojedynczym płatniku składek ZUS będzie spoczywało utrzymanie ponad dwóch emerytów. Ostrzegał także przed rosnącym zadłużeniem państwa i samorządów lokalnych oraz przed zostawianiem gigantycznych długów rodzącym się pokoleniom.

– Dlaczego akcentuję problemy demograficzne? Ponieważ jeszcze nigdy w historii, może ostatni raz w upadającym Cesarstwie Rzymskim, nie było tak złej sytuacji jeżeli chodzi o demografię i ta sytuacja już się ciągnie kilkadziesiąt lat. I po pierwsze nikt nie ma żadnego pomysłu, aby to naprawić. Po drugie naprawia się tylko skutki a nie naprawia się przyczyn. A po trzecie my nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić […] jak poważne będą skutki za kilkanaście lat i jak inny będzie świat. W pewnym momencie zorientujemy się, że żyjemy w świecie, którego się nie spodziewaliśmy – powiedział podczas wystąpienia w Zawierciu.

Był człowiekiem idei i w swojej pracy dla Polski czuł swoiste posłannictwo. Jeździł na konferencje i wykłady w całym kraju, chociaż miał świadomość, że jego nieobecność w domu doskwiera dzieciom i żonie.

Krytykował kupowanie głosów wyborczych za pomocą rozdawania zapomóg, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że niewiele rzeczy tak demoralizuje i uczy bezradności jak łatwy „socjal”. Wiedział, że ludziom potrzebującym należy dawać przysłowiową wędkę a nie gotową złowioną rybę. W miejsce rozdawnictwa „500+” proponował wprowadzenie rozwiązań motywacyjnych, które znacznie obniżą podatki i opłaty ZUS rodzicom posiadającym potomstwo. Niedawno wyliczył, że w rezultacie „sztandarowego” socjalnego programu rządu PIS jedna ciąża kosztuje podatników około miliona złotych.

Z działalności w Unii Polityki Realnej wyniósł szacunek dla inicjatywy i przedsiębiorczości zwykłych obywateli. Z mównicy sejmowej nawoływał, do uwolnienia energii Polaków i ułatwienia prowadzenia działalności gospodarczej, tak aby nasi rodacy podejmowali małą działalność gospodarczą, zamiast zasilać szeregi klientów urzędów pracy. Wzywał do obniżenia podatków i danin, aby opłacało się prowadzić niewielkie inicjatywy gospodarcze jak niegdyś po uchwaleniu ustawy Wilczka. Pojawiał się publicznie ze znaczkiem UPR w klapie, mimo iż do tego ugrupowania od lat nie należał.

Wierzył, że zostając posłem przebije się ze swoim przekazem do świadomości rządzących Polską i do opinii publicznej.

– Jak szkoliłem PIS z tego tytułu, to proszę sobie wyobrazić, że wszystkim opadły gęby i powiedzieli, że tak pesymistycznych treści jeszcze nie słyszeli, ale tak po tygodniu już im przeszło – zwierzył się publicznie podczas jednego z ostatnich wykładów.

Ze swoją wiedzą i kompetencjami zupełnie nie pasował do Sejmu, gdzie prym wiodą dyletanci, demagodzy i krzykacze. Osobiście twierdziłem, że marnował się jako szeregowy poseł, bo specjalista tego formatu powinien piastować funkcję we władzy wykonawczej. Normalny, poważny i szanujący się kraj już dawno wykorzystałby wiedzę i zaangażowanie dr Rafała Wójcikowskiego do przygotowywania reform i strategii mierzonych na dekady, a nie tylko na jedną kadencję do przodu.

Ostatni raz widziałem go w Sejmie podczas listopadowej konferencji z udziałem Song Hongbinga. Mówił, że duża część parlamentarzystów to ludzie prymitywni i zdemoralizowani, którzy politykę traktują jako możliwość dojścia do pieniędzy i zaszczytów. Narzekał na brak zrozumienia propagowanych przez siebie zagadnień wśród polskich polityków. Mimo wszystko był uśmiechnięty i wierzył, że na przekór wszelkim trudnościom musi nadal robić swoje.

Jego życie skończyło się nagle w wypadku podczas jazdy samochodem do Warszawy. Niedoceniany za życia został pośmiertnie odznaczony wysokim państwowym orderem za zasługi. Na jego pogrzeb przybyli także przedstawiciele najwyższych władz państwowych, którzy kierując krajem realizują politykę odwrotną do tego, co zalecał dr Wójcikowski.

Trudno nazwać Rafała człowiekiem politycznie spełnionym, bo nie udało mu się przekonać rządzących do swoich racji. Za to spełnienia może się doczekać rysowana przez niego wizja demograficznego spustoszenia Polski, gigantycznego zadłużenia przyszłych pokoleń oraz zapaści systemu ubezpieczeń społecznych.

Polski „Titanic” mknie beztrosko na spotkanie z demograficzną górą lodową a jego załoga i pasażerowie bawią się hucznie przy radosnym akompaniamencie orkiestry. I teraz już nie ma kto zawołać, czym się zakończy ten bal zatracenia.

Marcin Janowski

BRAK KOMENTARZY

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Exit mobile version