Strona główna Biblioteka Wolnorynkowa Ludwig von Mises Mises: Ludzkie działanie. Zyski i straty przedsiębiorcy w rozwijającej się gospodarce

Mises: Ludzkie działanie. Zyski i straty przedsiębiorcy w rozwijającej się gospodarce

Tekst stanowi fragment książki Ludwiga von Misesa "Ludzkie działanie", której pierwsze polskie wydanie ukazało się na naszym rynku w 2007 roku. Publikujemy go dzięki uprzejmości p. Witolda Falkowskiego, autora przekładu do polskiego wydania książki. Ludwig von Mises, tłum. Witold Falkowski

Trzeba pamiętać, że samo pojawienie się różnicy między sumą zysków producenta a sumą strat producenta wynika z tego, iż proces eliminacji zysku i straty producenta rozpoczyna się wtedy, kiedy przedsiębiorcy zaczynają dostosowywać działania produkcyjne do zmienionych danych. W całym ciągu zdarzeń nie istnieje taki moment, w którym korzyści wynikające ze wzrostu ilości dostępnego kapitału oraz z udoskonaleń technicznych przypadłyby w udziale jedynie przedsiębiorcom. Gdyby bogactwo i dochód innych grup miały pozostać niezmienione, to ich członkowie mogliby kupić dodatkowe produkty jedynie pod warunkiem, że ograniczyliby zakupy innych produktów. Oznaczałoby to, że zyski osiągnięte przez jedną grupę przedsiębiorców odpowiadałyby dokładnie stratom poniesionym przez inne grupy przedsiębiorców.

W rzeczywistości mamy tu do czynienia z następującą sytuacją. Przedsiębiorcy, którzy przystępują do wykorzystania nowo zakumulowanych dóbr kapitałowych oraz udoskonalonych technologicznie metod produkcji, potrzebują komplementarnych czynników produkcji. Popyt na te czynniki jest nowym, dodatkowym popytem, który musi spowodować podwyższenie ich cen. Konsumenci mogą kupić te nowe produkty bez konieczności ograniczania zakupów innych dóbr jedynie pod warunkiem, że wystąpi taki wzrost cen i płac. Tylko w ten sposób może dojść do sytuacji, w której suma wszystkich zysków przedsiębiorców przewyższa sumę ich wszystkich strat.

Motorem rozwoju jest akumulacja dodatkowych dóbr kapitałowych przez oszczędzanie i doskonalenie technologii produkcji. Wprowadzanie nowych technologii jest niemal zawsze uwarunkowane dostępnością takiego nowego kapitału. Animatorami rozwoju są przedsiębiorcy-organizatorzy, którzy dążą do osiągnięcia zysku przez takie dostosowywanie swoich działań, które możliwie jak najlepiej zaspokoi potrzeby konsumentów. W trakcie realizacji swoich przedsięwzięć mających na celu rozwój muszą dzielić się uzyskanymi z tego korzyściami z innymi grupami społecznymi: robotnikami, a także częścią kapitalistów i właścicieli ziemi. Stopniowo oddają tym grupom coraz większą część zysków, aż ich własny udział w zyskach topnieje do zera.

Wynika z tego oczywiście, że absurdem jest mówienie o „stopie zysku” lub „średniej stopie zysku”. Zysk nie ma związku z ilością kapitału użytego przez przedsiębiorcę. Kapitał nie „rodzi” zysku. Zysk i strata są wyłącznie wynikiem sukcesu lub porażki przedsiębiorcy w dostosowywaniu produkcji do potrzeb konsumentów. W zyskach nie ma niczego „normalnego”; nigdy też nie można mówić o „równowadze” w odniesieniu do zysków. Przeciwnie – zysk i strata są zawsze czymś odbiegającym od „normy”, zjawiskiem towarzyszącym zmianie, której większość nie potrafiła przewidzieć, wydarzeniem mającym znamiona „braku równowagi”. Zysku i straty nie ma w wyimaginowanym świecie normalności i równowagi. W zmieniającej się gospodarce zyski i straty ze swej istoty zawsze dążą do zaniku. Ich ponowne zwiększenie następuje wraz z pojawieniem się kolejnych zmian. W warunkach stabilności „średnia stopa” zysków i strat wynosi zero. Nadwyżka sumy zysków nad łącznymi stratami stanowi dowód na to, że następuje rozwój gospodarczy i poprawa warunków życia wszystkich warstw społeczeństwa. Im większa jest ta nadwyżka, tym większy wzrost ogólnego dobrobytu.

Wielu ludzi w ogóle nie potrafi myśleć o zysku przedsiębiorcy bez uczucia zawiści. Wydaje im się, że zysk pochodzi z wyzysku pracowników najemnych i konsumentów, to znaczy jest wynikiem niesprawiedliwego zaniżenia płac i równie niesprawiedliwego zawyżenia cen produktów. Prawo powinno w ogóle zabronić osiągania zysku.

Ekonomia nie zajmuje się takimi arbitralnymi sądami wartościującymi. Nie interesuje jej zagadnienie, czy zyski należy zaakceptować, czy potępić, przyjąwszy punkt widzenia zasady istniejących jakoby prawa naturalnego i wiecznego, niezmiennego kodeksu moralnego, rzekomo doskonale znanych jednostce dzięki intuicji i religijnemu objawieniu. Ekonomia twierdzi jedynie, że zyski i straty przedsiębiorcy są istotnymi zjawiskami gospodarki rynkowej. Bez nich gospodarka rynkowa nie mogłaby istnieć. Policja może oczywiście w całości skonfiskować zyski. Jednak tego rodzaju polityka niechybnie zamieniłaby gospodarkę rynkową w bezsensowny chaos. Nie ulega wątpliwości, że człowiek jest zdolny do niszczenia wielu rzeczy, o czym świadczą liczne przykłady z historii. Potrafi łby również zniszczyć gospodarkę rynkową.

Gdyby samozwańczy moraliści nie byli ślepi z zawiści, to rozważając zagadnienia dotyczące zysku, zajęliby się jednocześnie jego odpowiednikiem, którym jest strata. Nie pomijaliby milczeniem tego, że wstępnym warunkiem poprawy sytuacji gospodarczej są dokonania tych, których oszczędności pozwalają na akumulację dodatkowych dóbr kapitałowych, oraz innowatorów. Nie przechodziliby do porządku nad tym, że wykorzystanie tych warunków do realizacji ulepszeń w sferze gospodarki jest możliwe dzięki przedsiębiorcom. Reszta społeczeństwa nie przyczynia się do postępu, lecz czerpie z rogu obfitości napełniającego się dzięki działaniom innych ludzi.

To, co powiedzieliśmy o gospodarce rozwijającej się, odnosi się także mutatis mutandis do gospodarki w stanie regresu, czyli gospodarki, w której ilość zainwestowanego kapitału przypadająca na mieszkańca maleje. W takiej gospodarce łączne straty przewyższają łączne zyski przedsiębiorcy. Ci, którzy nie potrafią uwolnić się od błędu myślenia w kategoriach kolektywów i grup, mogą zapytać, jak w takiej regresywnej gospodarce mogłaby w ogóle istnieć jakaś przedsiębiorczość. Po co ktoś otwierałby przedsiębiorstwo, wiedząc z góry, że matematycznie rzecz biorąc, jego szanse na osiągnięcie zysków są mniejsze niż prawdopodobieństwo poniesienia straty? Problem jest jednak niewłaściwie postawiony. Przedsiębiorcy, tak jak i wszyscy ludzie, nie działają jako członkowie pewnej klasy, lecz jako jednostki. Pojedynczego przedsiębiorcy nie obchodzi wcale los ogółu przedsiębiorców. Dla pojedynczego przedsiębiorcy nie ma znaczenia, co się stanie z innymi, którzy – z teoretycznego punktu widzenia – ze względu na pewne cechy należą do tej samej klasy co on. W żywym, nieustannie zmieniającym się społeczeństwie rynkowym sprawny przedsiębiorca zawsze może zarobić. To, że w gospodarce regresywnej suma strat przewyższa sumę zysków, nie odstraszy kogoś, kto wierzy w swoją niezwykłą operatywność. Przyszły przedsiębiorca nie analizuje sytuacji, stosując rachunek prawdopodobieństwa, który w sferze rozumienia jest nieprzydatny. Ufa, że zdolnością rozumienia przyszłych warunków rynku przewyższa innych, mniej uzdolnionych przedsiębiorców.

CZYTAJ DALEJ

BRAK KOMENTARZY

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Exit mobile version