Quinlivan: Międzynarodowe korporacje fakty i mity

Wielu przywódców religijnych zaniepokojonych jest rosnącą obecnością międzynarodowych korporacji, zwłaszcza w biednych i rozwijających się krajach. Troska ta mogłaby być uzasadniona jedynie w sytuacji, kiedy zarzuty przeciwko nim byłyby prawdziwe.

Wśród zarzutów są oskarżenia o to, że międzynarodowe korporacje motywowane zyskiem angażują się w niszczącą konkurencję oraz podstępne spiski, po to, aby manipulować gospodarką. Co więcej, korporacje rzekomo systematycznie rujnują krajowe firmy, po to, by ustanawiać własne monopole. Międzynarodowym korporacjom zarzuca się także to, że do biednych krajów przenoszą się dlatego, by mniej płacić za pracę, za którą musieliby zapłacić znacznie więcej w swoich macierzystych państwach. Według obiegowych opinii wielkie korporacje niszczą środowisko naturalne świata, przyczyniają się do wzrostu zadłużenia zewnętrznego krajów rozwijających się i czynią nierozwiązywalnym problem

ubóstwa oraz wykorzystują pracę dzieci. Jednak czy zarzuty te są prawdziwe? Twierdzę, że przywódcy religijni najpierw powinni przeanalizować dostępne dane na ten temat, a dopiero potem wyciągać wnioski dotyczące oddziaływania międzynarodowych korporacji. Analiza taka ujawnia bowiem, że korporacje te zrealizowały liczne cele moralne, takie chociażby jak postęp w zakresie praw człowieka, poprawa stanu środowiska naturalnego na świecie, a co najważniejsze – ograniczenie światowego ubóstwa.

Krytycy międzynarodowych korporacji zapewniają, że mają wyższą wizję moralną i że dążą do świata chwalebnych celów, takich jak sprawiedliwe zarobki i czyste środowisko. Z drugiej strony ekstremalna lewica w wygodny dla siebie sposób ignoruje chore mechanizmy gospodarczego interwencjonizmu i udziału rządu w licznych przedsięwzięciach monopolistycznych. Tam, gdzie ekonomią rządzi państwo szerzy się ubóstwo, gwałci się prawa człowieka i degraduje się środowisko naturalne. Kraje takie, skupione w Afryce – poniżej Sahary, Południowej Azji, Północnej Afryce i Środkowym Wschodzie, prawie nie mają międzynarodowych korporacji. Paradoksalnie, ekstremalna lewica swoją postawą hamuje zmniejszanie się wskaźnika ubóstwa na świecie i jest głucha na ciągłe cierpienie biednych. Lekką ręką jest

natomiast gotowa do zaoferowania krajom rozwijającym się pomocy socjalnej, co na dłuższą metę tylko podtrzymuje je w nędzy i czyni zależnymi od innych. By nie posądzono nas o intelektualną nieuczciwość musimy również wziąć pod uwagę poglądy krajów rozwijających się. Te, prawie zgodnie uważają, że ruch przeciwko międzynarodowym korporacjom nie tylko zahamuje ich rozwój gospodarczy, ale również, co jest bardzo prawdopodobne, cofnie go. Nawet laureat

Nagrody Nobla i były prezydent Kostaryki, Oskar Arias wykrzyknął w trakcie wykładu do delegatów i głów państw Narodów Zjednoczonych w sierpniu 2000: „My [kraje rozwijające się] nie chcemy waszych darów; chcemy prawa do sprzedaży naszych towarów na światowym rynku!” Prezydent Arias nawiązuje tu do prawa, które posiadają wszystkie rozwinięte kraje, a którego od ponad 5 dekad celowo odmawia się wszystkim krajom rozwijającym się.

Rozważmy teraz niektóre z mitów, które krytycy międzynarodowych korporacji uznają za fakty. Artykuł niniejszy nie zaprzecza temu, że istnieją przypadki rzucające złe światło na wszystkie korporacje (np. problemy firmy Nike dotyczące pracy dzieci). Takie przypadki są jednak rzadkie biorąc pod uwagę to, że na świecie istnieje ponad 60 tys. międzynarodowych korporacji.

Zwarta władza monopolistyczna?

Konkurencja nie oznacza destrukcji. To ona zmusiła międzynarodowe korporacje do tego, aby zaopatrzyły świat w przeróżne tanie produkty o wysokiej jakości. Konkurencja w warunkach wolnego rynku daje wzajemne korzyści płynące z wymiany, oraz prowokuje wszystkie narody do wspólnego wysiłku mającego na celu produkcję przeróżnych artykułów w sposób najbardziej wydajny. Konkurencja zwiększa światowy dobrobyt, zmniejszając jednocześnie ducha nacjonalizmu. Przez to z kolei promuje ona na świecie pokój.

Czy w ogóle można mówić o zawłaszczaniu gospodarek przez międzynarodowe korporacje i wprowadzaniu monopoli? Nie ulega wątpliwości, że niektóre korporacje są bardzo duże: w 1998 roku stanowiły 25% globalnej produkcji, a w 1997 sto największych firm kontrolowało 16 % światowych aktywów produkcyjnych, zaś 300 największych kontrolowało 25%. Jednak wielkość firmy oraz jej potęga rynkowa są zmienne. Corocznie „The Wall Street Journal” dokonuje przeglądu

stu największych światowych firm pod względem ich wartości rynkowej. Porównując ranking z 1999 roku z rankingiem z
roku 1990, w pierwszej dziesiątce znalazło się 5 nowych firm (Microsoft, Wal-Mart, Cisco Systems, Lucent Technologies oraz Intel), z których 4 nie znalazły się w pierwszej setce w roku 1990. Co więcej na liście z roku 1999 znalazło się 66 nowych podmiotów gospodarczych. W podobny sposób Organizacja Narodów Zjednoczonych śledzi listę stu największych niefinansowych korporacji międzynarodowych pod względem ich zagranicznych aktywów. Choć nie tak znacznie jak w przypadku rankingu „The Wall Street Journal”, ONZ odnotowuje 25% zmianę w składzie pierwszej setki od 1990 do 1997 roku.

Według konwencjonalnej mądrości, wzrost władzy monopolistycznej powinien prowadzić do powstania mniejszej ilości, lecz za to większych międzynarodowych korporacji. Tymczasem, jak odnotowało ONZ, ich liczba potroiła się na przestrzeni lat 1988 – 1997.

Czy wzrost bezpośrednich inwestycji zagranicznych dokonywanych przez korporacje międzynarodowe zaszkodził inwestycjom krajowym (z bezpośrednimi inwestycjami zagranicznymi mamy do czynienia w przypadku kiedy firma lokuje fabrykę za granicą bądź zakupuje więcej niż 10% istniejącej firmy krajowej)? Według Raportu Światowych Inwestycji na Świecie, opracowanego w 1999, ONZ przytoczył dwa badania. Według pierwszego badania, autorstwa Eduardo

Borenszteina, José de Gregorio i Jong-Wha Lee, dodatkowy dolar bezpośredniej inwestycji zagranicznej zwiększa inwestycję krajową o 1,5 do 2,3 raza. Wniosek taki wyciągnięto dzięki zbadaniu sytuacji w 39-ciu rozwijających się krajach. Drugie badanie, przeprowadzone przez ONZ, doprowadziło do takich samych wniosków jak pierwsze, lecz dotyczyło ono krajów azjatyckich. Jedynie w przypadku Ameryki Łacińskiej badanie doprowadziło do niejednoznacznych wniosków na możliwe negatywne oddziaływanie inwestycji zagranicznych.

Skoordynowane manipulowanie rynkiem rzadko jest prowadzone przez wielkie korporacje, natomiast prawie zawsze jest ono wspierane i kierowane przez rząd (np.: OPEC, Związek Krajów Produkujących Kawę, Przymierze Producentów Kakao). Co więcej, kartele sponsorowane przez rząd nie troszczą się o biednych. W latach 70-tych spaczenie cen ropy przez OPEC było głównym źródłem nie tylko światowej recesji, ale również zwiększonego zadłużenia zewnętrznego i ubóstwa krajów rozwijających się. Wolny rynek chroni biednych przed przedłużającymi się nadużyciami karteli.

Łupieżczy wyzysk ekonomiczny?

Brak jest uzasadnienia dla niepokojów dotyczących pogwałcenia suwerenności narodowej przez międzynarodowe korporacje. Korporacje owe nie działają w ramach immunitetu, są one ostro kontrolowane zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i za granicą. Według ONZ, od 1991 do 1998 zostało wydanych w tej sprawie 895 nowych regulacji przez ponad 60 krajów.

Międzynarodowe korporacje nie przenoszą pracy z krajów, w których osiągają mniejszy zysk do krajów, gdzie mogą zarobić więcej dzięki taniej sile roboczej. W gruncie rzeczy utrzymują one wysokozarobkowe prace w krajach rozwiniętych. W 1998 r. 75% bezpośrednich inwestycji zagranicznych poszło do krajów rozwiniętych. Poza tym koszta samej pracy nie decydują o tym, gdzie międzynarodowe korporacje umieszczają swoje filie. Inne czynniki, takie jak stabilność polityczna, infrastruktura, poziom edukacji, przyszły rynkowy potencjał, podatki oraz regulacje rządowe, mają o wiele większe znaczenie. W 1998 roku międzynarodowe korporacje posiadały 86 milionów pracowników – z czego

tylko 19 milionów w krajach rozwijających się, oraz pośrednio przyczyniły się do powstania kolejnych stu milionów miejsc pracy. Miejsca pracy stworzone zagranicą są często lepiej opłacane, niż te stworzone w macierzystym kraju. Z rozmowy przeprowadzonej 4 sierpnia 2000 z menadżerem generalnym Chesterton Petty i starszym menadżerem Price Waterhouse Coopers w Pekinie wynika, że ich chińscy pracownicy zarabiają przeciętnie 10 tys. dolarów – odpowiednik małej fortuny w Chinach, gdzie profesor czy lekarz w mieście Jinan przynosi do domu nieco ponad 200 dolarów miesięcznie.

Dowody dostarczone przez Bank Światowy i ONZ głośno przemawiają za tym, że międzynarodowe korporacje są kluczowym czynnikiem mającym wpływ na poprawę dobrobytu, mającą miejsce w krajach rozwijających się w ciągu ostatnich 40 lat. W Afryce poniżej Sahary i południowej Azji, gdzie obecność międzynarodowych korporacji jest ledwo zauważalna, utrzymuje się wskaźnik ogromnego ubóstwa i nie ma wielkiej nadziei na poprawę.

Od 1980 do 1998, odsetek dzieci pracujących między 10 a 14 rokiem życia, spadł z 20 do 13%. We wschodniej Azji i w rejonie Pacyfiku wskaźnik ten zmalał z 27 do 10%, z 13 do 5% w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach, z 14 do 5% w środkowo-wschodniej i północnej Afryce. Co interesujące, regiony w których brak międzynarodowych korporacji miały najgorszy wskaźnik jeśli chodzi o pracę dzieci i najmniejszą obniżkę tego wskaźnika. Przykładowo, w Afryce poniżej

Sahary – z 35 do 30%, i w południowej Azji – z 23 do 16%. Ta obniżka wskaźników była przypisywana zwiększonemu przychodowi rodziny, który pozwolił rodzinom na poprawę diety, lepszy dom i dostarczył ich dzieciom możliwości edukacyjnych. Zapisy do szkół dzieci od 6 do 23 roku życia wzrosły we wszystkich rozwijających się krajach z 46% w 1960 roku do 57% w 1995. Jedynie afrykańskie kraje na południe od Sahary zachowały ten wskaźnik na poziomie poniżej 50% w 1995.

Międzynarodowe korporacje nie są zamieszane w degradację środowiska naturalnego na świecie, a są raczej siłą prowadzącą do rozpowszechniania się ekologicznych technologii i kreowania rynków dla ekologicznych produktów. Bodźce płynące z rynku, takie jak zagrożenie obciążeniami finansowymi, bojkot konsumentów oraz negatywne oddziaływanie na reputację, zmusiły firmy do kontrolowania swoich filii zagranicznych i do utrzymywania wysokich

standardów środowiskowych. Raport Światowych Inwestycji z 1999 roku przygotowany przez ONZ odnotowuje kilka badań, które potwierdzają to, że zagraniczne filie mają wyższe standardy środowiskowe, niż ich krajowe odpowiedniki we wszystkich sektorach produkcyjnych. ONZ pozytywnie oceniło również wysiłki zainicjowane przez międzynarodowe korporacje mające na celu pomoc ich krajowym kooperantom w zdobyciu niezbędnych kwalifikacji do eko-oznakowania i sprostania wysokim standardom środowiskowym. W chwili obecnej standardy te popierane są przez ponad 5 tysięcy korporacji.

Międzynarodowe korporacje zainicjowały również kilka programów (m.in. The Global Environmental Managament Initiative i the Global Sullivan Principles), aby ustanowić kodeks przemysłowy poświęcony osiąganiu wysokiego poziomu odpowiedzialności społecznej. ONZ-owskie badanie międzynarodowych korporacji ujawniło, że głównym powodem dla którego nie inwestują one w pewnych krajach jest nagminna obecność w nich zjawiska wymuszeń i łapówkarstwa. Nie powinno zaskakiwać to, że głównym źródłem korupcji są urzędnicy rządowi.

Rozstrzygająca rola pokoju i wolności

Kiedy międzynarodowe korporacje osiągają zysk nie oznacza to, że dzieje się to kosztem krajów rozwijających się. Dzięki korporacjom kraje rozwijające się otrzymują miejsca pracy, zwiększoną podstawę opodatkowania oraz nowe technologie. Jeśli inwestycja nie powiedzie się, korporacje mogą stracić zainwestowane pieniądze, a rozwijający się kraj nie otrzyma tych korzyści, jednak nie będzie on musiał spłacać żadnego odszkodowania. Widać więc, że korporacje nie przyczyniają się do wzrostu zadłużenia zewnętrznego krajów rozwijających się.

Według ONZ w 1998 roku 166 miliardów dolarów, czyli 28,5% światowych bezpośrednich inwestycji zagranicznych trafiło do krajów rozwijających się. Zaledwie 2,9 miliarda dolarów bezpośrednich inwestycji zagranicznych uzyskały kraje najmniej rozwinięte, w skład których wchodzą głównie kraje afrykańskie leżące poniżej Sahary. Biorąc pod uwagę warunki ryzyka, kapitał napływa tam, gdzie istnieje szansa jego zwrotu. Ryzyko jest o wiele większe, kiedy kraj rozwijający się pozostaje w stanie wojny domowej, jest obciążony nadmiernymi regulacjami, posiada słabą infrastrukturę, jest politycznie niestabilny, zamyka swój rynek przed zagraniczną konkurencją, ma nieelastyczny rynek pracy i nakłada wysokie podatki.

„The Heritage Freedom Index” bada stopień politycznej oraz gospodarczej represji występującej w krajach rozwijających się. Jak przewidywano, bezpośrednie inwestycje zagraniczne są mniejsze w tych krajach, w których nie szanuje się praw człowieka i podstawowych zasad ekonomii. W oparciu o raport The Heritage Freedom Index z 2000 roku, z 18 krajów w środkowo-wschodniej i północnej Afryce, jedynie Bahrain jest wolny, pozostałe zaś to reżymy o różnej skali zniewolenia? Jeszcze gorzej jest w przypadku krajów afrykańskich leżących poniżej Sahary: 35 z 42 krajów w regionie (a właściwie 36, uwzględniając politykę przechwytywania ziemi poprzez akty terroru Roberta Mugabe), jest zniewolonych gospodarczo bądź gwałcących prawa człowieka.

* * *

Kraje biedne muszą rozwijać się ekonomicznie poprzez wolny rynek oraz ekspansję międzynarodowych korporacji. Potrzebują one przede wszystkim miejsc pracy, a nie opieki społecznej. To co jest pocieszające, lecz nie zawsze właściwie rozumiane to fakt, że promowanie wolnego handlu zwiększa dobrobyt nie tylko krajów rozwijających się, ale również rozwiniętych; wolny handel jest zatem działaniem podwójnie skutecznym.

(Tekst publikujemy za zgodą magazynu „Ideas on Liberty”, dzięki Polish-American Foundation for Economic Research and Education „Pro Publico Bono”. Publikacja na SP w 2003 roku). Data dodania na starej stronie PAFERE 2011-01-01 01:15:00

Poprzedni artykułChafuen: Ku połączeniu Religii z Wolnością
Następny artykułLaband: Przeklęte raje podatkowe

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj