Klaus: Wątpliwości, co do najbliższej przyszłości UE

Panie i Panowie. Pozwólcie sobie podziękować za zaproszenie, jest to dla mnie prawdziwa przyjemność i zaszczyt być dzisiaj tu z Wami. Muszę się jednak Wam przyznać, że wahałem się – co nie jest u mnie częste – przed przyjęciem tego zaproszenia. Oczywiście nie z powodu niedoceniania zgromadzonych tu szanownych osób, czy braku pomysłu na to, co powiedzieć.

Moje niezdecydowanie było podyktowane czym innym. Dla mnie osobiście Luksemburg jest twierdzą europeizmu i państwo to poczytuje sobie pięćdziesiąt lat uczestnictwa w integrowaniu Europy za wielki sukces i wzorowy przykład, jak powiększyć znaczenie polityczne małego państwa w dobie globalizacji bez zatracenia się w niej. Szanuję ten pogląd i nie chcę być dla nikogo burzycielem spokoju i siewcą niezgody. Powód, dla którego mój pogląd na integrację europejską jest skrajnie różny, wiąże się prawdopodobnie z moją i mojego narodu pamięcią wydarzeń historycznych, a także specyficznymi doświadczeniami, które stały się udziałem moim oraz mojej ojczyzny, szczególnie tymi związanymi z komunizmem. Determinuje to moje poglądy na wiele spraw. Wykształciło też u mnie swego rodzaju wrażliwość – ludzie, którzy nie mieli tych samych doświadczeń, powiedzą pewnie, że nadwrażliwość. Postaram się jednak nie popadać dziś w przesadę. Moje dzisiejsze uwagi potraktować można będzie jako przyjacielską i uprzejmą próbę „obudzenia” Europy.

Nie jest to moje pierwsze przemówienie w Luksemburgu. W grudniu 1998 roku uczestniczyłem tu w konferencji zatytułowanej: „Euro jako stabilizator międzynarodowego systemu ekonomicznego” i już wtedy wyłożyłem przejrzyście moje poglądy dotyczące Unii Europejskiej, euro i niektórych form unijnej unifikacji. Powiedziałem również, że „odnoszę frustrujące wrażenie, że wszystko na temat UE i Europejskiego Systemu Monetarnego zostało już powiedziane i nie istnieje na tym polu rażący brak wiedzy”. Było to prawdą w roku 1998 i jest nią również teraz. Problemem natomiast było i jest rzetelne wykorzystywanie posiadanej wiedzy oraz otwarcie na dialog i argumenty innych. Obawiam się niestety, że nie jesteśmy otwarci na dyskusję ani rzetelni w operowaniu faktami. Dwadzieścia osiem dni przed wprowadzeniem euro przewidziałem, że będzie to wielki sukces, ale pozwoliłem sobie wyrazić wątpliwość co do długoterminowych konsekwencji tego faktu i ostrzec, że mogą się one wiązać z poniesieniem poważnych kosztów, spowodowanych głównie usztywnieniem cen i brakiem przepływu siły roboczej w strefie euro. Byłem również zaniepokojony wprawieniem w ruch nieuniknionego procesu, prowadzącego od unii monetarnej, przez unię finansową aż do unii politycznej. Zapytałem wtedy: czy naprawdę pragniemy unii politycznej? Moja odpowiedź brzmiała następująco: „Europa nie potrzebuje unifikacji, tylko liberalnego porządku”. Moje obecne poglądy pozostają zbieżne z tymi, które przedstawiłem tu osiem lat temu. Mam nadzieję, że nie jest to oznaką intelektualnego skostnienia lub umysłowej niepłodności.

Co takiego wydarzyło się od roku 1998? Dostrzegam cztery główne zmiany:

1. Euro rzeczywiście zostało wprowadzone z sukcesem, ale nie podzielam przeważających opinii, że samo jego wprowadzenie było przyczyną socjalnego dobrobytu w tej strefie. Poniesione przy tym koszty, przykładowo spadek tempa wzrostu gospodarczego, nie zostały dostrzeżone. Z politycznego punktu widzenia niepoprawne jest nawet sugerowanie istnienia takiego powiązania przyczynowo-skutkowego.

2. Unia Europejska powiększyła się poprzez przyjęcie dziesięciu nowych członków, w przeważającej liczbie należących do byłego bloku wschodniego. Zwiększyło to koszty europejskiego systemu sprawowania władzy, podejmowania decyzji i podporządkowywania się im. Powiększył się również unijny deficyt demokracji.

3. Unia Europejska kontynuowała – z coraz większą prędkością – powiększanie rozmiarów legislacji, która obecnie reguluje niemal wszystkie dziedziny ludzkiego życia i ludzkiej aktywności.

4. Ambitny zamiar przyspieszenia procesu unifikacyjnego wewnątrz Unii Europejskiej, poprzez uchwalenie traktatu konstytucyjnego, został odrzucony, lecz „pełzająca” unifikacja wciąż jest faktem, jak gdyby nic się nie stało.

Niektórzy z was mogą się z tym nie zgadzać, lecz osobiście właśnie tak postrzegam najistotniejsze wydarzenia ostatnich ośmiu lat. Tytuł mojego dzisiejszego wykładu: „Wątpliwości co do najbliższej przyszłości Unii Europejskiej” pośrednio nawiązuje do popularnego frazesu, zgodnie z którym europeizm to „Europa jednocząca się z każdą chwilą”. Musimy rozdzielić pojęcie Europy od pojęcia Unii Europejskiej i przeciwstawić się traktowaniu ich jako tożsamych. Dwa lata temu Czechy wstąpiły do Unii Europejskiej, a nie do Europy. I nie mam w związku z tym

najmniejszej ochoty mówić o Europie, o jej budowaniu, czy poszerzaniu. Europa istniała, istnieje i będzie istnieć niezależnie od naszych ambicji jednoczenia się lub dzielenia w jej obrębie. Unia Europejska, a nie Europa, jest współczesnym projektem politycznym paru europejskich państw, które – nie zważając na różnice historyczne, polityczne, gospodarcze, kulturalne i religijne – chcą coś zrobić wspólnie. Powinniśmy spojrzeć na sukcesy i porażki tego projektu, na jego koszty i zyski, przeanalizować je, a następnie ocenić. Kiedy patrzę wstecz na

ostatnie pięćdziesiąt lat, widzę dwa różne etapy procesu integracji europejskiej, podczas których realizowane były dwa różne modele integracyjne. Na początku przeważał model liberalny. Charakteryzowała go liberalizacja wszelkich przejawów ludzkiej aktywności, poprzez usuwanie barier na granicach państw, które utrudniały przepływ towarów, usług, pracy i kapitału, a także idei i wzorców kulturowych. Jego główną cechą było wspomniane usuwanie przeszkód i współpraca międzyrządowa. Następnie przewagę zdobył drugi model, który zwykłem nazywać harmonizacyjnym. Do jego cech charakterystycznych należą: centralizm, odgórna regulacja, system „standardów unijnych” w polityce, ekonomii i gospodarce oraz homogenizacja sposobów życia. Jednakże najważniejszymi jego przejawami są: odgórne przeprowadzanie unifikacji oraz ponadnarodowość. Jestem oczywiście zwolennikiem pierwszego z modeli, zdaję sobie jednakże sprawę z tego, że w rzeczywistości nigdy nie spotkamy modelu wzorcowego, lecz miksturę cech obydwu z nich. Problemem jest, które cechy zdobędą przewagę.

Nie ma wątpliwości, w jakim miejscu znajdujemy się obecnie. Jestem w pełni przekonany, że unifikacja przeprowadzana w ramach drugiego modelu zaszła dalej, niż było to konieczne, racjonalne i gospodarczo uzasadnione. Nie jest to teza niepoparta dowodami. Jestem szczerze zaniepokojony takimi zjawiskami jak: „nadmierne rezultaty” czy „europejskie dobro powszechne”. Te fenomeny niezaprzeczalnie istnieją i powinny znaleźć niedługo odbicie w europejskim prawodawstwie i regulacjach. Lecz kiedy mówię „istnieją”, nie mam na myśli ich dominacji. Drugi etap europejskiej integracji został oparty na kompletnie błędnej idei nadrzędności wspomnianych zjawisk. Sztuczne narzucanie rozwiązań opartych na tej idei jest błędem. Wszyscy na tym tracimy, nikt nie zyskuje. Zdecydowanie powinno się coś z tym zrobić. Sugerowałbym całkowite przedefiniowanie konceptu Unii Europejskiej, bowiem przeprowadzenie zmian kosmetycznych, a nie gruntownych, jest niewystarczające. Powinno się powrócić do

międzyrządowego modelu integracji, do oryginalnego pomysłu, polegającego na usuwaniu barier ekonomicznych, konsekwentnej liberalizacji i otwieraniu wszystkich rynków (nie tylko ekonomicznych). Następnie należałoby zminimalizować polityczny interwencjonizm w sferze ludzkich działań, a wszędzie, gdzie interwencja byłaby nieunikniona, powinna się ona dokonywać jak najbliżej obywateli (tzn. na poziomie samorządowym – gmin, powiatów, regionów), a nie w Brukseli. Unia Europejska potrzebuje zmian. Musimy zarzucić obecny model integracji i cofnąć się do tego, co było przed nim. Musimy porzucić slogan „mniej państwa narodowego, więcej internacjonalizmu”, ponieważ

państwo jest niezastępowalnym gwarantem swobód demokratycznych, w przeciwieństwie do wszelkiego rodzaju „Rzeszy”, imperiów i związków państw. Powinno się obudzić milczącą większość mieszkańców Europy, którzy nie zdają sobie sprawy z tego, że przejście od pierwszego modelu integracji do drugiego miało charakter zmiany jakościowej, wręcz rewolucyjnej. Czas zacząć poważnie zajmować się szczegółami tej koniecznej transformacji. Musimy uczynić nasze społeczeństwa wolnymi, demokratycznymi i prosperującymi. Nie osiągnie się tego poprzez antydemokratyzm, ponadnarodowość, etatyzm i zwiększanie liczby przepisów oraz regulacji.

Potrzebujemy systemu politycznego, którego nie da się zniszczyć przez postmodernistyczną interpretację praw człowieka z jej naciskiem na prawo pozytywne, dominacją praw grupowych nad indywidualnymi, poprzez osłabianie instytucji demokratycznych, których korzenie znajdują się na terytoriach państwowych, przez multikulturalizm osłabiający wewnętrzną spójność państwa narodowego oraz poprzez działalność różnorakich organizacji pozarządowych.

Potrzebujemy systemu ekonomicznego, który nie będzie niszczony przez niepohamowane regulacje rządowe, deficyt budżetowy, wszechpotężną kontrolę biurokratyczną, próby poprawiania praw rządzących wolnym rynkiem, subsydia dla uprzywilejowanych gałęzi gospodarki i firm ani przez nieproduktywne prawo pracy.

Potrzebujemy systemu społecznego, który nie będzie rozbijany przez wszelkiego rodzaju podziały, zasiłki, wybujałą redystrybucję i wszelkie inne formy państwowego paternalizmu.

Potrzebujemy systemu idei opartego na wolności, odpowiedzialności osobistej, indywidualizmie, naturalnej trosce o bliźniego i prawdziwie moralnym sposobie prowadzenia życia.

Potrzebujemy systemu opierającego się na relacjach poszczególnych państw. Relacje te nie mogą opierać się na fałszywym internacjonalizmie, ponadnarodowych organizacjach, niezrozumieniu globalizacji. Powinny natomiast znaleźć twarde oparcie w dobrosąsiedzkich kontaktach wolnych, suwerennych państw oraz w umowach i porozumieniach międzynarodowych.

Powyższy tekst stanowi fragment książki b. Prezydenta Republiki Czeskiej Václava Klausa pt. „Czym jest europeizm?”, Wydawnictwo Prohibita, Warszawa 2008. Data dodania na starej stronie PAFERE: 2016-01-20 21:00:00

Poprzedni artykułKlaus: Wolność i jej wrogowie (z perspektywy środkowoeuropejskiej)
Następny artykułKlaus: Traktat Lizboński: instrukcja dla początkujących
Václav Klaus (ur. 19 czerwca 1941) – czeski polityk, premier i prezydent Republiki Czeskiej; eurosceptyk o poglądach konserwatywno-liberalnych; nie jest jednak przeciwnikiem Unii Europejskiej - twierdzi, że nie ma alternatywy dla tej organizacji.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj