Małek: Konstytucja III RP a gospodarka

Jan M. Małek - z lewej (fot. Andrzej Hrechorowicz / KPRP)
PAFERE WIDEO

Konstytucja, zwana niekiedy ustawą zasadniczą, jest podstawowym i najważniejszym prawem kraju. Z niej mają się wywodzić, lub nie być z nią w konflikcie, wszystkie inne prawa stanowione w kraju. System tych praw i ich stosowanie ma olbrzymi wpływ na gospodarkę i ogólny perspektywiczny rozwój narodowy. Przyjmując za oczywiste, że im wszechstronniejszy i szybszy jest ten rozwój, tym lepiej służy on dobru ogółu obywateli, wpływ ów nazywamy dodatnim lub pozytywnym, gdy sprzyja temu rozwojowi, a ujemnym, lub negatywnym – gdy go hamuje.

W poniższych rozważaniach spróbujmy określić stosunek oraz warunki prawne jakie obecnie obowiązująca w Polsce Konstytucja (uchwalona w roku 1997) stwarza w odniesieniu do gospodarki narodowej – a na tej podstawie przewidzieć skutki, dodatnie czy ujemne, jakie będzie to miało dla rozwoju kraju.

Artykuł 1 Konstytucji stwierdza: Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli, a Artykuł 2 dodaje, że RP jest: … państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.

Z obu tych Artykułów jasno wynika, że, według Konstytucji, państwo jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli, czyli całego narodu. W ten sposób, zamiast stwierdzić, na przykład, że Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli, a państwo polskie o ustroju rzeczypospolitej (czyli republiki) i jako państwo prawa jest organizacją środków politycznych i instytucją powołaną do służenia temu dobru, Konstytucja unika uznania państwa za taką instytucję. I ustala jego prymat; rzeczywiście, w żadnym z Artykułów tej Konstytucji nie jest powiedziane, że państwo ma obowiązek służenia dobru ogółu obywateli. Jest za to powiedziane w Artykule 82, że obowiązkiem obywatela jest wierność Rzeczypospolitej Polskiej oraz troska o dobro wspólne. Wynika z tego, że obywatele mają dbać o interesy państwa, ale państwo wcale nie musi dbać o interesy ogółu obywateli, czyli o dobro społeczeństwa i narodu. Można by sądzić, że winno to czynić na podstawie Artykułu 5 stanowiącego, iż Rzeczpospolita Polska strzeże niepodległości i nienaruszalności swojego terytorium, zapewnia wolności i prawa człowieka i obywatela oraz bezpieczeństwo obywateli, strzeże dziedzictwa narodowego oraz zapewnia ochronę środowiska, kierując się zasadą zrównoważonego rozwoju. Jaskrawym jednak przykładem, że nie musi tego czynić, jest Artykuł 90, punkt 1, zezwalający państwu: na podstawie umowy międzynarodowej przekazać organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu kompetencje organów władzy państwowej w niektórych sprawach, czyli innymi słowy – na zrzekanie się przez państwo narodowej suwerenności. Takie zrzekanie się na pewno nie leży w interesie narodowym. Podobnie i inne Artykuły Konstytucji anulują lub czynią niewiarygodnymi twierdzenia Artykułu 5. Wynika z tego, że również i w sprawach dotyczących gospodarki, działalność państwa, sprzeczna z interesami narodowymi może być przez tę Konstytucję dozwolona czy nawet wytyczona.

Wydaje się, że podobnie jak w Konstytucji komunistycznej z 1952 roku, dla Polski Ludowej, również i w Konstytucji RP z 1997 roku, czołowym celem jej twórców wydaje się być urzeczywistnianie sprawiedliwości społecznej. Treść wspomnianego Artykułu 2 jest identyczna z tekstem Artykułu 1 owej wcześniejszej Konstytucji.

W państwie praworządnym – w którym wszystkie prawa szczegółowe wywodzą się z Konstytucji, a niezawisłe sądy stoją na ich straży pilnując przestrzegania tych praw – niezwykle ważną rzeczą jest, aby postanowienia i język Konstytucji były jasne, spójne i ogólnie zrozumiałe, tak, aby owe prawa szczegółowe były jednoznaczne i możliwe do egzekwowania. Również w odniesieniu do gospodarki, jednym z podstawowych warunków jej pomyślnego rozwoju jest porządek prawny, wynikający z istnienia przejrzystych i stabilnych praw pozwalających każdemu obywatelowi na zrozumienie tego co jest legalne a co nie, a więc również – jaki jest zakres przysługującej mu wolności w działalności gospodarczej – dających mu pewność, że może swą działalność planować bez obawy, iż jakieś dotyczące go prawo nie ulegnie rychłej zmianie. W przeciwnym razie powstaje bałagan i chaos. Z takiego zamętu chętnie korzystają „ci co łowią w mętnej wodzie”, ze szkodą dla ogółu.

Tymczasem w treści omawianej Konstytucji, poczynając od wymienionego Artykułu 2, występuje szereg niejasnych sformułowań. Niektóre z nich przypominają hasła polityczne, lub wydają się przedstawiać „pobożne” życzenia jej twórców. Spotyka się też w niej sprzeczności między postanowieniami poszczególnych Artykułów (tak jak w Art.5 w odniesieniu do Art. 90), a nawet czasem wewnętrzną sprzeczność w treści samego Artykułu, co pozwala na dialektyczną interpretację tych postanowień, że „są za, i są przeciw”.

Wracając do Artykułu 2: Przecież jeśli coś jest społecznym, a w tym wypadku mają tym być zasady sprawiedliwości, to to nie należy do państwa a do społeczeństwa, i nie państwo winno to realizować, lecz społeczeństwo, w przeciwnym wypadku staje się to państwowe. Władza państwa a władza społeczeństwa, czyli władza obywateli, to dwie różne i nieraz kolidujące ze sobą rzeczy. Czy treść tego Artykułu rozumieć należy jako ograniczenie zakresu władzy obywatelskiej, a więc i wolności obywateli na rzecz władzy państwowej? Inne Artykuły Konstytucji stanowią jednak, że państwo chroni i zapewnia wolności obywatelskie. Niejasność powoduje też brak bliższego określenia samej „sprawiedliwości społecznej”, choćby tylko dla odróżnienia jej od sprawiedliwości zwykłej; niewiadoma czy ma ona mieć w rozumieniu Konstytucji wartość nadrzędną czy podrzędną w stosunku do tej drugiej i czy wykroczenia przeciw sprawiedliwości społecznej miałyby być rozpatrywane i karane przez istniejący system wymiaru sprawiedliwości, oczywiście po opracowaniu i ustanowieniu odpowiednich Kodeksów. Można by powiedzieć, że właściwie nie wiadomo o co w tym Artykule 2 chodzi. Ale wiadomo, że „gdy niewiadoma o co chodzi, to chodzi o pieniądze” i o rozdział dóbr materialnych, a to bezpośrednio dotyczy gospodarki. Dlatego niejednoznaczność sensu Artykułu 2 będzie stanowić pośrednio jeden z czynników niekorzystnych dla rozwoju gospodarczego kraju.

Bez zdefiniowania pojęcia „sprawiedliwości społecznej” można je różnie interpretować. Socjaliści międzynarodowi pod tym pojęciem rozumieć mogą „sprawiedliwość dialektyczną” lub „socjalistyczną” (i tak to pojmowali w PRL-u na podstawie poprzednio wspomnianego Artykułu 1 Konstytucji z 1952 roku), narodowi socjaliści – „narodowo-socjalistyczną”, ludowcy – „ludową”, katolicy – „tomistyczną” lub po prostu „zwykłą”, ekonomiści – „rynkową”, a inni – jeszcze inaczej. (Nieporozumienia i spory stąd wynikające można zilustrować następującym przykładem: Pewien rzemieślnik wykonał pięć jednakowych koszyków, po czym, na bazarze, wystawił je na sprzedaż po 60 złotych za sztukę. W ciągu tygodnia kilka osób zainteresowało się tym towarem, ale nikt nie chciał zapłacić więcej niż 35 złotych za sztukę, lecz gdy pewna klientka po dłuższym zastanawianiu się zaofiarowała zapłacić za koszyk 32 złote, sprzedający go rzemieślnik zdenerwował się: „Pani szanowna, ja przez ponad dwa dni ten koszyk robiłem, a pani chce mnie tu eksploatować. Należy mi się co najmniej 50 złotych za pracę. Tego wymaga sprawiedliwość społeczna, i przepisy nakazujące płacić za pracę pewne minimum wynagrodzenia. Zgodnie z prawem, za odmowę zapłacenia mi tego minimum może Pani zostać surowo ukarana”. „Panie, ale przecież dla mnie to nie jest warte więcej niż 32 złote. Mógł pan pracować dłużej lub krócej, mnie to nie obchodzi. Mnie interesuje wynik pana pracy – ten koszyk. Gdybym panu zapłaciła więcej niż to warte, to byłoby to z moją szkodą. A z jakiej racji? Życzę powodzenia i żegnam!” – i nieco przestraszona kobieta szybko odeszła. Powyższy przykład z mikroekonomii wskazuje na sytuacje konfliktowe w pojmowaniu sprawiedliwości społecznej a sprawiedliwości zwykłej. Jeśli zgodzimy się (ze św. Tomaszem z Akwinu), że cena sprawiedliwa to jest cena swobodnie i dobrowolnie ustalona między sprzedającym a kupującym, to kobieta próbowała taką cenę uzgodnić. Sprzedający odmówił. Podobne konflikty występować mogą i na dużą skale w gospodarce narodowej).

Artykuł 20 Konstytucji RP stanowi: Społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego Rzeczypospolitej Polskiej.

Opracowanie praw szczegółowych na podstawie tego sformułowania konstytucyjnego wymaga nie lada gimnastyki umysłowej i to ze strony najtęższych umysłów, ażeby prawa takie mogły być praktycznie stosowane. Co to jest „społeczna gospodarka rynkowa”? Określenie niejednoznaczne, a nawet może być wewnętrznie sprzeczne, szczególnie wówczas gdy przymiotnik „społeczna” ma oznaczać, „uspołeczniona”, lub „upaństwowiona”, a więc w sensie ograniczania praw wolności wymiany dóbr między obywatelami przez jakieś władze, na przykład drogą „kontroli cen”, czy innymi sposobami wchodzenia w konflikt z prawami rynku. Gospodarka rynkowa jest przecież z samej natury rzeczy społeczna, bo to konsumenci, których ogół stanowi społeczeństwo, tworzą rynek i nim rządzą poprzez kupowanie pożądanych towarów i usług lub poprzez wstrzymywanie się od kupowania; po co więc potrzebny jest przymiotnik „społeczna”? Można sądzić, że potrzebny po to, aby państwo mogło decydować co jest społeczną gospodarką, a co nią nie jest, i móc ingerować w gospodarkę ograniczając ludziom korzyści jakie odnoszą ze swobodnej wymiany towarów i usług między sobą …

W odniesieniu do czego ma występować owa solidarność, którą wymienia Artykuł 20? Dialog zaś to, według słownika wyrazów obcych, „rozmowa dwu osób”, lub „rodzaj widowiska teatralnego w średniowiecznej Polsce”. Co ma być przedmiotem dialogu? Kim mają być wspomniani partnerzy społeczni w owym dialogu? Czy mają nimi być wytwórcy i konsumenci, pracodawcy i pracownicy? A może działacze społeczno-polityczni i przedsiębiorcy? Czy też jeszcze kto inny? Na podstawie ducha tej Konstytucji, wnioskować jednak można, że głównym partnerem społecznym okaże się władza państwowa, w osobach polityków i urzędników, która fałszywie lubi nazywać się społeczną.

Po co wprowadzać takie dziwne postanowienia do Konstytucji, skoro R.P. zapewnia wolności i prawa człowieka i obywatela (Art. 5), chroni wolność człowieka (Art. 31) i jego prawo do własności (Art. 64)? Jeśli jest wolność, to każdy ma prawo i do wolności gospodarczej, jak również może być solidarny i może sobie dobrowolnie współpracować czy prowadzić dialog z kimkolwiek i o czymkolwiek chce. Stwierdzenie zawarte w Artykule 20, że ustrój gospodarczy R.P. oparty jest na solidarności i jakimś bliżej nieokreślonym dialogu, a więc na dość abstrakcyjnych pojęciach, stwarza nieodparte wrażenie, że sam ten ustrój ma niesolidne podstawy. Poza tym, jeśli Artykuł ten ma być egzekwowany, to partner który odmówi współpracy, dialogu i solidarności z drugim partnerem społecznym (cokolwiek by to miało oznaczać w języku prawa) winien podlegać karze; a więc, zakładając, że wspomnianym partnerem społecznym są pracownicy jakiegoś przedsiębiorstwa, którzy zamiast „dialogowania” zajmuję się produkowaniem i dostawą towarów na rynek będą za to podlegali karze. Kara ta pośrednio byłaby wymierzana za podważanie ustroju RP, ponieważ „dialog”, zgodnie z Art. 20, jest podporą „społecznej gospodarki rynkowej”, a ta z kolei jest „podstawą ustroju gospodarczego”. Z drugiej jednak strony, kara ta stałaby w sprzeczności z konstytucyjnym zapewnieniem wolności obywatela i ochroną przez państwo tej wolności, oraz z pierwszą częścią Artykułu 20 stanowiącego, iż ustrój gospodarczy RP oparty jest na wolności działalności gospodarczej.

Reasumując: omawiany Artykuł 20, opisujący ustrój gospodarczy R.P. podaje niejasne określenie czegoś co z kolei jest oparte na innych niejasnych określeniach, i zawiera sprzeczności. Wróży to bardzo chwiejne podstawy prawne na jakich ów ustrój ma się opierać. Artykuł ten byłby już znacznie bardziej wiarygodny w odniesieniu do gospodarki gdyby w nim zastąpić słowa „solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych”, słowami „przestrzegania warunków umów dobrowolnie i legalnie zawieranych między kontrahentami”, co odpowiadałoby pojęciu „solidności”. W gospodarce wolnorynkowej bowiem solidarność rozwija się na bazie solidności.

Innym podważaniem podstaw ustroju gospodarczego RP, opartego na wolności działalności gospodarczej, a więc – wolnym rynku, jest dopuszczanie przez Konstytucję prawa do tworzenia monopoli. Jest to jak gdyby podcinaniem gałęzi, na której się siedzi. Artykuł 216, punkt 3, stwierdza: Ustanowienie monopolu następuje w drodze ustawy. Tworzenie monopoli przez państwo jest bowiem przeciwieństwem wolnego rynku, gdyż monopol wyklucza z rynku konkurentów w dziedzinie objętej monopolem, w której mają oni zakaz prowadzenia swobodnej działalności gospodarczej. Jego celem jest windowanie w górę cen produktów sprzedawanych przez monopol. Działa to na niekorzyść obywateli. Najkorzystniej dla gospodarki narodowej byłoby gdyby Konstytucja zabraniała państwu tworzenia monopoli w ogóle, a zasadniczo również i prowadzenia przedsiębiorstw przemysłowych i handlowych.

Gospodarka każdego kraju rozwija się najpomyślniej, gdy prawa naturalne ekonomii są w nim przestrzegane zarówno przez władze jak i przez ludność. Czołowym takim prawem jest prawo do własności i wynikający z tego zakaz kradzieży, w jakiejkolwiek jej formie. Ten zakaz jest najważniejszym imperatywem gospodarczym. Jest to równocześnie nakaz szanowania cudzej własności, uczciwie nabytej (a więc nie drogą przymusu, szantażu, oszustwa czy innej formy zabierania ludziom ich dóbr bez wiedzy lub zgody właściciela). Dlatego konstytucje, które zapewniają obywatelowi prawo do własności i jej solidną ochronę, łącznie z surowymi karami dla tych którzy te prawa łamią, prowadzą do stwarzania warunków prawnych i do praworządności najbardziej sprzyjających rozwojowi gospodarczemu kraju, w którym taka konstytucja obowiązuje.

Artykuł 21, w punkcie 1, Konstytucji R.P. zapewnia, że R.P. chroni własność i prawo dziedziczenia, ale zaraz dodaje w punkcie 2, iż wywłaszczenie jest dopuszczalne jedynie wówczas, gdy jest dokonywane na cele publiczne i za słusznym odszkodowaniem. Niestety nie określono w Konstytucji pojęcia „celów publicznych” i jego zakresu. Podobnie, nie ma informacji o „słusznym odszkodowaniu”. Czyni to ową ochronę bardzo problematyczną. Przypuśćmy na przykład, że jacyś miłośnicy natury przekonają władze, że na terenie kilku gospodarstw rolnych i hodowli zwierząt założyć należy park natury. Jakim kryterium mają się kierować władze, aby uznać, że taki park godny jest celów publicznych i że dlatego należy wywłaszczyć właścicieli gospodarstw płacąc im odszkodowanie z funduszy pochodzących z opodatkowania ludności (łącznie z właścicielami tych gospodarstw)? A jak obliczyć wysokość odszkodowań aby była ona „słuszna”? Czy kierować się tu cenami wolnorynkowymi plus jakimś dodatkowym od niej procentem, tytułem odszkodowania za kłopoty dla właścicieli, czy też „sprawiedliwością społeczną”? A może subiektywnym sądem władz, które mogą być przyjazne odnośnym właścicielom i „słusznie zapłacą im bardzo sowicie, bądź są im niechętne, lub chcą się na tych właścicielach za coś zemścić i, za karę słuszną w ich mniemaniu, zapłacą im „grosze”? Inny przykład: Jeśli jakiś inwestor będzie chciał zbudować miejski stadion sportowy, czy władze będą miały prawo uznać to za cel publiczny i na tej podstawie wywłaszczyć właścicieli terenów uznanych przez miejskich planistów za najbardziej dogodne, oraz usunąć przedsiębiorców te tereny dzierżawiących? Takie niejasności prawa prowadzą do stwarzania w kraju warunków korupcjogennych.

Analogicznie sprawa ma się z Artykułem 64. W jego punkcie 1 powiedziane jest: Każdy ma prawo do własności … , a w punkcie 2: Własność, (i) inne prawa majątkowe … podlegają równej dla wszystkich ochronie prawnej. Ale już treść punktu 3 jest zaprzeczeniem dwu pierwszych punktów, gdyż: Własność może być ograniczona tylko w drodze ustawy i tylko w zakresie, w jakim nie narusza ona istoty prawa własności.

Takie postanowienie jest typu dialektycznego, no bo prawo do własności jakiegoś dobra oznacza prawo dysponowania tym dobrem przez właściciela, z wyłączeniem wszystkich innych osób od tego prawa. Ustawa, która odbiera właścicielowi choćby część tego prawa narusza samą istotę prawa własności. Nie może być i poszanowania dla cudzej własności i odbierania właścicielowi części tej własności. Taką dwuznaczność i niesolidność Artykułów dotyczących praw własnościowych potwierdzają niektóre inne Artykuły Konstytucji. Na przykład, Artykuł 75, punkt 2 stanowi: Ochronę praw lokatorów określa ustawa. Aczkolwiek brzmi to dość enigmatycznie, wiadomo jednak, że chodzi tu o odebranie części praw własnościowych właścicielowi lokalu i przekazanie części tych praw lokatorom. Jednocześnie, wskazuje to na sprzeczność z treścią Art. 64, p. 2, (i Art. 32), gdyż prawa majątkowe właściciela lokalu nie są chronione na równi z prawami majątkowymi lokatorów. (Inaczej, we wspomnianym artykule 75, poza jego punktem 2, znajdowałby się również punkt mówiący o ochronie praw właścicieli lokali). Tego rodzaju dwuznaczne traktowanie praw własnościowych przez Konstytucję R.P. odstręcza inwestorów od budownictwa tanich mieszkań na wynajem i ujemnie wpływa na rozwój budownictwa mieszkaniowego w ogóle.

Artykuł 22 mówi: Ograniczenie wolności działalności gospodarczej jest dopuszczalne tylko w drodze ustawy i tylko ze względu na ważny interes publiczny. Tymczasem, pojęcie ważnego interesu publicznego jest bardzo elastyczne, zwłaszcza wówczas gdy pod interes publiczny, który powinien być identyfikowany z dobrem ogółu, fałszywie podciąga się interes pewnej grupy społecznej lub grupy nacisku, takiej jak, na przykład, rolników czy górników, „polskiego przemysłu”, czy „polskiego handlu”, lub „zwalczanie” przez państwo problemów przez to samo państwo tworzonych lub pogłębianych, takich jak np. inflacja czy bezrobocie. Taka elastyczność prowadzi do powstawania różnych koniunkturalnych ustaw ze szkodą dla ogółu. Artykuł 22 jest w logicznym konflikcie z pierwszą częścią Artykułu 20, stwierdzającego, że wolność działalności gospodarczej stanowi podstawę ustroju gospodarczego RP, chyba że uznamy za uzasadnione konstytucyjne zezwolenie na kruszenie podstaw ustroju gospodarczego R.P. Artykuł 22 bowiem konstytucyjne upoważnia ustawodawców do manipulowania zakresem wolności działalności gospodarczej obywateli, która przecież stanowi zasadniczą i dominującą część całej ludzkiej działalności, a więc do manipulowania podstawowym zakresem wolności obywateli. Artykuł ten zezwalając na rządzenie ustawami, które mogą się koniunkturalnie zmieniać, nie sprzyja stabilności prawnej potrzebnej państwu prawa.

Bez konstytucyjnego ustalenia, że pod pojęciem „ważny interes publiczny” rozumieć należy obronność kraju, bezpieczeństwo fizyczne ludzi i ich własności, i ochronę opartej na tradycyjnych wartościach moralności dzieci i młodzieży, Artykuł 22 rokuje negatywny wpływ na rozwój i pomyślność kraju.

Artykuł 32 stwierdza w punkcie 1: Wszyscy są wobec prawa równi., a w punkcie 2 podaje: Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny. Zaprzecza temu jednak punkt 4 Artykułu 65 stanowiący: Minimalna wysokość wynagrodzenia za pracę lub sposób ustalania tej wysokości określa ustawa. W ten sposób ustawodawcy są upoważnieni do ustalania tej wysokości powyżej cen rynkowych, określonych rynkową wartością pracy. W takim wypadku oznacza to praktycznie zakaz pracy dla osób niewykwalifikowanych lub zbyt słabo wykwalifikowanych do uzyskiwania zarobków wyższych niż ofiarowuje rynek i niż się to pracodawcy opłaca. A jeśli się przedsiębiorcy nie opłaca, to albo kandydata nie przyjmie do pracy, albo zwolni najmniej wydajnego pracownika. Takie prawo w efekcie odbierające niektórym obywatelom, a przede wszystkim najuboższym i młodzieży dopiero wchodzącej na rynek pracy prawo do pracy, jest ich dyskryminacją przez odbieranie im „szans życiowych” na awans. Jest to zaprzeczeniem zasady równości obywateli wobec prawa i jedną z przyczyn powstawania bezrobocia, które następnie pozwala państwu na jego „zwalczanie” (co wymaga zastępów urzędników, nieproduktywnych ekonomicznie i żyjących na koszt ogółu obywateli). Ustalanie przez władze minimum wynagrodzenia za pracę ma sens tylko wówczas gdy nie ma wolnego rynku pracy, a monopole, które prawie zawsze są pochodzenia państwowego, pozbawiają obywateli wolności wyboru.

Zwalczanie problemu przez siebie tworzonego (lub jego poszerzanie drogą zwalczania) jest nagminnym zjawiskiem w działalności państwa ingerującego w sprawy społeczno-gospodarcze. Artykuł 65 doskonale obrazuje i zdradza to stanowisko: jak wyżej wspomniano, punktem 4 tego Artykułu państwo tworzy lub pogłębia bezrobocie, a zaraz potem, bo punktem 5 bezrobocie to ma zwalczać. Z punktu widzenia interesów narodowych jest to absurd, ale z punktu widzenia interesów polityków i państwowej biurokracji wcale tak nie jest: tworzenie problemów i ich „zwalczanie” przez państwo pozwala na rozbudowę i poszerzanie zakresu władzy urzędników kosztem całego społeczeństwa.

Wspomniany punkt 5 Artykułu 65 stanowi: Władze publiczne prowadzą politykę zmierzającą do pełnego, produktywnego zatrudnienia poprzez realizowanie programów zwalczania bezrobocia, w tym organizowanie i wspieranie… robót publicznych oraz prac interwencyjnych. W praktyce polega to na zatrudnianiu bezrobotnych do wykonywania niekiedy mało użytecznych prac prowadzonych przez władze. Z zasady związane jest to z kosztami bardzo zawyżonymi w stosunku do kosztów jakie poniesiono by w warunkach zatrudnienia wolnorynkowego. Dlatego taka polityka nie ma ekonomicznego uzasadnienia. (Można to wykazać następującym przykładem: Fundusz uzyskany z opodatkowania przedsiębiorców, dostępny na cele programu „walki z bezrobociem” wynosi w miejscowooci X 20000 zł./ miesiąc, 15 osobom zatrudnionych w ramach programu płaci się po 700 zł., co razem wynosi 13000 zł /miesiąc, podczas gdy reszta pieniędzy, to jest 9500 zł. idzie na administrowanie i kierowanie programem. Produktywność pracy tych robotników jest znacznie niższa od tej jaką ci sami robotnicy uzyskiwaliby w przedsiębiorstwie prywatnym i wynosi najwyżej 40% tej drugiej, a koszta organizacji takiej pracy w tym przedsiębiorstwie wynosiłyby 2000 zł. Gdyby więc przedsiębiorców nie opodatkowano, pozostawiając im owe 20000 zł., pozwoliłoby im to na zatrudnienie 20 ludzi po 900 zł miesiąc i uzyskać w sumie wyniki ponad trzy razy lepsze (333%). W rzeczywistości do powyższych kosztów programu należy jeszcze dodać bezpośrednie koszta samych zasiłków i rozdziału tychże dla wyżej wymienionych osób – bezrobotnych w okresie przed rozpoczęciem pracy w ramach odnośnego programu. W rezultacie dysproporcja między jakością i wartością efektów gospodarczych obu rodzajów zatrudnienia staje się rażąco wielka).

Artykuł 67, punkt 2 stanowi: Obywatel pozostający bez pracy nie z własnej woli i nie mający innych środków utrzymania ma prawo do zabezpieczenia społecznego, którego zakres i formy określa ustawa. Wiadomo jednak, że to zabezpieczenie, fałszywie zwanym „społecznym”, z zasady tłumaczy się na zasiłki przydzielane z funduszy państwowych powstałych z zabrania pieniędzy większości obywateli, a rozprowadzane przez urzędników. Wiadomo też, że wszędzie na świecie gdziekolwiek są dostępne pieniądze tam zawsze będzie mnóstwo chętnych do ich wzięcia. Im wyższe wspomniane zasiłki, tym więcej będzie bezrobotnych lub tych, którzy za nich uchodzą, i tym więcej będzie urzędników żyjących z opiekowania się funduszami i z rozdziału zasiłków. Podobnie jest i w Polsce, mimo że na rynku pracy nie brakuje prac do podjęcia. Dowodem na to, że w kraju łatwo o pracę, są dziesiątki tysięcy chętnych do jej podjęcia, przybywających do Polski ze Wschodu i podejmujących zatrudnienie (przeważnie nielegalnie). Takie zasiłki to „inwestowanie” w nieróbstwo, demoralizację i w rozwój biurokracji, które są hamulcami rozwoju gospodarczego.

Za inny przykład artykułów Konstytucji, które pośrednio i na dalszą metę wywierają negatywny efekt społeczno-gospodarczy posłużyć może sporządzony najprowdopodobniej w dobrych intencjach Artykuł 71, który w swym punkcie 1 stanowi: Rodziny znajdujące się w trudnej sytuacji materialnej i społecznej, zwłaszcza wielodzietne i niepełne, mają prawo do szczególnej pomocy ze strony władz publicznych, a w punkcie 2 dodaje: Matka przed i po urodzeniu dziecka ma prawo do szczególnej pomocy władz publicznych, której zakres określa ustawa. Z doświadczenia różnych krajów, które taką pomoc stosowały czy stosują, pomoc rodzinom i matkom tłumaczącą się głównie w pieniądzach i innych środkach materialnych przydzielanych ze strony państwa na utrzymanie rodziny prowadzi do osłabiania a nawet rozbijania instytucji rodziny, w której mężczyzna jest odpowiedzialny za zdobywanie środków na utrzymanie i wyżywienie rodziny, a oboje rodzice są odpowiedzialni za swe dzieci. Gdy państwo tę rolę przejmuje na siebie, mąż i ojciec staje się mniej potrzebny, a jednocześnie zaczyna się on mniej poczuwać do odpowiedzialności za dobro rodziny, bo odpowiedzialność ta spada teraz na państwo, stające się odpowiednikiem „głowy rodziny”. Stopień zaangażowania państwa staje się jeszcze większy gdy rodzina jest „niepełna”. Taka rodzina dostaje większą pomoc niż rodzina „pełna”. Ponieważ „niepełna” oznacza tu na ogół matkę z dziećmi, a bez męża, jest to pomoc zachęcająca do rodzenia dzieci poza małżeństwem.

W krajach gdzie taka pomoc państwowa, często zwana socjalną, istnieje od dłuższego czasu – zaowocowała ona drastycznym przyrostem ilości dzieci nieślubnych. W bardzo opiekuńczym państwie duńskim już mniej więcej co drugie dziecko rodzi się poza małżeństwem. W Stanach Zjednoczonych szczególnie silny wzrost ilości dzieci nieślubnych i rodzin bez znanego ojca nastąpił wśród ludności murzyńskiej, wśród której jeszcze kilkadziesiąt lat temu rodzina stanowiła na ogół silną komórkę społeczną. Teraz większość Murzynów amerykańskich żyje w rodzinach „niepełnych” lub z nich pochodzi. Bardzo często kilkunastoletnia dziewczyna, chcąca stać się „niezależną” materialnie, „puszcza się” i rodzi dzieci. Im więcej ich ma z różnych ojców, tym większą pomoc materialną otrzymuje od państwa. Gdyby inspektor „socjalny” stwierdził u niej, że dzieci pochodzą od jednego i tego samego ojca, uznałby, że ma do czynienia z „pełną”, choć może nieformalną rodziną, co wpłynęłoby na drastyczne obniżenie wysokości zasiłków dla matki. Efektem takiej pomocy państwa dla niemoralności jest oczywiście demoralizacja i wysoka przestępczość wśród podopiecznych, a zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży z tego środowiska . Ta przestępczość, oraz nagminna niezdolność czy niechęć do wysiłku i pracy, brak minimum potrzebnych kwalifikacji zawodowych, oraz brak poczucia odpowiedzialności wśród tych ludzi, przyczynia się do szerzenia się beznadziei i zakresu nędzy, którą owa pomoc państwowa ma jakoby zwalczać. Wywiera to oczywiście swój negatywny wpływ na rozwój gospodarczy regionów taką pomocą szczególnie dotkniętych, nie mówiąc już o bardzo wysokich dla podatników kosztach obsługi tej pomocy. Koszta te często są rzędu 70% – 80% sum zabieranych podatnikom na państwowe cele opiekuńcze.

Na podstawie powyższego można wnioskować, że dla rozwoju kraju i dla dobra ogółu wskazane jest aby pomocą społeczną przestali zajmować się urzędnicy państwowi i politycy, a mogło się nią zajmować społeczeństwo, czyli sami obywatele i ich organizacje – bez pośrednictwa państwa (odpowiadałoby to nauce społecznej Kościoła, która jakoby została uwzględniona w postanowieniach Konstytucji RP). Tolerowanie pośrednika, który zabiera dla siebie, kilkadziesiąt procent „powierzanych” mu funduszy na cele niby charytatywne, jest absurdem gospodarczym, a to szczególnie gdy okazuje się, że pozostałe po tych „potrąceniach” resztki funduszów są nieroztropnie i kontr-produktywnie wydawane.

Jak wyżej widać, państwowa pomoc „socjalna” przyczynia się do rozkładu rodziny a to prowadzi do poszerzania się zakresu nędzy w społeczeństwie, a więc ujemnie rzutuje na pomyślność gospodarczą kraju. Z tego punktu widzenia warto zwrócić uwagę i na inne Artykuły Konstytucji bezpośrednio dotyczące rodziny.
Artykuł 48 w punkcie 1 stanowi: Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania. W punkcie 2 natomiast mówi: Ograniczenie lub pozbawienie praw rodzicielskich może nastąpić tylko w przypadkach określonych w ustawie i na podstawie prawomocnego orzeczenia sądu. Z kolei Artykuł 53 stwierdza: Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych; a Artykuł 70 podaje: Nauka do 18 roku życia jest obowiązkowa. Sposób wykonywania obowiązku szkolnego określa ustawa. Artykuł 40 zaś mówi: Zakazuje się stosowania kar cielesnych. Niestety, w całej Konstytucji nie ma mowy o władzy rodzicielskiej nad dziećmi. Istnieje natomiast długi Artykuł 72 omawiający prawa dziecka, i odwołujący się do ustawy o Rzeczniku Praw Dziecka.

W świetle powyższego, prawo rodziców do wychowywania swych dzieci według własnego uznania staje się bardzo wątpliwe, gdyż, w wypadku nieposłuszeństwa dzieci, legalnie nie może być przez rodziców egzekwowane z braku władzy rodzicielskiej, a to zwłaszcza w wypadku gdy chodzi o praktyki religijne, takie jak nauczenie się czy zmówienie pacierza. Jeśli w wychowaniu dziecka rodzice nie uwzględnią jego stopnia dojrzałości i jego przekonań (na przykład 8-letniego brzdąca), co najprawdopodobniej ma osądzać Rzecznik Praw Dziecka lub inny urząd państwowy, rodzice mogą zostać pozbawieni swego dziecka. Państwo decyduje o tym czego się ma uczyć dziecko do 18 roku życia. Nie ulega tu wątpliwości, że zakres wolności obywatela w sferze jego rodziny ulega znaczącemu ograniczeniu, na rzecz państwa ignorującego władzę rodzicielską i stającego się jak gdyby głową rodziny. Przyjmowanie przez państwo takiej roli, prowadzącej do osłabiania i rozbijania instytucji rodziny daje dalekosiężne negatywne efekty społeczne i gospodarcze, jak to pobieżnie objaśnił poprzednio podany przykład doświadczeń amerykańskich.

Inną usterką omawianej Konstytucji, w której sporo uwagi poświęca ona ochronie wielu różnych osób i rzeczy, jest pominięcie w Konstytucji bardzo istotnej sprawy ochrony przez państwo nienaruszalności warunków legalnych umów zawieranych dobrowolnie między umawiającymi się stronami i dotrzymywania przez każdą ze stron tych warunków. Brak odpowiedniego w tej sprawie Artykułu w Konstytucji, (mimo, iż zawiera ona w sumie aż 243 Artykułów) sprzyja nadużyciom i prowadzi do strat gospodarczych. Dopuszczanie przez Konstytucję, Artykułem 220, państwowej polityki deficytów budżetowych wydaje się być błędem polegającym na nie wykorzystaniu przez twórców Konstytucji III RP szansy, aby konstytucyjnie zabronić ustanawiania rocznych budżetów państwowych przekraczających sumę dochodów państwa za rok poprzedzający. Deficyty budżetowe (czyli wydawanie ponad stan dochodów) są bowiem przyczyną zadłużania się państwa, lub emitowaniem przez nie „pustego pieniądza”, powodującego inflację, które są zjawiskami niekorzystnymi dla gospodarki i kończącymi się zawsze stratami, pokrywanymi z kieszeni obywateli.

Jeden z najważniejszych Artykułów Konstytucji – wspomniany już Artykuł 32 stwierdza: Wszyscy są wobec prawa równi, (prawa, którego źródłem, według nauki Kościoła będącej jakoby inspiracją różnych postanowień Konstytucji, jest moralność oparta na prawie Bożym podanym w Dekalogu wobec którego wszyscy jesteśmy równi) nie jest respektowany przez inne Artykuły tejże Konstytucji. Podobnie nie jest respektowane stwierdzenie wielokrotnie wspominanego Artykułu 2, że RP jest państwem demokratycznym, gdyż podstawą demokracji jest równość obywateli wobec prawa. Poza podanym uprzednio przykładem ochrony praw lokatorów jest sporo innych przykładów w Konstytucji na to, że jedni mają być wobec prawa „równiejsi”, niż inni. Pod tym względem na szczególną uwagę zasługuje Artykuł 217, który mówi: Nakładanie podatków, innych danin publicznych, określanie podmiotów, przedmiotów opodatkowania i stawek podatkowych, a także zasad przyznawania ulg i umorzeń oraz kategorii podmiotów zwolnionych od podatków następuje w drodze ustawy. Artykuł ten daje więc ustawodawcom szerokie pole do popisu w nierównym traktowaniu podatkowym różnych ludzi. Jedni przedsiębiorcy będą zwalniani od płacenia podatku, a inni nie, jedni będą musieli płacić wysokie stawki, a inni niskie, itd.

W tej dziedzinie warto przypomnieć sprawę obowiązującego w Polsce (podobnie zresztą jak i w wielu innych krajach), zalecanego przez Marksa podatku progresywnego, karzącego ludzi bardziej produktywnych i lepiej zarabiających wyższymi stawkami podatkowymi, i będącego w jawnym konflikcie z zasadą równości wobec prawa. Podatek progresywny zapobiega lub przeszkadza akumulacji kapitału przez przedsiębiorców, którzy w wyniku tego nie są w stanie inwestować w przedsiębiorstwa i nowe miejsca pracy. W stosunkowo ubogiej Polsce taka nierówność traktowania obywateli przez prawo podatkowe jest jednym z powodów szczególnego niedostatku rodzimych kapitałów potrzebnych na inwestycje i przyczyną wykupywania tu różnych przedsiębiorstw przez cudzoziemców, a nie przez Polaków (czy jak to bywa niekiedy określane – „wykupywania polskiego majątku narodowego przez obcy kapitał”).

Powyższe omówienie niektórych Artykułów Konstytucji RP dotyczących gospodarki narodowej nie wyczerpuje całości zagadnienia, ale wskazuje na dialektyczny charakter tej Konstytucji, pozwalający na różne czasem ze sobą sprzeczne interpretacje znaczenia treści poszczególnych Artykułów.

W niektórych ważnych dziedzinach mających zasadnicze znaczenie dla życia gospodarczego Konstytucja, np. w Artykułach 22 czy 64, dopuszcza neutralizowanie znaczenia i stałości prawa głównego drogą ustaw, które mogą być koniunkturalne i zmienne. Stawiając za naczelny cel państwa „urzeczywistnianie zasad sprawiedliwości społecznej” (patrz: Artykul 2), Konstytucja ta traktuje gospodarczy i ogólny rozwój kraju jako sprawę podrzędną. W rzeczywistości, wprowadzanie w życie jej postanowień tej Konstytucji w dziedzinach dotyczących gospodarki bezpośrednio, lub pośrednio, musi owocować hamowaniem rozwoju krajowej gospodarki i innymi ujemnymi efektami. Kulejąca gospodarka zaś nie tylko nie prowadzi do dobrobytu, ale stanowi zagrożenie dla suwerenności narodowej. Niezależnie od tego czy Polska wejdzie czy nie, jako członek zwykły czy stowarzyszony, do Unii Europejskiej dominowanej przez Niemcy, czy do systemu NAFTA dominowanego przez Amerykę, stan gospodarki polskiej będzie jednym z głównych czynników określających zakres suwerenności Polski. (Niniejszy tekst napisany został w roku 1998 – przyp. red.). Oczywiście, im silniejsza będzie gospodarka, tym pełniejsza suwerenność narodowa.

Ktoś może tu zaoponować, twierdząc, że jednak gospodarka w Polsce, w ciągu ostatnich kilku lat rozwija się dynamicznie i wykazuje jeden z lepszych wskaźników rozwoju w Europie. Dlaczego więc narzekać? Polacy są zaradni, i umieją obchodzić prawa, które ograniczają ich wolność gospodarczą i możność odnoszenia korzyści z wymiany dóbr z innymi ludźmi. W Polsce istnieje bardzo rozległa „szara sfera rynkowa”, w której poza plecami fiskusa ma miejsce intensywna działalność gospodarcza nie stosująca się do wymagań najrozmaitszych przepisów, łącznie z przepisami Kodeksu Pracy. Pod tym względem sytuacja ta przypomina trochę stan rzeczy panujący we Włoszech, gdzie bez produktywności takiej „równoległej” gospodarki, dochód narodowy kraju byłby drastycznie niższy. Niestety, nie ma to nic wspólnego z praworządnością i prowadzi do powstawania i umacniania się w kraju struktur przestępczych, a więc różnych mafii, zatruwa ludziom życie, a na dalszą metę hamuje rozwój kraju.

Inną sprawą jest, że niektóre ze szkodliwych gospodarczo postanowień Konstytucji RP bądź nie zostały jeszcze przetłumaczone na język prawa szczegółowego i wprowadzone w życie, bądź unika się egzekwowania niektórych praw szczegółowych, co w wielu wypadkach sprzyja rozwojowi gospodarki. Innym wreszcie czynnikiem pomocnym gospodarce jest import do Polski funduszy zarabianych zagranicą przez pracowników bardziej lub mniej sezonowych i inwestowanie tych pieniędzy w budownictwo, zwłaszcza mieszkaniowe, oraz w różne „biznesy”.

Na zakończenie powyższych rozważań wyrazić można ubolewanie i żal, że Konstytucja RP – składająca się z 243 Artykułów – daleko odbiega duchem, treścią i formą od Konstytucji amerykańskiej zawierającej tylko 7 Artykułów i 27 Poprawek; Konstytucji, mimo, że nie idealnej, ale której wprowadzenie w życie i stosowanie się do jej przepisów stało się podstawą rozwoju najzamożniejszego i najpotężniejszego kraju na świecie. Zamiast wykorzystać dziejową szansę oparcia się na takim sprawdzonym i prowadzącym do sukcesu wzorze i nawet możności jego ulepszenia poprzez usunięcie, na polskie potrzeby, z tego wzorca jego nielicznych usterek, stworzono w Polsce pełną dialektyki Konstytucję opartą na niejasnych przesłankach ideologicznych i politycznych, będących w kolizji nawet z podstawowymi prawami ekonomii i pozwalającą na kontynuację prowadzenia doświadczeń socjalnych nad narodem, z góry skazanych na niepowodzenie i bankructwo; Konstytucję przy opracowaniu której zlekceważono negatywne doświadczenia innych narodów, powielając tym samym popełnione przez nie błędy.

Kiedyż Polska przestanie być krajem traconych szans?

Data dodania na starej stronie PAFERE: 2011-01-03 11:23:38

Poprzedni artykułSztąberek : Katolicy a ekonomia refleksje pokonferencyjne
Następny artykułMałek: Ignorancja plus władza czyli moje wrażenia z kilkutygodniowego pobytu w Polsce w 2001 roku
Iinżynier, przedsiębiorca, działacz polonijny w USA , gorący orędownik wolności gospodarczej, która - w ramach chrześcijańsiej myśli ekonomicznej - opiera się na dobrze znanych Przykazaniach Dekalogu: Nie kradnij, Nie pożądaj żadnej rzeczy należącej do bliźniego. Jest mecenasem szeregu inicjatyw edukacyjnych w duchu wolnorynkowym i patriotycznym (ufundował np. Nagrodę Literacką im. Józefa Mackiewicza). Założył Polsko-Amerykańską Fundację Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego (PAFE RE). Został odznaczony przez prezydenta RP Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj