W obronie Ubera

PAFERE WIDEO

Kilka lat temu poruszaliśmy sprawę deregulacji zawodów licencjonowanych a ściślej mówiąc wpływu uwolnieniu zawodu taksówkarza na stawki i taryfy kształtujące się na uwolnionym rynku przewoźniczym.

Wniosek był oczywisty – deregulacja spowodowała w znacznym stopniu spadek nie tylko cen co zakładały modele ekonomii wolnorynkowej, ale też i podniesienie jakości świadczonych usług.Jako, że do całej układanki w ramach świadczenia usług przewoźniczych dołączył niedawno zupełnie nowy gracz na polskim rynku to wypada nam się przyjrzeć tej sytuacji, która być może niebawem totalnie zrewolucjonizuje usługi w tym zakresie.

Pod koniec 2013 roku zarejestrowany został w Polsce oddział słynnego już na całym świecie Ubera, lidera na rynku okazjonalnych przewozów osób. Rozpoczął on działalność w 2014 roku a w aglomeracji śląskiej, która to posłuży nam tutaj do subtelnej analizy ruszył w roku 2015. Uber działający w kilkudziesięciu krajach na świecie w Polsce swoją działalność prowadzi głównie w dużych miastach tj. w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu, Wrocławiu czy Katowicach.

Aby podjąć tematykę konkurencji na rynku usług przewoźniczych pomiędzy tradycyjnymi taksówkami a okazjonalnym przewozem osób należy najpierw zastanowić się nad kwestiami legalności samego Ubera na naszym rodzimym rynku.

Zgodność polskiego prawa z działalnością Ubera kwestionują jak nie trudno się domyślić głównie korporacje taksówkarskie i związki zawodowe zrzeszonych w nich przewoźników. To oni czują się głównie zagrożeni przez wkraczającego na polski rynek Ubera. Nośnych argumentów wyjściowych przeciwko działalności Ubera w Polsce jest kilka. Przeciwnicy Ubera powołują się tutaj przede wszystkim na argument jakoby Uber nie zapewniał należytego bezpieczeństwa dla podróżujących i pasażerów, wskazując przy tym nierzadko zarzut braku ubezpieczenia pasażera, które taksówkarze z kolei obowiązkowo muszą wykupić. Dla korporacji taksówkarskich rywalizacja z Uberem odbywa się jak sami sugerują na nierównych warunkach gdzie to taksówkarze stoją z góry na straconej pozycji wyjściowej.

Innym często przytaczanym argumentem przeciwników Ubera jest niezastosowanie się przez kierowców tej „firmy” do wymogów przepisów rejestracji samochodów do świadczenia samej usługi. Ustawa o transporcie drogowym wskazuje bowiem oprócz wymogu szeregu różnego rodzaju licencji i zezwoleń, informację, że przewóz okazjonalny mogą stosować jedynie te pojazdy, które przystosowane są do przewozu co najmniej 7 osób. Przepis ten rzeczywiście bywa naciągany i skutecznie przez Ubera omijany, głównie dzięki temu, że kwestia posiadania taksometru diametralnie zmienia postać rzeczy. Oczywiście interpretacje samego przepisu bywają różne i trudno się temu dziwić. Uber jest przedsięwzięciem międzynarodowym i stara się wchodzić na rynek wszędzie tam gdzie prawodawstwo zezwala bądź nie reguluje tych kwestii w sposób drastyczny.

Korporacje taksówkarskie w obawie przed zalewającym rynek usługami przewozu okazjonalnego postanowiły działać dosadniej czego rezultatem jest niemalże wojna totalna w tym środowisku. Rywalizacja ta przybiera różne formy od ataku prawnego na kierowców Ubera aż po odnotowywane przez policję rękoczyny czy niszczenie czyjegoś mienia. Główną jednak formą walki z Uberem stało się donoszenie na kierowców do Inspekcji Transportu Drogowego. Schemat jest dosyć oczywisty: Zostaje zamówiony kurs, po przyjeździe samochodu na pracownika Ubera czeka ów fałszywy klient w asyście organu nadzorującego. Kierowcy Ubera zostają poddani kontroli, która to finalnie w większości przypadków kończy się karą grzywny, i to nie małą, kwota oscyluje nawet w granicach 10 tys. złotych. Z relacji pracowników Ubera wynika jednak, że „firma” bardzo chętnie pokrywa koszty kar i pomaga w uzyskaniu porad prawnych.

Byłoby jednak ogromnym nadużyciem nazwanie całego środowiska taksówkarskiego mianem zawodowych warchołów. Przedstawiciele licencjonowanych taksówkarzy nie chcą bowiem uchodzić za ohydnych donosicieli i bronią się klasycznym argumentem, że eliminacja Ubera, którego zalicza się w tym środowisku do tzw. pseudotaksówkarzy ma na celu ochronę samego klienta, który paść może ofiarą oszustwa lub pospolitego przestępstwa.

Argument chwytny ale czy prawdziwy?

Zakładając, że wśród pracowników Ubera rzeczywiście jeżdżą oszuści to czy taka firma na wolnym rynku nie zostałaby w sposób zupełnie naturalny „wykoszona”? Uber bowiem nie działa na żadnej licencji, nie prowadzi tzw. postojów taxi, zakres jego działalności streszcza się do zwykłej rekomendacji zastosowanej za sprawą urządzenia mobilnego jakim jest popularny już dzisiaj smartfon. Innymi słowy nowoczesna aplikacja Ubera na urządzeniu mobilnym pozwala nie tylko na ocenę jakości kursu ale też i ocenę samego kierowcy. Taki system z pewnością przekłada się na premiowanie kierowcy i jego reputację w samej firmie. System gratyfikacji i ocen działa w przypadku Ubera wyśmienicie, czego niestety nie można powiedzieć o klasycznych korporacjach taksówkarskich, które co prawda próbują swoich sił w tworzeniu podobnych aplikacji niemniej rezultat ten jest dość mizerny by nie powiedzieć komiczny. W większości bowiem przypadków Pan Krzysiek, który nas wiózł pozostaje anonimowy a w przypadku naszych jakichkolwiek względem niego zarzutów nie sposób dochodzić swoich praw. Rozpatrywanie reklamacji w usługach taksówkarskich należy bowiem do rzadkości.

Także zarzut jakoby pracownicy Ubera oszukiwali częściej niż tradycyjni taksówkarze nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości i traktować go należy raczej jako zabieg retoryczny czy nawet propagandowy, który przekonać może jedynie tę grupę ludzi-klientów, która obawia się nowatorskich rozwiązań. Płatność w aplikacji Ubera odbywa się za pomocą karty kredytowej, w formie bezgotówkowej, nie ma więc mowy o próbie naciągnięcia pasażera na jakieś dodatkowe koszty. Uber tworzony jest przecież na zasadach czysto rynkowych, gdyby jego działalność realnie szkodziła klientom w dobie tak powszechnie dostępnego przekazu informacji bardzo szybko straciłby swoich klientów. Nawet jeśli nie prawnie to z pewnością rynkowo taka działalność zostałaby w bardzo krótkim czasie stosownie zweryfikowana a jej przedstawiciele skazani zostaliby na biznesowy ostracyzm. Jako zwolennicy wolnego rynku zakładamy i to nawet apriori, że rynek jest jednym z najlepszych weryfikatorów tego typu procesów.

Pomijając szereg porównań czy to samochodów czy umiejętności samych kierowców zerknijmy na argument zasadniczy, który powinien nas przekonać, zasięgnijmy informacji cenowej, ile to wszystko nas kosztuje? W poniższej tabeli zawarta jest cena losowo wybranej korporacji taksówkarskiej z Katowic z uśrednioną ceną oraz stawka przewozów, którą proponuje w aglomeracji śląskiej firma Uber.

Już na pierwszy rzut oka widać, że stawki różnią się diametralnie na korzyść Ubera, zajedziemy z nim rzeczywiście taniej. Bądźmy jednak uczciwi, cena nie stanowi jedynego argumentu czy też kryterium wyboru. Na korzyść tej czy innej formy przewozu wpływ mogą mieć także inne czynniki – stan samochodu, prowadzący, sposób prowadzenia pojazdu itd. Ktoś kto woli zapłacić więcej tylko dlatego, że pojedzie z zawodowym, licencjonowanym być może jeszcze w latach 90-tych taksówkarzem, ten na pewno nie skorzysta z Ubera z uwagi tylko na niższą cenę.

W powyższym zestawieniu przyjęliśmy również stawki proponowane przez najtańszą znaną nam firmę taksówkarską w Katowicach – Lider Taxi. Widać jednak, że pomimo tego iż realnie odstaje ona od średniej ceny rynkowej na rynku przewozów w aglomeracji śląskiej to jednak nadal pozostaje droższym wyborem niż problematyczny Uber. Lider Taxi jest poniekąd fenomenem na rynku tych usług ponieważ wchodząc na rynek drastycznie zaniżył stawki wyłamując się niejako z oligopolu narzuconego przez tradycyjne korporacje taksówkarskie w Katowicach. Oczywiście taki proceder pociągnął za sobą ogromną niechęć w tym środowisku wobec tej wspomnianej firmy.

Skoro więc powstają firmy taksówkarskie, które drastycznie próbują same przemodelować rynek zaczynając od kuszących klientów niższych cen to pojawia się zasadnicze pytanie czy działalność Ubera rzeczywiście szkodzi i zagraża tradycyjnym usługom taksówkarskim jak próbują przekonywać opinię publiczną same korporacje taksówkarskie? Otóż w naszym rozumieniu rozwój działalności Ubera, już nawet nie tylko w Polsce ale też i na całym świecie świadczy raczej o tym, że na tego typu usługi jest wyraźny popyt i zapotrzebowanie i co warto podkreślić dzieje się to zupełnie niezależnie od prawnych regulacji jakie występują na terenie na którym Uber podejmuje działalność. Zmowy cenowe, oligopol czy regulacje mogą blokować dostęp do rynku ale tylko przez jakiś czas. Nawet jeśli ustawowo Uber będzie miał pod górkę, mechanizm rynkowy może wymusić korektę regulacyjną w tym zakresie. Jeżeli zatem „firma” godzi się podjąć ryzyko nawet w sytuacji ponoszenia relatywnie dużych kosztów to daje tym samym informację, że jej działalność znajduje swoje uzasadnienie w ostatecznym bilansie finansowym i rachunkach. Środowisko taksówkarskie nie ważąc kosztów domaga się w tym przypadku interwencji rządowej. Potencjalna delegalizacja Ubera, której o dziwo pośrednio domagał się np. poseł Kukiz’15 Piotr „Liroy” Marzec w naszym odczuciu mogłaby jedynie zaszkodzić całemu rynkowi, a w głównej mierze samym konsumentom. Likwidacja usług Ubera spowodowałaby z pewnością triumf taksówkarskich korporacji, które na nowo stałyby się branżą chronioną nawet jeśli od kilku już lat zderegulowaną to mimo wszystko nadal przez rząd w jakiś sposób supportowaną.

Oczywiste jest więc to, że żaden zwolennik wolnego rynku nie poprze surowego zakazu czy też przesadnej regulacji tego rodzaju usług, zwłaszcza gdy popyt wskazuje na zupełnie coś innego. Musimy zrozumieć klasyczne mechanizmy rządzące rynkiem. Jeżeli rząd nie będzie kontrolował pewnych rzeczy w tym przypadku rynku usług przewoźniczych to rynek w sposób zupełnie naturalny utworzy swoje własne rozwiązania, zdecydowanie przy tym robiąc to taniej i efektywniej. I efektem tego jest właśnie pojawienie się Ubera w Polsce.

Nie możemy godzić się na dotychczasową retorykę etatystyczną stosowaną głównie przez korporacje taksówkarskie, że wypływ i działalność takich firm jak Uber nie tylko psuje rynek ale też jest rzekomo dowodem na zawodność rynku a jedynym sposobem przeciwdziałania temu procederowi może być powołanie różnego rodzaju agencji regulacyjnych. Na taką narrację nie może być zgody. Oczywiście działalność Ubera nie jest idealna, nie można też stronić od krytyki pewnych jego rozwiązań niemniej zauważalne negatywne efekty muszą podlegać ocenie rynkowej a nie widzimisię jakiegoś lobby zawodowego. Należy pozostawić tę kwestię rynkowi, prawo zaś powinno działać jedynie wtedy kiedy realnie naruszone zostają przepisy. Jeśli jednak ich interpretacje dają szereg frywolnych furtek co do legalności pewnych poczynań wówczas nie należy przeszkadzać mechanizmom rynkowym. Pozwólmy ludziom decydować i pozostawmy im samym swobodę wyboru firmy przewozowej z jakiej chcą skorzystać. To najuczciwsze postawienie sprawy, bo parafrazując Miltona Friedmana kto nie wierzy w efektywność wolnego rynku, ten po prostu nie wierzy w wolność.

Korporacje taksówkarskie jeśli chcą przetrwać na rynku muszą zrozumieć, że sam rynek podlega zmianom i przemianom. Zbyt wysokie ceny, niska jakość świadczonych usług czy instrumentalne podejście do klienta powodują, że rynek szuka i znajduje inne efektywniejsze być może rozwiązania. W przypadku kłopotliwych interpretacji prawnych warto sięgnąć do rezultatów z innych państw. Przedstawiciel austriackiej szkoły ekonomii Walter Block, który pochylał się nad podobnym problemem w swoim tekście na temat nielegalnych taksówek słusznie zauważył, że „kiedy wściekli licencjonowani kierowcy zaczęli atakować i podpalać auta należące do właścicieli nielegalnych taksówek, to ci drudzy nie pozostawali im dłużni. Po kilku tygodniach pełnych przemocy strony sporu osiągnęły kompromis. Tradycyjny żółty kolor taksówek zarezerwowany był dla pojazdów licencjonowanych. Nielegalni taksówkarze musieli swoje pojazdy przemalować na inny kolor. Dyskutowano również nad planem zalegalizowania dzikich taksówek”. [1]

Analogicznie do sytuacji tzw. rezerwacji koloru żółtego legalnych taksówek można by podjąć się próby pogodzenia zasad konkurencji Ubera z taksówkarzami, oczywiście nie dyskryminując jednych kosztem drugich. Taka dyskryminacja może przebiegać jedynie w formie dobrowolnej wyboru zawodu. Walter Block ma rację pisząc, że „nawet jeśli spowoduje to początkowe zapchanie rynku, z rynku znikną tylko nieliczni. Liczba taksówek nie będzie więc wahać się między straszliwym przesyceniem a pustką. Co więcej, kierowcy, którzy odpadają, są po prostu nieskuteczni w tej branży lub widzą dla siebie lepsze możliwości w innych branżach. Odchodząc, pozwalają pozostałym na większe zarobki i tym samym stabilizują rynek.”. [2] Biorąc pod uwagę powyższe słowa jak i to, że Uber działa na naszym rynku stosunkowo krótko abyśmy mogli zaobserwować jaka jest tendencja i rotacja kierowców, musimy po prostu postawić na wolny rynek i na czas, który wykaże efektywność takich rozwiązań. Regulacje rządowe w tym zakresie nawet jeśli przyniosłyby chwilowe korzyści będą niezwykle kosztowne nie tylko dla prywatnych podmiotów ale też i dla samych klientów. Na rynku istnieje bowiem mechanizm samoregulacji inicjowany głównie przez graczy prywatnych, który dało się już zaobserwować podczas niedawnej transzy de regulacyjnej zawodów licencjonowanych. I wreszcie nie mamy żadnego powodu aby bezrefleksyjnie zawierzyć w proceder regulacji rządowej, która prowadzić może do niedoborów na rynku przewoźniczym i obniżyć może jakość świadczonych usług.

W niedawnym oświadczeniu UOKIK wydaje się więc, że Uber zdobywa jeśli nie przewagę to przynajmniej swobodę działania niezbędną dla rozwoju tej branży. [3]

Raz jeszcze trzeba to podkreślić – klient musi mieć wspomniane już prawo wyboru transportu czy też przewozu, i to niezależnie od regulacji rządzących danym zawodem.

Na koniec warto dopowiedzieć o jeszcze jednym ważnym aspekcie usprawiedliwiającym Ubera, jest nim mianowicie przełom i postęp gospodarczy. Słusznie zauważa ekonomista Mateusz Machaj, że „nowe modele biznesowe dotykają niemal każdego sektora i dotkną go prędzej, czy później. Wszak sektor bankowy również dzięki informatyzacji może redukować zatrudnienie. A jeśli ktoś myśli, że wygodnie mi pisać te słowa z pozycji nauczyciela akademickiego, to się grubo myli. Z powodu powszechności pdfów, youtube i innych narzędzi internetowych naszą branżę prędzej czy później również czeka potężna miotła. Dlatego parafrazując słowa Jeffa Bezosa, prezesa Amazonu — to nie Uber miesza w branży taksówkarskiej. To przyszłość miesza w branży taksówkarskiej. Przyszłość nadchodzi każdego dnia.”. [4]

Podsumowując, zważywszy na to, że działalność Ubera przynosi klientom znaczne korzyści z czym przecież zgadzają się sami klienci, oponowanie przeciwko niemu nie tylko jest przejawem niezrozumienia mechanizmów rządzących rynkiem ale też i wynikać musi z kompletnej niewiedzy co do procesów przemian gospodarczych jakie zachodziły w historii świata. Jak zawsze na wolnym rynku tak i tutaj działalność Ubera zweryfikują jego klienci i czas, jeśli oczywiście wcześniej ustawodawca nie podda się niczym nieuzasadnionej retoryce roszczeniowego lobby zawodowego taksówkarzy.

Przypisy:
[1] W. Block, W obronie nielegalnego taksówkarza, http://mises.pl/blog/2011/03/09/block-w-obronie-nielegalnego-taksowkarza/ (dostęp 06.04.2017)
[2] Tamże.
[3] Zob. https://www.uokik.gov.pl/aktualnosci.php?news_id=12352 (dostęp 06.04.2017)
[4] M. Machaj, Od młocarni do Ubera, http://mises.pl/blog/2016/03/22/machaj-od-mlocarni-do-ubera-i-dalej/ (dostęp 07.04.2017)

Poprzedni artykułGdyby rząd nie zabierał aż tyle… Zestawienie: Polska – Wielka Brytania
Następny artykułZapraszamy do internetowej księgarni PAFERE. Jest już audiobook książki o Szwajcarii!
Krzysztof Mazur – polski politolog i filozof, doktor nauk politycznych, działacz polityczny; specjalizuje się w filozofii społecznej; prezes Klubu Jagiellońskiego; członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj